HomePod mini okazał się wielkim hitem, który nawet w naszym kraju, pomimo że Apple nie oferuje go własnymi kanałami, nieźle się sprzedaje. Wypadkowa atrakcyjności / jakości i ceny powodowała, że już w dniu premiery pisałem, że to produkt skazany na sukces. Jednak o jego prekursorze, dużym HomePodzie koncern z Cupertino z pewnością chciałby jak najszybciej zapomnieć. Informacje, które przekazują kupujący wyprzedawane z magazynów resztki wskazują, że była to wtopa nawet większa, niż się powszechnie sądziło.
Nie wszystko Apple co się świeci, oryginalnych HomePodów prawie nikt nie kupił
Dobry i przegrany
Raptem wczoraj pisałem felieton o wpadkach Microsoftu z ostatniej dekady, w którym opisywałem szereg świetnych produktów lub pomysłów, które zupełnie na rynku poległy. HomePod można zaliczyć do tej samej kategorii, to świetnie zaprojektowany, doskonale grający produkt, który został tak wypozycjonowany i wyceniony, że odwrotnie od małego brat, w dniu premiery był skazany na porażkę.
Inteligentne głośniki to specyficzna kategoria, nie jest to sprzęt dla audiofilów, tylko narzędzie dla fanów smart home, a jako taki, kupowane jest najczęściej do wszystkich, albo większości pomieszczeń. W przypadku Amazon Alexa czy Google Asystenta wybór urządzeń z różnych półek cenowych był ogromny i wyposażenie domu w ten sposób relatywnie tanio dało się łatwo zrobić.
Cena czyni cuda
W przypadku Apple było zupełnie odwrotnie, HomePoda wyceniono na 349 dolarów, uzasadniając to jakością dźwięku jaką oferuje. To mogłoby się sprawdzić np. w salonie, przy czym ludzie zwracający uwagę na jakość tak bardzo z pewnością musieliby kalkulować zakup dwu egzemplarzy, aby móc je sparować.
Ale jeśli HomePoda chcielibyśmy dodatkowo postawić w innych pomieszczeniach, koszty zakupu rosły do ogromnych rozmiarów. Nie wspomnę, że Siri też sama w sobie nie była, i w sumie nie jest dalej na tyle dobra, żeby przekonać kogokolwiek do tak dużych wydatków. Gdyby HomePod pojawił się razem z mini, historia mogłaby potoczyć się inaczej, a tak Apple odnotowało jedną z większych porażek rynkowych ostatnich lat.
HomePod? Pierwsze słyszę...
Po roku praktycznie przestano o głośniku Apple w ogóle mówić. Gdyby w tamtym czasie znikł z oferty, niewiele osób by to pewnie zauważyło. Jednak prawdziwą skalę tej porażki pokazują być może dopiero aktualne wyprzedaże. Nie wiem czy się zorientowaliście, że jakiś czas temu żywot tego produktu oficjalnie zakończono, a Apple obniżyło jednocześnie cenę egzemplarzy, które pozostały jeszcze w magazynach do 299 dolarów.
To skłoniło niektórych klientów do zakupów last minute tych głośników, a część z nich sprawdziła z ciekawości, kiedy zostały wyprodukowane dostarczone im egzemplarze. Jak się okazało, głośniki trafiające dziś do klientów pochodzą z okresu sprzed lub tuż po premierze, czyli zostały wytworzone na przełomie 2017/2018 r. W dyskusjach na Twitterze najmłodszy egzemplarz jaki opisano, pochodził z połowy 2018 r.
Głośniki miały też oprogramowanie adekwatne do okresu, w którym miano je wyprodukować. To wszystko oznacza, że Apple przez cały ten okres nie wyprzedało nawet pierwszego zamówionego rzutu swoich głośników. Przypomnę, firma jest znana z tego, że ich system logistyczny został tak zoptymalizowany, aby stany magazynowe były utrzymywane na najniższych możliwych poziomach.
Czy firma wyciągnęła z tej porażki konstruktywne wnioski? W przypadku HomePoda mini z pewnością tak. Jak na produkt Apple i rynek który atakuje, jest świetnie zaprojektowany i bardzo dobrze wyceniony. Mam czasem wrażenie, że nowym HomePodem będą słuchawki AirPods Max. Z drugiej strony, może być tak, że jest to produkt przeznaczony dla audiofili (z przyczyn wizerunkowych) i z założenia niszowy. W przypadku HomePoda z pewnością tak nie było...
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu