Felietony

Nie ma to jak stara elektronika! Miała ona ogromną zaletę, której dzisiaj nic nie ma

Bartosz Gabiś
Nie ma to jak stara elektronika! Miała ona ogromną zaletę, której dzisiaj nic nie ma
Reklama

Czy to kwestia tęsknoty za minionymi czasami? Może jednak nie jest to moja wina i po prostu świat oszalał? Nie ważne jaki jest powód, fakt jest taki, że stare rzeczy to jednak miały jedną ogromną zaletę.

Myślę sobie jednak, że problem nie jest we mnie. Jeżeli ja jestem czemuś winien, to jak wytłumaczyć tę rosnącą ilość ludzi i przede wszystkim młodzieży, która sięga po elektronikę z mojej młodości? Co więcej, producenci wszelkich sprzętów na pewno nie marnowaliby pieniędzy na reaktywowanie walkmanów i innych, gdyby nie fakt, że stara elektronika była po prostu lepsza!

Reklama

Nie ma to jak stara elektronika! Miała ona ogromną zaletę, której dzisiaj nic nie ma

Za inny przykład może posłużyć grudniowa sytuacja (z minionego roku) producenta sprzętu fotograficznego oraz klisz do aparatów analogowych ze Stanów Zjednoczonych Ameryki. Otóż w Kodaku zadecydowano o stworzeniu stanów magazynowych, które pozwolą im przetrwać co najmniej dwa miesiące wyłączonej produkcji. Po co? Ano dlatego, że w celu sprostania rosnącemu popytowi musieli zmodernizować park maszynowy i powiększy produkcję KLISZ DO APARATÓW ANALOGOWYCH. Czy to nie jest czyste szaleństwo w 2024/25 roku?

Oczywiście, że jest, ale takie są fakty. I uważam, że zainteresowanie aparatami analogowymi ma fundamenty takie same jak stara elektronika. Trzeba też do tematu podejść trochę realistycznie. Nie każdego muszą kręcić właśnie aparaty, plus czasami jest trudno zrezygnować z pewnych udogodnień, jak na przykład zdjęcia w cyfrowej formie. Wiele osób sięgnie po kompaktowy aparat cyfrowy zamiast analogowego. Ktoś może się zdziwić, po co brać przestarzałą technologię, skoro już i tak się sięga po cyfrę?

Z dokładnie tego samego co po analog – ograniczenie się do jednej czynności. Na przykład mój Canon Power Shot z 2001 roku, robi zdjęcia powoli i gorsze niż najtańszy telefon, ale używając go, nie muszę się przejmować ani Bluetoothem, ani Wi-Fi, ani social media. Po prostu robię sobie zdjęcia, a żadne powiadomienia nie przysłaniają mi ekranu. To samo dotyczy starych empetrójek, a nawet discmanów!

fot. Bartosz Gabiś

Używając tych rzeczy, głowa się kompletnie skupia tylko na nich. Wiem, że mogę z radością się oddać słuchaniu ulubionych utworów i żadne powiadomienie mi nie zaburzy tego doświadczenia poprzez ściszenie słuchanej piosenki (oczywiście, że mój smartfon ma wyłączone sygnały dźwiękowe, więc przynajmniej tyle dobra mogę sobie zapewnić). W rzeczywistości, która tak bardzo sprzyja przebodźcowaniu się na w zasadzie każdym kroku, stara technologia jest bardziej przydatna niż kiedykolwiek.

Ciekawe jest to, że przecież lata temu, była ona wybierana jako właśnie szczyt technologiczny, który otwiera nowe możliwości. Nigdy nie zapomnę jaką ogromną zmianą w moim życiu było porzucenie właśnie walkmana i przejście na discmana, a później na odtwarzacz płyt z MP3, na których miałem nawet siedem albumów! Chciałem więcej i więcej, co umożliwiło później zakupienie "empetrójki", a nawet "empeczwórki". To drugie to w 2008 roku uratowało mnie przed nudą szpitalnego pokoju. Przygotowałem się, zgrywając wcześniej dwa sezony ulubionego serialu.

Obiekt westchnień w czasach "zwykłych" empetrójek

Dzisiaj? Prawdopodobnie zrezygnowałbym nawet z "empeczwórki" na rzecz uboższej technologii. Dużo bardziej atrakcyjne wydaje mi się ucinanie możliwości mojego sprzętu elektronicznego niż rozbudowywanie o kolejne, nieskończone możliwości, szczególnie w czasach bombardowania nas bezgraniczną mądrością otumaniającej sztucznej inteligencji.

Stara technologia ma ogromną i wyjątkową zaletę – jest ograniczona. Urządzenia dedykowane danej czynności, pozwalają odnaleźć harmonię i cel w tym co się robi. Nie ważne czy po prostu słuchamy muzyki, czy fotografujemy plenery. Tak samo jak konsole do gier sprzed dwudziestu lat, oferują tę jedną rzecz, której nie zakłóci nam żaden messenger i telefon od mamy. Technologia pomaga nam każdego dnia, lecz chyba coraz bardziej dostrzegam, jak mocno się zapędziliśmy w róg. Szczęśliwie jest on tylko mentalny, więc jest z niego wyjście i tę relację da się jeszcze odbudować. Potrzeba niestety trochę się teraz poświęcić.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama