Motoryzacja

Nowe BMW M5 to potwór w owczej skórze. Zazdroszczę tym których stać na taki samochód

Grzegorz Marczak
Nowe BMW M5 to potwór w owczej skórze. Zazdroszczę tym których stać na taki samochód
Reklama

Motoryzacja nigdy nie wywołała u mnie takich emocji, jak pierwsze zetknięcie z nowym modelem BMW M5. Miałem okazję pojeździć tym samochodem nie tylko na torze, ale również w normalnych warunkach drogowych i jest to genialny kompromis pomiędzy samochodem użytkowym a sportowym.

W celu przetestowania nowego BMW M5 w ramach świetnego cyklu BMW Tech Club wybrałem się z grupą dziennikarzy na tor Bednary Driving City pod Poznaniem. Widok ustawionych w dwóch rzędach samochodów sportowych wywoła u mnie automatycznie banan na twarzy. Wiecie jak to jest - jeżdżąc na co dzień Hondą CRV z jazdą sportową ma się niewiele do czynienia (choć emocji jest porównywalnie dużo, kiedy jeździ się codziennie warszawskimi ulicami), a chyba nie ma osoby, która nie chciałaby choć raz jej zakosztować i to w tak bezpiecznych i sprzyjających warunkach.

Reklama

Do dyspozycji mieliśmy praktycznie wszystkie modele M i to w różnych wersjach - łącznie z wersją policyjną (sprawdzałem sygnały dźwiękowe, działały), ale królem tego wydarzenia było oczywiście nowe BMW M5.



Na początku przejechałem się jednak innymi modelami - między innymi M2 i M4 i muszę powiedzieć, że pomimo dynamiki, potężnych hamulców i wszechobecnych koni mechanicznych, to zdecydowanie nie są samochody dla mnie. Oczywiście właściwości jezdne i przyspieszenie robią naprawdę duże wrażenie. Nie byłbym jednak w stanie na co dzień jeździć samochodem, w którym przyspieszenie do 100 km/h wiąże się z potężnym rykiem silnika. Będąc przyzwyczajonym do klasycznych samochodów byłem w szoku, że przy takim hałasie mam na liczniku dopiero 140 km/h. Owszem krew w takim samochodzie buzuje od nawet minimalnego naciśnięcia pedału gazu - i przez 30 minut naprawdę można się świetnie w takim samochodzie bawić. Natomiast jazda samochodem tego typu na co dzień byłaby dla mnie bardzo trudna. Gdybym miał w przyszłości kiedykolwiek nabyć auto sportowe lub takie o sportowym charakterze, to szukałbym takiego samochodu, który nie zwraca tak bardzo na siebie uwagi.

I tutaj na białym koniu wjeżdża nowe BMW M5. 600 koni mechanicznych, 3,4 sekundy do setki i da się tym komfortowo jeździć poza torem. Sylwetka samochodu dla niewtajemniczonych absolutnie nie sugeruje, że mamy do czynienia z takim potworem. Mamy więc klasycznego sedana od BMW i potwora w jednym. Nie byłoby to możliwe gdyby nie nowy napęd M xDrive.


Kierowca ma możliwość indywidualnego określenia charakteru pracy układu M xDrive. Do dyspozycji jest pięć różnych konfiguracji bazujących na różnych
kombinacjach trybów DSC (DSC on, MDM, DSC off) i trybów M xDrive (4WD, 4WD Sport, 2WD). Już w ustawieniu podstawowym z włączonym DSC (dynamiczna kontrola stabilności) i 4WD układ dopuszcza niewielki poślizg tylnych kół, podczas przyspieszania na wyjściu z zakrętu, zapewniając sportowe doznania. W trybie M Dynamic (MDM, 4WD Sport) układ
M xDrive umożliwia nawet łatwo kontrolowany drift. Dla doświadczonych kierowców i do zastosowania głównie na torach do wyboru są kolejne trzy tryby, w tym sam napęd tylny 2WD. I tutaj możemy z samochodem robić praktycznie wszystko.

Reklama



Reklama

Jeżdżąc nowym M5 oczywiście nie używałem trybów z wyłączonym DSC, ale i tak doświadczenia z jazdy na torze powodowały wypieki na twarzy. Gdyby chcieć w skrócie opisać jak wygląda jazda BMW M5 w najbezpieczniejszej konfiguracji, czyli 4DW i DSC on, to można powiedzieć, że ten samochód nawet z amatora zrobi sportowego kierowcę (mówię oczywiście o jeździe na torze), bo po prostu nie daje popełnić praktycznie żadnych błędów. Jadąc więc 150 km/h robimy slalom pomiędzy pachołkami jakbyśmy robili to od lat - szybki ostry łuk nie jest dla nas żadnym problemem. Po każdym okrążeniu uczymy się, że potrafimy to robić jeszcze szybciej i szybciej. W pewnym momencie miałem wrażenie, że moje ręce zintegrowały się z kierownicą do takiego stopnia, iż samochód stał się częścią mojego ciała. Czułem dokładnie to, co samochód, a każdy sygnał, jaki przekazywało mi zawieszenie czy hamulce, był dla mnie jasny i zrozumiały, jakbym jeździł tym samochodem od lat. To było bardzo ekscytujące, ale zarazem trochę przerażające doświadczenie. Zrozumiałem bowiem czym kierują się ludzie potrafiący wydać na samochód 700 000 PLN i więcej. Tej integracji człowieka z maszyną przy tych prędkościach nie zastąpi chyba żadne inne doświadczenie.

Robiąc kolejne koło na torze w nowym BMW M5 nabierałem coraz więcej pewności siebie uświadczając się w przekonaniu, że na torze też potrafię szybko jeździć. I tak było do momentu, kiedy do samochodu nie wsiadł zawodowy kierowca. Wyłączył DSC i pokazał nam jak się jeździ sportowo BMW M5 - przy tym, co nam pokazał, moja jazda wyglądała jak przejazd emeryta z włączonym ograniczeniem prędkości.

To jednak nie jest jeszcze koniec. Miałem okazję M5 pojeździć w klasycznym ruchu drogowym. I wtedy okazało się, że samochód ten potrafi jeździć jak klasyczna limuzyna. Dostojnie, cicho i z racjonalnym poziomem spalania (ale kogo to w sumie obchodzi) pomimo V8 i 4, 4 litrów pojemności silnika (441 kW / 600 KM).

I to jest właśnie kompromis, jaki najbardziej w modelu 5M mi się podoba. Z jednej strony mam limuzynę dla każdego kto chce wygodnie i komfortowo podróżować. Z drugiej strony mamy potwora, który zapewnia nie tylko dopływ adrenaliny, ale również sportowe emocje.

Kiedyś, kiedy byłem młody i gniewny i wiedziałem wszystko najlepiej napisałbym, że wydanie 700-800 tysięcy złotych na samochód nie jest racjonalnie w żaden sposób uzasadnione i jest to po prostu czyste szaleństwo. W końcu to cena sporego mieszkania w Warszawie, za te pieniądze można przecież kupić 6 Hond CRV i jeździć nimi przez całe życie.

Reklama

Dziś rozumiem ludzi, którzy kupują takie samochody, nie wiem czy to są racjonalne decyzje z mojej perspektywy, ale na pewno za każdą z nich stoją jakieś argumenty. Nasza perspektywa postrzegania wartości produktu nie jest bowiem obowiązująca dla wszystkich. Trzeba się pogodzić z tym, że są ludzie którzy zarabiają duże pieniądze i mogą sobie pozwolić na takie wydatki. Trzeba im zdrowo zazdrościć i nie mówić im, co jest racjonalnym wydatkiem, a co nie - szczególnie kiedy patrzymy na świat pod nieco innym kątem.


Jedno jest pewne - doświadczenie z jazdy BMW M5 to coś unikalnego i jeśli kogoś stać na taki samochód, to szczerze mu zazdroszczę, nawet codziennej jazdy do pracy.

Zapraszam was też do przeczytania naszych pełnych testów innych sportowych samochodów BMW czyli test BMW M2 Competition czy test BMW M4 Competition

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama