Felietony

Ragnarok Online. MMORPG, którego nikt nie pokonał.

Artur Janczak
Ragnarok Online. MMORPG, którego nikt nie pokonał.

Obecnie na rynku mamy wiele różnych produkcji MMORPG. Niekwestionowanym królem nadal pozostaje World of WarCraft, ale poza nim mamy przecież takie: Guild Wars 2, Final Fantasy XIV, Black Desert Online i masę innych. Naprawdę jest w czym wybierać i praktycznie każdy, znajdzie tytuł idealny dla siebie. Oprócz mnie.

Ja niestety, cały czas tkwię w przeszłości, gdzie jedynym tego typu produktem, który się dla mnie liczył, był Ragnarok Online. Gra wydana w 2002 roku przez Gravity Corp. stała się moją ulubioną. Spędziłem z nią tysiące godzin, bawiłem się na dziesiątkach serwerów i przez naprawdę długi czas nie miałem dość. Byłem na tyle zafascynowany tym MMORPG-iem, że nauczyłem się języka skryptowego, dzięki któremu mogłem zmieniać i dodawać elementy świata. Dekadę temu wydawało mi się, że lepszej produkcji z tego gatunku nie znajdę i niestety, nadal tę opinię podtrzymuję. Problem w tym, że od dawna do Ragnarok Online nie zaglądam, a następcy nigdy nie znalazłem. Choć próbowałem wielokrotnie.

Pierwsze próby

Kiedy zacząłem odczuwać pewne znużenie RO na rynku ukazał się właśnie dodatek do Guild Wars o nazwie Nightfall. Pamiętam, że dzięki magazynowi CD-Action miałem możliwość sprawdzić podstawową wersję gry przez bodajże 14 dni. Byłem pod dużym wrażeniem, zarówno skali świata, jak i oprawy wizualnej. Początki były ciężkie, gdyż zasady mocno odbiegały od tego, co znałem z Ragnaroka. Niemniej, brnąłem dalej i starałem się przejść samotnie wątek główny. Przez pewien czas nie miałem większych trudności, kiedy to już zaznajomiłem się z podstawami. Niestety, w pewnym zadaniu nie byłem w stanie pokonać bossa. Próbowałem wzmocnić swoją postać, udać się w inny rejon świata, a także nadrobić misje poboczne, lecz moje starania spaliły na panewce. Nikt z mojego kręgu znajomych nie grał w GW, więc w końcu odpuściłem i zakończyłem swoją przygodę z tym tytułem. Kolejnym wyborem był World of WarCraft.

W uścisku Blizzarda

Tutaj już nie musiałem się obawiać, że znów trzeba będzie przemierzać krainy w pojedynkę. Wiele znanych mi osób już od dawna grało w WoW-a, więc w końcu i ja się złamałem. To, co udało się stworzyć deweloperowi, budziło podziw. Może nie sama grafika, gdyż ta nie robiła takiego wrażenia - miałem już za sobą pierwszą odsłonę Crysis, ale jako całość prezentowała się fenomenalnie. Ilość opcji, wielkość mapy, setki questów i wiele więcej. Kiedy znajomi chodzili na rajdy, ja musiałem wykonywać jakieś mało interesujące zadania. Samej walki nie było aż tak dużo, a przyzwyczajony do masakrycznego grindu z RO, odczuwałem pewien niedosyt. Dałem jednak grze szansę i brnąłem dalej. Doczekałem się pierwszego mounta, dołączyłem do gildii i wszystko zaczynało nabierać sensu. Tak przynajmniej mi się wydawało. World of WarCraft może i był wspaniały, ale na dłuższą metę nie odczuwałem dużej przyjemność, gdy w niego grałem. Włączałem klienta, wykonywałem questy, ale nie było w tym żadnej frajdy. Porzuciłem więc to MMORPG na dobre dziesięć lat. Kilkanaście dni temu próbowałem wrócić, ale nic się nie zmieniło. Nadal ten tytuł nie daje mi przyjemności, jakiej oczekuję.

Upragniony Sequel

W sieci pojawiły się pierwsze informacje o kontynuacji Ragnarok Online. Dwójka miała przejść w trójwymiar, rozbudowano masę elementów, a do tego twórcy obiecywali wiele nowości i usprawnień względem pierwowzoru. Do premiery było jeszcze daleko, więc szukałem kolejnego zamiennika. Gier MMO w formacie Free2Play nie brakowało. Sprawdzałem jedną za drugą, aby tylko zabić czas do nadejścia sequela RO. Przewinęły się wtedy takie produkcje jak: Lineage II, Mu Online, Aion, TERA, Myth War Online czy Maple Story. Na moje nieszczęście, w żadnym z tych tytułów nie zagrzałem długo miejsca. Ciągle mi coś nie pasowało. Zaczynając od oprawy wizualnej, poprzez rozgrywkę, na mało ciekawym świecie kończąc. Nic nie było w stanie wypełnić pustki po tym pierwszym sieciowym RPG-u. Wracałem więc do Ragnaroka. Nie spędzałem z nim już tylu godzin, ale wciąż dawał mi masę frajdy. Testowałem kolejne klasy, zmieniałem buildy, starałem się wykonywać najtrudniejsze zadania w pojedynkę i szukałem nowych sposobów na urozmaicenie całej zabawy. Ludzi na serwerach było coraz mniej, starzy wyjadacze nie myśleli już o powrocie do dzieła Gravity, a ja czekałem na sequel.

Ragnarok Online 2 okazał się pomyłką

W końcu nadszedł ten dzień. Premiera drugiego RO. Całość ruszyła z impetem, ale po pierwszych godzinach wiedziałem, że magii i klimatu jedynki w nim nie uświadczę. Gra prezentowała się słabo. Duże puste lokacje, oprawa nie dorównywała choć trochę produkcjom, które wtedy były na rynku. Walki były miałkie i bez polotu, a muzyka irytowała na każdym kroku. Niby nie brakowało postaci i potworów, które znałem i uwielbiałem, ale to już nie było to. Ewidentnie, deweloper mocno inspirował się innymi tytułami MMORPG, które nigdy nie trafiły w moje gusta. Nie było rzutu izometrycznego, pięknych animacji, fenomenalnie zaprojektowanych przeciwników i wiele więcej. Ragnarok 2 nie odniósł sukcesu poprzednika, został mocno skrytykowany przez fanów i dość szybko serwery zaczęli opuszczać kolejni gracze. Twórcy ratowali się, dodając różne rzeczy, ale było już za późno. Nie pozostawało nic innego, jak odpuścić sobie i skupić się na innych tytułach.

Guild Wars 2 i wielkie zaskoczenie

ArenaNet wydała drugą odsłonę popularnego Guild Wars. Z początku w ogóle nie interesowałem się tą grą, ale otrzymałem darmową kopię i postanowiłem ją sprawdzić. Ko mojemu zdziwieniu, GW2 okazało się naprawdę dobre. Początek przygody nie był tak nużący, jak w wielu innych MMORPG-ach. Potyczki były dynamiczne i widowiskowe. Na mapach ciągle coś się działo. Miasta były atakowane przez potwory, questy nie były monotonne, a fabuła zachęcała do dalszej zabawy. Po wielu latach poszukiwań wydawało mi się, że w końcu mi się udało. Dziś jednak wiem, że tak się nie stało. Może i poświęciłem tej produkcji sporo czasu, ale nie dotarłem do końca wątku głównego. Nie wziąłem udziału w ważnych wydarzeniach i nie sprawdziłem kilku profesji. Guild Wars 2 mogę jednak uznać za drugi najlepszy tytuł tego typu. Ja chyba mam po prostu jakiś problem z grami w 3D na taką skalę. Udowodniło to również Black Desert Online, gdzie oprócz fenomenalnego systemu walki, cała reszta wydawała mi się nudna i pusta. Jako wielki fan Final Fantasy oczekiwałem, że odświeżona wersja czternastej odsłony ma szansę coś zmienić. Jak się pewnie domyślacie i ten plan nie wypalił.

Duchowy spadkobierca Ragnarok Online, Tree of Savior

Ludzie odpowiedzialni za mojego ulubionego MMORPG-a zabrali się za kolejną produkcję. Mowa tutaj o Tree of Savior. Gra prezentowała się całkiem dobrze, była połączeniem dwuwymiarowych elementów z technologią 3D, a rozgrywka bazowała na tym, co znałem od lat. Na łamach Antyweb opisałem swoje pierwsze wrażenia sprzed dwóch lat. Teraz mogę napisać, że ToS spełnił swoje zadanie, ale tylko na krótką metę. Spora ilość błędów, które nie były widoczne na początku, pewna wtórność i nieco mniej rozbudowany system walki względem RO doprowadziły, że ostatecznie odbiłem się od tego tytułu. Nie wiem, jak prezentuje się dziś, ale myślę, że warto by to sprawdzić. Możliwe, że gra została usprawniona i rozbudowana, choć pewności nie mam. Nikt wśród moich znajomych nie grywa w tę produkcję, a w sieci nie natknąłem się, aby Tree of Savior okazał się sukcesem. Pozostaje więc stary i poczciwy Ragnarok Online, którego serwery nadal są dostępne.

Problem tkwi we mnie

Zdaję sobie sprawę, że gust mi się zmienił. Niegdyś poświęcałem wiele czasu na jRPG-i, RTS-y i oczywiście Ragnaroka. Teraz przede wszystkim królują u mnie FPS-y, PUBG, widowiskowe gry TPP, czy mocno wymagające Dark Souls. Jednak wciąż czuję niedosyt i cały czas sprawdzam obecne MMORPG-i, ale nic mnie nie zachwyciło na tyle, aby chociaż spróbować i przetestować. Prontera, polowanie na duże Poringi, wieczny grind za kartami i niesamowite WoE. Tego nigdy nie zapomnę i z przyjemnością wracam pamięcią do czasów, gdy z gildią bawiliśmy się w Ragnarok Online. Nie wydaje mi się jednak, aby cokolwiek mogło przebić ten tytuł. Nostalgia i czas nad nim spędzony odbiły na mnie swoje piętno na zawsze. Żałuję, bo wiem, że miliony ludzi zachwyca się wielkimi i wypełnionymi po brzegi zawartością RPG-ami sieciowymi, a do mnie one nie trafiają. Graliście kiedyś w RO? Znacie serwer KDR? Dajcie znać w komentarzach. Może okaże się, że nie tylko ja borykam się z takimi problemem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu