Świat

Liczba kontynentów uległa powiększeniu: poznajcie Zelandię!

Maciej Sikorski
Liczba kontynentów uległa powiększeniu: poznajcie Zelandię!
Reklama

Nowa Zelandia kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z pięknymi krajobrazami, ekranizacjami twórczości Tolkiena, owcami i zwierzętami, których nie znajdziemy w innych częściach globu. Egzotyczny kraj, który nawet w czasach globalizacji pozostaje poza zasięgiem wielu ludzi. Ostatnio o tych ziemiach zrobiło się głośno z powodu ustaleń geologów: odżyła dyskusja na temat klasyfikacji wysp w okolicach Australii - może należy na nie patrzeć, jak na mikrokontynent?

Zelandia odkryta! Tak można w skrócie opisać treść niektórych tekstów poświęconych sprawie. Problem polega na tym, że trudno w tym przypadku mówić o odkryciu: badacze już od kilku dekad podejmowali ten temat. Nie jest zatem tak, że jakiś zespół naukowców nagle naniósł na mapę nowy obszar - raczej podano argumenty przemawiające na korzyść jednej ze stron.

Reklama

Wspomniana dyskusja dotyczy tego, jak klasyfikować Nową Zelandię: należy ją przypisać do kontynentu Australia? A może zasługuje na osobny podmiot, mikrokontynent? Jeśli przyjmie się tę drugą wersję, trzeba będzie na nowo napisać niektóre szkolne podręczniki. Sytuacja w jakimś stopniu przypomina usunięcie Plutona z listy planet Układu Słonecznego (ale też znalezienie planety X). Dodana do listy kontynentów Zelandia miałaby powierzchnię około 5 mln kilometrów kwadratowych, z czego zdecydowana większość (94%) znajduje się pod wodą. Nad jej powierzchnią unoszą się najwyższe elementy mikrokontynentu: Nowa Zelandia oraz Nowa Kaledonia, do tego grupa mniejszych wysp.

Obszar ten kilkadziesiąt mln lat temu oderwał się od Australii, posiada dość dobrze zarysowane granice, odznacza się różnorodnością skał i spełnia jeszcze kilka kryteriów, dzięki którym można na te ziemie patrzeć, jak na kontynent. Czy tak się stanie? Tu dochodzimy do kluczowej kwestii: nie ma ciała, które stwierdza, że jedne ziemie są kontynentem, a inne nie - twórcy artykułu poświęconego Zelandii nie wyślą zgłoszenia do instytucji, która to unormuje. Warto podkreślić, że problem jest np. z Eurazją: dzielić ją na dwa kontynenty czy uznawać za jeden? Brak jednoznacznej odpowiedzi, wszystko zależy od tego, jak spojrzeć na temat: geologicznie, kulturowo, historycznie?

Zelandia może zaistnieć jako mikrokontynent, jeśli komuś będzie na tym zależało i globalnie zostanie to przyjęte. Najprawdopodobniej jednak tak się nie stanie - stoją za tym polityka i ekonomia. Tworzenie od nowa map nigdy nie będzie wszystkim na rękę. A nowa klasyfikacja mogłaby rozpocząć proces, który wywołałby spory na arenie międzynarodowej. Państwa kłóciłyby się o strategiczne miejsca, złoża, prawa do połowów itp. Powodów do konfliktów na tym tle jest dzisiaj dużo i to bez ingerencji w mapy. Zelandia tylko dolałaby oliwy do ognia.

Niektórzy podchodzą do sprawy, jak do odkrycia, ale pojawiają się głosy, iż ta oczywista sprawa nie wywoływałby takich emocji, gdyby ludzie skupili się na badaniu swojej planety, głównie słabo opisanego dna oceanów. Niejednokrotnie słyszalnym już zarzuty, że interesujemy się powierzchnią Marsa czy Księżyca, że wiele uwagi poświęcamy księżycom Jowisza czy Saturna, a odwracamy wzrok od tego, co dzieje się na naszej planecie. Może środki i narzędzia kierowane do tamtych prac należałoby inaczej wykorzystać? Do gazowych olbrzymów w najbliższym czasie nie dotrzemy, a eksploracja dna morskiego mogłaby przynieść odpowiedzi na istotne pytania. To jest w naszym zasięgu i pomoże rozwiązać niektóre kwestie - w tym pozwoli określić, ile mamy kontynentów...

Reklama


/\/>

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama