Nie sądziłem, że w mediach społecznościowych jest w stanie mnie coś zaskoczyć. A tu proszę - okazuje się, że da się to zrobić. Najpierw na świecie pojawił się Clubhouse, a potem zaczęto go kopiować do innych miejsc. Najlepiej poszło to na Twitterze, który stworzył pokoje głosowe (Twitter Spaces). Potencjał tej funkcji wykorzystałem w celu komunikacji ze swoimi odbiorcami.
Wszystko stało się przez sprawę Krzysztofa Kononowicza wykorzystywanego przez szajkę patotwórców w serwisie YouTube (na co Google nie reaguje lub reagować nie chce). Wokół sprawy wytworzył się całkiem potężny front, którzy mi dobrze życzą w tej sprawie oraz obserwują co dalej dzieje się z tzw. "Uniwersum". Temat przetoczył się z ogromnym hukiem w polskich mediach i to jeszcze nie koniec. Co tydzień (z pewną przerwą) od jakiegoś czasu organizuję pokoje głosowe: zazwyczaj w soboty o godzinie 18:00 lub 20:00.
Głos jest bardziej intymny, hejtu jest mniej
Dzięki temu, że zwracasz się do swoich odbiorców w czasie rzeczywistym za pomocą głosu, Twoi odbiorcy nawiązują z Tobą bardzo ważną więź. Nie wiem jak Wy, ale gdy mogę porozmawiać z istotnymi dla mnie twórcami, czuję się lepiej, staje się częścią tego co kreują. Widząc to, że wokół mnie skupiło się naprawdę sporo osób czekających na to, co powiem: uznałem, że Twitter Spaces będzie odpowiednim pomysłem. I trzeba przyznać, że to "zażarło" - przez jeden pokój przetoczyło się ponad 2 tysiące osób. Nie każda z nich się wtedy wypowiedziała. Zazwyczaj jest stała "loża" rozmawiających, pojawiają się istotni dla sprawy goście, bardzo rzadko pojawia się hejt.
Dzisiaj wielu twórców organizuje "lajwy" na YouTube przy okazji włączając "donejty", w których odbiorcy mogą podziękować za dotychczasową działalność za pomocą paru groszy i jednocześnie, wypowiedzieć się czy to za pomocą tekstu, czy też głosu. Mnie nie bardzo odpowiadała ta idea: gdybym zaczął monetyzować akurat ten temat, przestałbym być wiarygodny. Poza tym, radzę sobie w życiu i nie potrzebuję wyciągać ręki po pieniądze. Więc takie miejsce będzie okej. Wiem, w USA już funkcjonują biletowane pokoje, "Superobserwujący", ale chyba nie ma sensu tego używać. Nie w moim przypadku. I nie teraz. Gdybym chciał zarabiać pieniądze, to poszedłbym w całości w YouTube.
Pokoje na Twitterze mogą zostać nagrane: o ile ich twórca zaznaczy odpowiednią opcję podczas planowania / rozpoczynania pokoju. Można również nadać innemu użytkownikowi rolę współ-hosta: dzięki temu, jeżeli w trakcie aplikacja nam się "wysypie", to pokój nie wyłączy się dla wszystkich. Dwa razy zdarzyło mi się, że aplikacja Twittera poszła się... huśtać i prowadzony pokój na Twitterze poszedł w pierony. Dlatego dobrze jest mieć jakiegoś pomocnika. I najistotniejsze: to Twój pokój: jeżeli go organizujesz, szanuj siebie i swoich odbiorców. Nieokrzesanych od razu pozbawiaj głosu i nie dopuszczaj ich do niego więcej. Raz dałem się wypowiedzieć "kierowcy" Kononowicza i żałuję.
Szkoda, że pokoje na Twitterze można jednie odsłuchiwać za pomocą komputerów. Uczestnictwo w nich jest ograniczone do aplikacji mobilnych. Widać w przypadku tego medium społecznościowego podejście: "mobile first" i trudno się temu dziwić. Wielu gigantów robi w ten sposób. A wiem, że wielu moich odbiorców chciałoby skorzystać z komputera i wypowiedzieć się za pomocą takiej maszyny. Cóż.
Nic mnie tak nie zaskoczyło w ostatnim czasie
Podoba mi się to, naprawdę. Do Clubhouse podchodziłem z rezerwą. Twitter, który gra u mnie pierwsze skrzypce od dłuższego czasu, okazuje się być jeszcze ciekawszy właśnie dzięki pokojom głosowym. Dzięki nim moi odbiorcy są jeszcze bardziej zaangażowani i czują się w pewien sposób zaopiekowani.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu