W tym tygodniu miałem przyjemność uczestniczyć w konferencji prasowej audioteka.pl związanej z nową super produkcją, która światło dzienne ujrzy na pr...
O polskim biznesie który udał się dzięki pasji, ciężkiej pracy i dobrym pomysłom
W tym tygodniu miałem przyjemność uczestniczyć w konferencji prasowej audioteka.pl związanej z nową super produkcją, która światło dzienne ujrzy na przełomie stycznia i lutego 2012 roku. Chodzi o audiobook „Gry o Tron”. Cudem, ale udało im się zdobyć prawa do nagrania, przekonując że ich super produkcja jest tak naprawdę czymś innym niż klasyczna książka audio czytana przez jednego lektora.
Zresztą super produkcje audiobooków to właśnie pomysł Audioteki. W nagraniach do Gry o Tron bierze udział aż 60 aktorów, a całe przedsięwzięcie kosztowo liczy się w setkach tysięcy złotych. Czy to się opłaca?
Marcin Beme (po konferencji udało mi się usiąść z Marcinem na chwilę i przepytać go odnośnie jego biznesu) jest pewny bardzo szybkiego zwrotu z tej “inwestycji”, jest to zresztą nie tylko produkt do słuchania, ale również świetne narzędzie marketingowe (i to dla całej branży), który przy okazji ma większą efektywność niż klasyczne kampanie.
Audioteka to zresztą bardzo “urokliwy” biznes, gdzie nowe technologie mieszają się z kulturą i sztuką. Do tego dochodzi jeszcze pasja biznesowa Marcina, który jest chyba najlepszym handlowcem, sprzedawcą i marketingowcem własnej firmy. Żyje tym co robi, cieszą go nawet najdrobniejsze sukcesy i co najważniejsze jest niesamowicie efektywny. A trzeba przyznać, że ta branża do łatwych nie należy – szczególnie w naszym kraju.
Kiedy w 2009 (końcówka 2008) roku zaczynali z Audioteką (śledzę ich rozwój od początku) książki audio praktycznie w 100% występowały w Polsce na nośnikach CD. W chwili obecnej jest to 70%, a 30% należy do wydań cyfrowych ściąganych w postaci plików mp3 czy przez urządzenia mobilne. I w dużej mierze jest to zasługa Audioteki.
Pamiętam z naszych rozmów, że początki wcale nie były łatwe. Wydawcy nie rozumieli, czym jest audiobook i często mylili go z ebookami. Dopiero po pierwszej super produkcji Audioteki zaczęto trochę inaczej patrzeć na potencjał tego rodzaju książek.
Wracając jeszcze na chwilę do konferencji prasowej – zespół Audioteki pokazał nam swoje studia nagrań, których w sumie mają teraz 3 + jedno muzyczne. Właśnie trwał tam montaż efektów specjalnych do Gry o Tron (nawet nie będę opisywał, jak robi się efekt wbijanego w człowiek miecza) oraz nagranie nowej książki Ciszewskiego (tak, to już 4 część!), którą czyta Roch Siemianowski (świetny głos, słyszałem na żywo nagranie).
Ludzie pracujący w tych studiach mają pełne ręce roboty, bo plan wydawniczy jest już w tej chwili bardzo długi. Jeśli jesteście tak jak ja fanami dobrej fantastyki, to już możecie zacierać ręce, bo Audioteka szykuje się do wydania 10 pozycji z Fabryki Słów (Achaja, Banita, Nocarz itp.). Zresztą ich plany wydawnicze na tym się nie kończą.
Jak się udało z Audioteki zrobić rentowny biznes (w tym roku są już rentowni)? O tym rozmawiałem z Marcinem Beme. Dowiedziałem się, że przede wszystkim była to praca u podstaw. Wydawcy wyrzucali go drzwiami, to wchodził oknem. Kolejna rzecz to własna produkcja, dobra decyzja i właściwie kluczowa. Na koniec natomiast niespodzianka.
Prawdziwy przełom w biznesie nastąpił w momencie wydania aplikacji mobilnych. Okazało się szybko, że dzięki temu nastąpił 100% wzrost w zakupach książek. W tej chwili, jeśli chodzi o kanały sprzedaży, to mobile ma aż 50% – druga połowa idzie tradycyjnie przez serwis internetowy.Aplikacje mobilne były więc strzałem w dziesiątkę dla tego biznesu. Znikała bowiem dla wielu bariera ściągania plików, rozpakowywania ich i wgrywania do swoich urządzeń. Teraz przeglądają, kupują, płacą i słuchają za pomocą aplikacji. Prostota zawsze owocuje dobrymi wynikami, jak widać po wynikach Audioteki, która w 2009 roku zaczynała od 50 tysięcy pobranych książek, a ten rok szacują zamknąć na poziomie 300 tysięcy. Przy czym wartość całego rynku na chwilę obecną ocenia się na ok 20 milionów złotych – także jest jeszcze o co walczyć. Choć w przypadku Marcina i zespołu kierunkiem nie jest podbicie Polski, ale szybka ekspansja na Europę – co zresztą zaczęli już robić w Czechach, na Węgrzech, w Bułgarii itp. Sama „Gra o Tron” jest też w taki sposób przygotowana, aby można było łatwo dobudować inne wersje językowe (efekty, dźwięki i cały scenariusz będą już gotowe – wystarczy dograć lektorów).
Podsumowując, chciałbym spotykać się z więcej tego typu firmami, gdzie można opisywać „success story”, które nie jest efektem przypadku i szczęścia, ale pasji, zaangażowania i ciężkiej pracy. Szczególnie kiedy te sukcesy dostrzegane są również za granicą… ale o tym na razie nie będę pisał :)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu