Wczoraj Kamil poświęcił tekst przecenom, na jakie zdecydowała się Nokia w Stanach Zjednoczonych. Jej flagowy model – Lumia 900 zaledwie po kilku miesi...
Wczoraj Kamil poświęcił tekst przecenom, na jakie zdecydowała się Nokia w Stanach Zjednoczonych. Jej flagowy model – Lumia 900 zaledwie po kilku miesiącach od wprowadzenia na rynek został przeceniony w ofercie operatora AT&T ze 100 dolarów do 50 dolarów. Fanów fińskiej korporacji muszę zmartwić – firma ma dużo poważniejsze problemy, niż konieczność przeceny flagowca.
Za dwa dni Finowie zaprezentują raport finansowy za II kwartał bieżącego roku. Zdecydowana większość obserwatorów rynku spodziewa się bardzo złych wyników – dyskusje dotyczą dziś jedynie tego, jak źle było w ostatnich miesiącach i czy jest jeszcze szansa na odbudowę tego biznesu. Cena akcji Nokii nieustannie spada i przekracza niebezpieczne progi. Wpływ na to ma nie tylko wspomniany raport, ale też zapowiedziana obniżka cen Lumii 900 w USA. Inwestorzy doszli do wniosku, iż to desperacki ruch decydentów fińskiej korporacji. Oficjalnie mówi się oczywiście o naturalnym działaniu wynikającym z cyklu realizacyjnego modelu, ale brzmi to niedorzecznie – gadżet jest na rynku kilka miesięcy i przecenianie go o połowę faktycznie wygląda na krzyk rozpaczy.
Zresztą, jak tu nie mówić o rozpaczy, gdy sytuacja firmy na dwóch strategicznych rynkach (USA i Chiny) wygląda tragicznie. Udziały platformy Windows Phone w rynku amerykańskim są bardzo niskie, a i w tym segmencie Nokia przegrywa z Samsungiem i HTC. Biorąc pod uwagę rozmach z jakim promowany był model Lumia 900 i pieniądze wpompowane w marketing tego smartfonu, można mówić o klęsce.
Sytuacja w Chinach też nie należy do najlepszych. Stephen Elop przyznał, iż Nokia nie poradziła sobie w tym kraju, tak jak wcześniej zakładano. Niedawno zamknięto dwa z czterech sklepów Nokii w Państwie Środka, co źle rokuje na przyszłość. CEO korporacji przekonuje, iż sytuację odmieni budżetowy model z WP 8 (tańszy od słuchawki Lumia 610), ale jakoś ciężko brać te słowa na poważnie. Do tego może być dodany także policzek, jaki Nokii ma szanse wymierzyć Jolla. Ten startup założony przez byłych pracowników fińskiej korporacji zamierza rozwijać porzucony przez nią projekt MeeGo i wbrew pozorom nie są oni skazani na pożarcie. Jeśli Jolla zakorzeni się w Chinach, to Nokia będzie musiała przyznać, że popełniła spory błąd rezygnując z własnego OS. O ile firma przetrwa do tego momentu. I tu dochodzimy do kwestii najważniejszej.
Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Nokia jedzie już na oparach i kończą się jej nie tylko opcje manewru, ale też pieniądze na dalsze funkcjonowanie. Analitycy odradzają inwestowanie w tę firmę, a jej akcje uznawane są za papier bez większej wartości (dosłownie i w przenośni). Sytuacja zapewne pogorszy się za dwa dni (to może być dla Nokii czarny czwartek). Coraz częściej pojawiają się także opinie, które wskazują, iż możliwe są różne scenariusze – bankructwo jest jednym z nich, ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest przejęcie przez inną firmę. Kapitalizacja Nokii faktycznie może zachęcać wiele korporacji z różnych sektorów gospodarki do kupna fińskiej legendy. Pojawiają się także propozycje, by Nokia spróbowała jeszcze z platformą Android. W obecnej sytuacji taki ruch można określić jednym słowem: szaleństwo.
Najbliższy czwartek raczej nie wyjaśni zbyt wiele w kwestii przyszłości firmy, ale być może na jakiś czas ustabilizuje sytuację Nokii – skoro przedstawione zostaną już wszystkie złe informacje, to nowe nie powinny się zbyt szybko pojawić. Choć w tym przypadku wszystko jest możliwe…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu