Zapytani o Londyn, wyliczymy jednym tchem: Big Ben, London Eye, Hyde Park, Parlament Brytyjski, Piccadilly Circus. Do tego jeszcze dorzucimy pewnie Trafalgar Square, Tower of London, Tower Bridge oraz Pałac Buckingham. Każdy tam był albo będzie, a jak nie, to już na pewno słyszał i coś o tym wie. Taka trochę turystyczna rutyna. Tą jednak łatwo przełamać, poświęcając więcej uwagi miejscu, przez które przewija się znaczna część osób odwiedzających Londyn. Albo podróżujących dalej hen w odległy świat. Heathrow należy do europejskiej i światowej czołówki portów lotniczych. Największe statki powietrzne należące do najpotężniejszych przewoźników świata goszczą tu codziennie. Wystarczy chwila wolnego czasu, aby móc je nieskrępowanie podziwiać i uwieczniać, odmieniając zwyczajową turystyczną monotonię.
Był 21 lipca 2017 roku, kiedy stało się to, co zresztą zwykle dzieje się na początku wakacji. Prawie dziewięć tysięcy samolotów weszło tego dnia w przestrzeń powietrzną Wielkiej Brytanii lub opuściło ją. Gros tego ruchu dotyczyło właśnie głównego londyńskiego lotniska - Heathrow. Przez całe wakacje przewija się w brytyjskiej przestrzeni powietrznej 770.000 lotów, z czego pół miliona przypada na Heathrow. Wizualizacja przygotowana przez brytyjską firmę NATS specjalizującą się w usługach związanych z kontrolą ruchu powietrznego ilustruje wyjątkowo sugestywnie skalę ruchu lotniczego nad londyńskimi lotniskami w ten właśnie dzień.
Heathrow - globalna metropolia, globalny port
Heathrow to główne lotnisko londyńskiej aglomeracji, ale nie jedyne oczywiście. Tuż za liderem podąża bowiem Gatwick, a za nim plasują się znane zwłaszcza polskim pasażerom tanich linii Stansted i Luton, gdzie operują z naszego kraju odpowiednio irlandzki Ryanair i węgierski Wizzair. Najmniejsze porty obsługujące stolicę wielkiej Brytanii to London City i Southerend. Do tego dochodzi szereg mniejszych lotnisk, które koncentrują się na ruchu krajowym. W ciągu roku przewija się przez Heathrow prawie 76 milionów pasażerów, z czego dziennie ponad 200 tysięcy. Da porównania, warszawskie Okęcie gościło w minionym roku ok. 13 milionów podróżnych.
Londyńskie lotnisko obsługuje prawie wyłącznie ruch międzynarodowy, z czego aż dwie trzecie pasażerów deklaruje turystyczny cel podróży. Jakie kierunki cieszą się największym wzięciem? Jako że Brytyjczyków i Amerykanów łączą uwarunkowane kulturowo, historycznie, militarnie i ekonomicznie szczególne więzi (“special relationship”), nietrudno zgadnąć, że czołową lokatę zajmuje nowojorski port JFK. Tuż za nimi Dubaj, gigantyczny arabski port obsługujący ruch tranzytowy na Bliskim Wschodzie. Trzecie miejsce przypadło stolicy “bliskiej zagranicy”, Dublinowi. Piątkę najpopularniejszych portów docelowych zamykają Amsterdam i Hongkong.
Z Heathrow dolecicie na pokładach samolotów około 80 linii lotniczych do blisko dwustu miast w ponad 80 krajach. Zanim znajdziecie się na pokładzie samolotu, będziecie musieli odwiedzić jeden z czterech terminali. Ostatnio odbyła się branżowa konferencja przemysłu lotniczego World Routes 2017, podczas której zaprezentowano ranking OAG Megahub Index, wedle którego to właśnie Heathrow oferuje pasażerom najwyższą na świecie liczbę połączeń. Jest zatem najlepiej skomunikowanym lotniskiem w skali globalnej, który wspomnianego 21 lipca, najbardziej ruchliwym dniu na Heathrow, udostępniał pasażerom aż 72 tys. konfiguracji przesiadek w ciągu sześciu godzin.
Biorąc pod uwagę liczbę obsługiwanych pasażerów, Heathrow to największy port lotniczy Europy, któremu ustępują Frankfurt i Paryż. W skali świata Heathrow plasuje się na siódmej pozycji, chociaż dystans dzielący go od liderów nie jest bynajmniej odległy - dzierżąca laur zwycięzcy amerykańska Atlanta odprawia rocznie nieco ponad 100 milionów podróżnych.
A ile właściwie trzeba samolotów, żeby zapewnić sprawną obsługę przepływu tylu ludzi i towarów z jednego krańca świata na drugi? Dzienna liczba operacji lotniczych sięga na Heathrow imponującego pułapu 1.300 startów i lądowań. To przekłada się na prawie pół miliona tych magicznych chwil, w których jakichś statek powietrzny na Heathrow odrywa się od pasa startowego (takeoff) lub na nim siada (touchdown).
Lądujące samoloty nie gorsze niż Big Ben
Szczerze mówiąc, Heathrow nie jest obecnie specjalnie łaskawe dla miłośników obserwowania i fotografowania samolotów. O ile wcześniej bywało lepiej, o tyle teraz, w dobie zagrożenia terrorystycznego, które w Wielkiej Brytanii materializuje się szczególnie często, możliwości podziwiania samolotów z bliska nie są tu tak wszechstronne jak chociażby w Amsterdamie, czy we Frankfurcie. Tam mamy dostępne specjalnie wyznaczone punkty czy platformy znacznie ułatwiające podziwianie samolotów odrywających się od pasa, czy siadających na nim. Przede wszystkim oferują one przewyższenia ponad okalający lotnisko płot zwieńczony najczęściej drutem kolczastym, co stanowi wątpliwą ozdobę nawet najbardziej udanego kadru. Na Heathrow takich usprawnień nie uświadczymy.
Oczywiście obserwacja samolotów jest tutaj co najmniej tolerowana i akceptowana, zatem nie należy spodziewać się interwencji ze strony odpowiedzialnych służb, o ile nasze zachowanie nie wzbudzi szczególnych podejrzeń. Człowiek z zadartą głową lub obiektyw wycelowany w stronę lądującej czy startującej maszyny nie będzie na pewno niczym nadzwyczajnym.
Jest jednak miejsce zlokalizowane zupełnie niedaleko Heathrow i bardzo łatwo dostępne. Umożliwia jednocześnie podziwianie samolotów z niezmiernie bliskiej odległości i wykonywanie bardzo udanych zdjęć. Dotarcie do niego jest bardzo proste i nie zajmie wiele czasu. Wystarczy, że dostaniecie się do stacji Hatton Cross, która jest usytuowana niedaleko od lotniska i bardzo dobrze z nim skomunikowana za pomocą metra i autobusów. Co ważne, autobusy kursujące wokół lotniska w jego bezpośredniej bliskości są bezpłatne. Miejsce to, nazywane od sąsiadującej ulicy “Myrtle Avenue”, będące sielską łąką położona w bliskości stylowej angielskiej uliczki, dzieli od wspomnianej stacji Hatton Cross zaledwie kilka minut spaceru wzdłuż Great South-West Road, o czym przekonacie się spoglądając na poniższą mapę:
Heathrow operuje tylko na dwóch pasach - północnym i południowym, a starty i lądowania są możliwe na obu kierunkach. Myrtle Ave nadaje się jedynie do lądowań na pasie południowym - skąd zatem wiedzieć z góry, czy wizyta w tej lokalizacji ma w danym momencie sens? Cała ta komplikacja okazuje się pozorna, bowiem Anglicy są w tej mierze pedantyczni i przewidywalni. A do tego nowocześni, bo używają w tym celu Twittera. Wystarczy skorzystać z kanału @Heathrow Noise, aby wszystko stało się jasne.
Kiedy komunikat mówi, że lądowania odbywają się na pasie południowym (27L), znaczy to, że możemy śmiało wybrać się na obserwację samolotów. Jednocześnie, każdego dnia o godz. 15 Heathrow zamienia pasy (runway alternation), tzn. jeżeli lądowania odbywały się do godz. 15 na pasie północnym, to po południu będą miały miejsce na pasie południowym. Dotyczy to sytuacji, gdy wiatr wieje z zachodu (i wtedy mamy tzw. westerly operations), a to zdarza się najczęściej.
Dlaczego właściwie Heathrow zmienia pasy? Wynika to z faktu, że lotnisko usytuowane jest w niewielkiej odległości od miasta, i aby zminimalizować dokuczliwości wynikające z hałasu (czytaj: rozłożyć je w miarę równomiernie pomiędzy mieszkańców północnych i południowych dzielnic) zdecydowano się na cykliczną zmianę. Pedantyczność Anglików idzie dalej - dany układ pasów i ich popołudniowa zmiana jest stała w danym tygodniu. Tym łatwiej będzie Wam ustalić porę, kiedy warto będzie udać się na Myrtle Ave i sycić wzrok widokiem samolotów lądujących w bezpośredniej bliskości.
Nie trzeba koniecznie profesjonalnej lustrzanki lub dedykowanego aparatu, aby w tej lokalizacji wykonać udane zdjęcie. Wystarczy telefon komórkowy z nienajgorszym wbudowanym aparatem i najlepiej aplikacją, która obsługuje regulację czasu otwarcia migawki. Samolot na podejściu porusza się bowiem z prędkością ok. 250 km/h, zatem dla jego zatrzymania (zamrożenia) w kadrze potrzebny będzie krótki czas naświetlania. Przy dobrej pogodzie najczęściej jednak automatyka wbudowanego aparatu poradzi sobie zupełnie dobrze, ponieważ sama ustawi wymagany krótki czas ekspozycji.
Zbieranina z całego świata. Tuż nad Twoją głową
Jak już wiemy, na Heathrow pół świata przetacza się na pokładach samolotów w jedną stronę, a pół w drugą. Ponad siedemdziesiąt milionów ludzi rocznie. Dominują oczywiście maszyny British Airways, dla których Heathrow jest portem macierzystym. Poza tym wielce różnorodna mieszanka maszyn z całego świata, najczęściej tych dużych i największych, budzących szczególny podziw.
Elitarne czterosilnikowce - bardzo proszę: Airbus A380, Boeing 747 Jumbo Jet, Airbus A340. Potężne twinjety (dwusilnikowce), które bez kompleksów wypierają z rynku maszyny czterosilnikowe - Boeing 777 z największymi silnikami świata zamontowanymi w pasażerskim liniowcu, rzadki jeszcze Airbus A350, a do tego Dreamlinery (Boeingi 787), nazywane “plastikiem” z uwagi na szerokie zastosowanie nowoczesnych kompozytów. A jak jeszcze dopisze pogoda, co niestety nad Tamizą nie jest, jak wiemy, oczywiste, będziemy mogli zupełnie poważnie zastanowić się, czy samoloty na Heathrow nie są alternatywą, a przynajmniej interesującym uzupełnieniem tradycyjnych londyńskich atrakcji.
Zdjęcia w tekście pochodzą z archiwum autora.
Zobacz wszystkie wpisy poświęcone lotnictwu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu