W erze internetu i mediów społecznościowych każde zdanie może mieć ogromne konsekwencje dla naszej kariery zawodowej. Coraz częściej słyszymy o przypadkach zwolnień z powodu kontrowersyjnych wpisów, które pracodawcy nie tolerują. Pracownicy - zatrudnieni w administracji publicznej czy w prywatnych firmach, muszą być szczególnie ostrożni w tym, co i gdzie publikują.
Przykładem dramatycznych (ale czy nie takich zasłużonych?) skutków nieodpowiedzialnych wpisów w mediach społecznościowych - jak podaje Telepolis za Dziennikiem Gazetą Prawną jest historia urzędnika z Szczecina. Jego ksenofobiczne komentarze na temat uchodźców z Ukrainy doprowadziły do utraty pracy. Mimo próby obrony rzecz jasna przysługującej mu wolności słowa, sąd przyznał pracodawcy rację, uznając, że negatywne wypowiedzi w takim kontekście naruszają zasady profesjonalizmu i etyki. Wolność słowa nie oznacza bowiem, że możemy mówić co chcemy: za swoje słowa musimy potrafić również wziąć odpowiedzialność.
Polecamy na Geekweek: Dostałeś e-mail od Google czy Microsoftu? Uważaj, to może być oszustwo
Prywatne firmy również chronią swój wizerunek i reagują na ksenofobiczne lub nienawistne komentarze swoich pracowników w mediach społecznościowych. Fotografowanie się w budynkach konkretnej firmy lub z jej produktami (a zwłaszcza tymi, które nie wyszły jeszcze na rynek) - może skutkować utratą pracy, co mnie absolutnie nie dziwi. Jesteśmy zobowiązani do tego, aby strzec wizerunku pracodawcy w każdym względzie.
Czego pracownikowi robić nie wolno?
Eksperci zalecają pracownikom, by przestrzegali kilku zasad ostrożności podczas korzystania z mediów społecznościowych. Przede wszystkim, unikajmy publikowania treści, które mogą zostać odebrane jako obraźliwe, dyskryminujące lub szkodzące innym grupom społecznym. Warto także dokładnie zapoznać się z polityką wewnętrzną swojej firmy w zakresie używania mediów społecznościowych w kontekście pracy. Kluczowe jest również rozróżnienie między wolnością słowa a odpowiedzialnością za swoje wypowiedzi. Choć wolność słowa jest fundamentalnym prawem, powinniśmy zdawać sobie sprawę, że jej wykorzystanie niesie za sobą pewne konsekwencje. Wypowiedzi online powinny być zgodne z obowiązującymi normami etycznymi i nie powinny szkodzić naszej reputacji ani reputacji pracodawcy.
Warto pamiętać, że to, co publikujemy w internecie, pozostaje tam na zawsze. Dlatego zanim opublikujemy kontrowersyjne lub emocjonalne treści, zastanówmy się, czy warto ryzykować swoją przyszłość zawodową. Może być korzystne włączenie prywatnych ustawień konta, aby ograniczyć dostęp do naszych postów jedynie dla bliskich znajomych. W dzisiejszych czasach media społecznościowe są potężnym narzędziem komunikacji, ale jednocześnie stanowią pole minowe dla naszej kariery zawodowej.
Szczególnie w sytuacji, gdy chcemy zajmować eksponowane stanowiska - warto zastanowić się nad "przepatrzeniem" naszego profilu lub zablokowaniem go przed dostępem dla osób niezweryfikowanych / nieznajomych. To może pomóc w tym, aby po pierwsze - nie narazić się przyszłemu pracodawcy i po drugie: upewni nas w tym, że nic, czym nie chcielibyśmy się dzielić ze wszystkimi - trafi do szerszej publiki. Internet stał się przestrzenią publiczną już dawno i dziwię się, że ludzie tak słabo przywiązują uwagę do swoich profilów w mediach społecznościowych. Nic nie usprawiedliwia za to hejtu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu