Doskonale pamiętam, jak jeszcze nie tak dawno Linuksa stawiano w roli leku na całe zło spowodowane przez komercyjne, płatne oprogramowanie. System oparty na "wolnej idei" miał sprawdzić się w każdym zastosowaniu. I rzeczywiście, świat dzięki Linuksowi się zmienił. Nie można sobie wyobrazić globalnej infrastruktury bez tego systemu. Pośrednio, odmienił on również oblicze technologii mobilnych. Okazuje się jednak, że nie wszędzie Linux jest receptą. Może być również... utrapieniem.
Zapewne wielu z Was z Linuksa korzystało. Jestem pewien również, że z owoców jego istnienia każdy z Was korzysta na co dzień - czy to w smartfonach (gdzie Android uważany jest za jego forka), czy to przeglądając zasoby globalnej sieci (ileż to infrastruktur działa dzięki Linuksowi?). Wkład tego systemu w to, jak wygląda technologiczny świat jest nieoceniony i z tym kłócić się nie zamierzam. Ta historia wskazuje jednak, że na zbyt mocnym parciu ku przejściu na wolne oprogramowanie można się nieźle "przejechać". Mowa o Monachium, którego infrastruktura biurokratyczna postanowiła przejść w całości na wolne oprogramowanie. Po ponad dekadzie, urzędnicy tego żałują.
Sprawę miałem dla Was przyjemność opisywać przy okazji pierwszych sygnałów z Monachium, które wskazywały na rychłe porzucenie tego pomysłu. Urzędnicy w 2003 roku wpadli na pomysł, by uniezależnić się od komercyjnego oprogramowania i stąd zrodził się pomysł na "LiMux'a". W 2009 dokonano ostatecznego przejścia - 15 000 pecetów przeniosło się na wolne oprogramowanie i kosztowało to podatników 32 miliony dolarów. W zeszłym roku, po analizie sytuacji w urzędach Accenture orzekło, iż użytkownicy uzyskiwaliby lepsze wsparcie, gdyby w Monachium królował jednak Windows 10 oraz pakiet Office. Wtedy nie brano tego raportu na poważnie, bo wspomniany wyżej podmiot jest partnerem... Microsoftu.
Powodem dla którego po raz kolejny przyjrzano się kwestii oprogramowania w urzędach jest również stanowisko nowego burmistrza Monachium, który w eksperymencie "LiMux" widział przede wszystkim niepotrzebną rozrzutność. Eksperci przy okazji tej sytuacji wskazywali nie tylko na problem w samym oprogramowaniu, ale również słabe wsparcie. To z kolei uwarunkowało niskie zadowolenie z nowej infrastruktury w urzędzie.
Okazało się, że wolne oprogramowanie również rodzi koszty
Koszty wdrożenia nowego oprogramowania do urzędu nie kończą się przecież na jego instalacji, zatrudnieniu wykwalifikowanych osób. Urzędników z obsługi rozwiązania należy przeszkolić i zapewnić im stałe, profesjonalne wsparcie w razie sytuacji awaryjnych. Tych z powodu specyfiki projektu LiMux było mnóstwo. Dodatkowo, na niekorzyść tego pomysłu wpływał fakt, iż Monachium było jedynym miejscem, w którym zaprowadzono taki porządek. Inne instytucje w państwie korzystały z oprogramowania Microsoftu - Windows oraz Office. Cały czas borykano się z problemami z kompatybilnością.
Czyli - problem z Linuksem w urzędzie nie ma tylko wymiaru ideologicznego (jakby się mogło wydawać po tym, jak okazało się, że nowy burmistrz był przeciwny pomysłowi), ale ma też mocne podstawy w praktyce. Spójrzmy - Linux w takiej instytucji może być problematyczny, a to zwiększa potrzebne nakłady funduszy na wsparcie. Dogranie tego wszystkiego w dalszej perspektywie czasu może okazać się droższe, niż korzystanie z w pełni wspieranego, aczkolwiek płatnego oprogramowania.
Warto dodać, że w 2014 roku, burmistrz Monachium szacował, iż powrót do środowiska Windows miałby kosztować podatników zaledwie 3,5 miliona dolarów (znacznie mniej, niż zaprowadzenie nowego ładu w 2009 roku...). Dodatkowo, biorąc pod uwagę pełne wsparcie systemu oraz uproszczenie większości kwestii dzięki stuprocentowej kompatybilności, urząd może szukać w tym rozwiązaniu ucieczki od sporych kosztów utrzymania obecnej infrastruktury.
A zatem - wolne oprogramowanie nie zawsze musi się sprawdzić. To nie wina Linuksa, że eksperyment się nie powiódł. Pomysłodawcy nie wzięli pod uwagę sporej ilości kwestii, które przemawiały przeciw przejściu na ten system. Sprawę rozpatrzono jedynie przez pryzmat chwilowych korzyści, jakie mogłyby płynąć z korzystania z wolnego oprogramowania. Nikt nie zastanowił się nad długofalowym oddziaływaniem tej decyzji. Dlatego też podtrzymuję swoje zdanie - zawinili ludzie. Efekt? Do 2020 roku Monachium ma przejść z powrotem na środowisko Windows.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu