Felietony

Nowoczesny, cyfrowy kalendarz - tego potrzebuję

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

30

Po wpisaniu kilku haseł w języku polskim, jak i angielskim w wyszukiwarce Google i przejrzeniu stron z wynikami moich poszukiwań, zamknąłem okno przeglądarki zupełnie zrezygnowany. Czy faktycznie nikt o tym nie pomyślał?

W większości domów nadal można znaleźć typowe kalendarze wiszące na ścianach, które cały czas znajdują dla siebie zastosowanie. Oprócz całych zastępów cyfrowych dobroci jak kalendarze, aplikacje od przypomnień, list i notatek, lubię sięgnąć także po długopis i zanotować coś odręcznie czy wyrwać kartkę z kalendarza. Po prostu. A gdyby tak połączyć te dwa światy?

Poniekąd dokonano tego tworząc tablety, które coraz częściej zastępują książki, magazyny, notatniki i wiele innych przedmiotów, które do niedawna były niezastąpione. Co z kalendarzem? Oczywiście, że nie widzę problemu w otwarciu kolejnej karty w przegląrce, aplikacji na tablecie czy spojrzeniu na widżet na ekranie smartfona, ale nie zawsze jest to możliwe. Zauważyłem, że sporą popularnością cieszą się już ramki cyfrowe na zdjęcia, które pozwalają na błyskawiczną zmianę zdjęcia, które chcielibyśmy mieć zawsze na widoku czy nawet ustawić sobie serię ujęć, które będą zmieniały się automatycznie. Pytam ponownie, co z kalendarzem?

Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że potrzebne byłyby tylko dwa rodzaje takich kalendarzy. Pierwszy z nich można by postawić na biurku czy kuchennym blacie, zaś drugi powiesić na ścianie. Biurkowy kalendarz mógłby posiadać ekran od 5 do 7 cali, zaś ten większy, powiedzmy od 10 do maksymalnie 13. Mógłby zostać zastosowany zwykły ekran LCD, choć o wiele przydatniejszy mógłby okazać się ekran typu e-ink, nawet taki który znamy z Kindle Paperwhite. Umyślnie wskazałem ostatnią generację czytników Amazonu, ponieważ funkcja podświetlenia, a raczej naświetlenia ekranu mogłaby okazać się pomocna w wielu sytuacjach, choć nie należy zapominać o energooszczędności takiego rozwiązania i jego... "naturalności" względem kalendarza papierowego.

Jakie informacje miałyby się znaleźć na takim ekranie? Oczywiście najbardziej wyszczególnioną informację byłaby aktualna data oraz typowe dla kalendarza informacje o świętach i imieniniach. Czy na tym koniec? Oczywiście nie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wyświetlone zostały także nadchodzące dni oraz adekwatna dla dnia prognoza pogody. Podstawowe informacje: będzie padać czy nie, jaka jest przewidywana temperatura. Wystarczy. Nie ma już potrzeby przeglądania stron internetowych czy otwierania aplikacji - jeżeli jesteśmy w domu, szybki rzut oka na kalendarz i wiemy, co chcemy wiedzieć.

Na tym funkcjonalność takiego kalendarza oczywiście nie kończyłaby się. Jak większość urządzeń, które miały już swoją premierę lub dopiero będą ją miały, przedrostek "smart" znalazłby swoje zastosowanie także i w tym przypadku. Dlaczego by nie wyposażyć takiego kalendarza w opcję synchronizacji z Kalendarzem Google czy inną tego typu usługą, by zapisywane przez nas na komputerze, tablecie i smartfonie wydarzenia mogły być zapowiedziane na ekranie kalendarza stojącego na biurku?

Powyższe refleksje to zbiór przemyśleń zebranych na przestrzeni ostatniego miesiąca, kiedy to kilkukrotnie chciałem szybko zerknąć na listę wydarzeń w kalendarzu nie przerywając czynności, którą wykonywałem. Szanse na powstanie takie urządzenia są raczej nikłe, o ile faktycznie taki projekt jeszcze nie powstał. Być może nie potrafię do niego dotrzeć, dlatego jeżeli posiadacie jakiekolwiek namiary na taki gadżet, dajcie znać :)

Źródło zdjęcia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

kalendarzgoogle kalendarz