Nintendo robi niezłe zamieszanie na rynku gier mobilnych i na pierwszy rzut oka może się okazać nowym królem tego segmentu. Jest to o tyle ciekawe, że przecież dopiero co na ten rynek weszli, a w swoim portfolio nie mają dziesiątek mobilnych produkcji.
Ten wykres pokazujący przychody z gier w dniu ich startu, bazujący na danych SensorTower, mówi naprawdę dużo. Widzicie na nim 4 świetnie zarabiające gry mobilne. Zobaczcie kto zajmuje trzy pierwsze miejsca i jak smutny jest król z ikonki wielkiego przecież hitu - Clash Royale. Z tym Pokemon Go to jak sami wiecie nie do końca chodzi o Nintendo, raczej o ich udział w marce i kojarzenie gier z sympatycznymi stworkami z konsolami japońskiego koncernu. Kilka dni temu pisałem o tym jak wielkim sukcesem finansowym jest Pokemon Go, a tymczasem wykres doskonale pokazuje, że już samo Nintendo radzi sobie na tym nieznanym dla nich przecież rynku wręcz fantastycznie.
Super Mario Run dostępne jest póki co jedynie na iOS, mimo tego udało mu się wygenerować w dniu premiery przychód na poziomie 8,4 milionów dolarów. Aż strach pomyśleć jak zmienią się te dane gdy gra wreszcie pojawi się na Androidzie. Warto nadmienić, że w przypadku Super Mario Run za darmo dostępny mamy jedynie wycinek całej gry, by ją odblokować, należy zapłacić.
Fire Emblem
Fire Emblem, Fire Emblem - co to jest właściwie Fire Emblem, zapytacie. Nie pytały jednak o to osoby, które w dniu debiutu (czwartek - platformy iOS i Android) wygenerowały 2,9 miliona dolarów przychodu. Fire Emblem: Heroes to pierwsza mobilna odsłona gry z popularnej konsolowej serii. Tu jednak nie odblokowywano zawartości za opłatą, zdecydowano się na bardziej klasyczne podejście do tematu gier mobilnych. Jest tu więc free-to-play z mikrotransakcjami, ale zrealizowanymi w typowym dla Japończyków stylu. Za prawdziwe pieniądze nie otrzymujemy bowiem diamencików, kryształków czy monetek ułatwiających i przyspieszających zabawę. Za pieniądze losujemy (słowo klucz) bohaterów. Mówi się, że „wylosowanie postaci z pięcioma gwiazdkami to… 3% szansy”. Oznacza to więc, że gracze Fire Emblem Heroes mają frajdę z samego losowania, trzymają kciuki za dobrą nagrodę i podoba im się tego typu hazard. Sam nigdy się w takie rzeczy nie bawię, nie przepadam za rozczarowaniem, ale sami doskonale wiecie jak chętnie ogląda się na YouTube otwieranie skrzynek w CS:GO. A to przecież ten sam mechanizm, gdzie może wypaść coś fajnego lub totalnie słaby wirtualny przedmiot. Ale czy to jedyny powód tak dużego sukcesu Fire Emblem: Heroes? - gra przecież wspiera się marką znaną tylko wąskiej grupie odbiorców interesujących się japońskimi RPG, czy raczej mieszanką jRPG i strategii.
Jakość Nintendo
Kiedy Nintendo przymierzało się tylko do gier mobilnych, pojawiło się zarówno wiele oczekiwań jak również obaw. Bezmyślne eksploatowanie znanych marek i produkcje robione na kolanie? Trudno bowiem porównywać tworzenie wielkiej kobyły jRPG czy dużej platformówki z grą mobilną. Po pierwsze - nikt nie oczekuje tak skomplikowanych produkcji po grach na smartfony czy tablety, z drugiej nikt nie chce zrobić ze znanej marki biednej „popierdółki” nie spełniającej standardów. Nintendo swoje standardy pielęgnuje od wielu lat i widać to doskonale po grach wypuszczanych na japońskich konsolach. Takie na przykład Wii U ma słaby katalog produkcji, ale wystarczy wziąć którąkolwiek z gier Nintendo na ten sprzęt by zacząć poważnie zastanawiać się nad jego zakupem. To często niezwykle dopracowane perełki, którym nie dorastają do pięt produkcje konkurencji. I wygląda na to, że to samo podejście zastosowano w przypadku gier mobilnych.
Wystarczy włączyć, choćby na chwilę, Super Mario Run czy Fire Emblem: Heroes by poczuć tę magię Nintendo i przywiązanie do detalu. Tu wszystko wydaje się dopracowane, czuć pracę włożoną w drobiazgi. Zaryzykuję stwierdzenie, że japoński koncern chce przenieść doświadczenie płynące z gry na konsoli na produkcje z rynku mobilnego, choć przecież ten rządzi się zupełnie innymi prawami. Czy to zawsze oznacza sukces? Nie - spójrzcie na Square Enix, które od dawna walczy z tym trudnym rynkiem. Ok, są gry z serii Final Fantasy - na swój sposób magiczne, niesamowite przygody, które powinien poznać każdy fan elektronicznej rozrywki. I platformy mobilne nie wydają się być złym miejscem do takiej zabawy. Tymczasem tu coś nie działa, tam coś nie działa, a cena najczęściej jest zaporowa i taniej wyjdzie kupienie gry na oryginalnym nośniku. Nintendo tego błędu nie popełnia i tworzy swoje produkcje od początku do końca patrząc zarówno na platformę jak i rynek. A może właśnie wprowadza na niego nowe zasady i to najwięksi gracze będą musieli się jakoś dostosować?
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu