Unia Europejska dała fanom Apple powód do radości. W końcu z każdego urządzenia znika ich autorski kabel lightning. Uwolnienie się od tego standardu dało potrzebną wolność, ale też zwróciło moją uwagę w stronę wciąż istniejącego problemu, przekleństwa mojej i wielu osób egzystencji – micro USB.

Zacznę od liściku miłosnego do USB-C. Ja wiem, że jest z tobą wiele problemów i kupienie takiego kabelka nie jest wcale tak łatwe, na jakie brzmi. Typ C nie jest typowi C równy, lecz swoboda używania dosłownie jednego przewodu do wszystkich urządzeń jest nieopisanie piękne. I wszystko byłoby idealne gdyby nie istnienie kuli u nogi, której się pozbyć nie można.
Czas mija a ten standard nie chce odejść do lamusa. Za co to cierpienie
Był taki czas, kiedy można się było czuć podobnie jak teraz. Pamiętacie ten moment? Sam jeszcze wówczas nie byłem w ekosystemie Apple, więc moje pady do konsol, telefony, słuchawki, Kindle i wiele innych urządzeń (nawet lampki bezprzewodowe!) były połączone energia dostarczaną przez jeden rodzaj kabla – micro USB. Przestarzały typ, który pomimo czasu idącego niezmiennie do przodu, wciąż ciążył nad użytkownikami, którzy mogli nim zostać zaatakowani z zaskoczenia.
Serio! Jakiś czas temu kupiłem sobie mini kontroler do gier firmy 8BitDo. Są oni znani z solidnego sprzętu i wchodzą w kolaborację nawet z takimi gigantami jak Microsoft, a w ostatnim czasie zdobywają serca swoją linią inspirowaną pierwszym Nintendo (myszki, klawiatury, itd.). To wzbudziło moje zaufanie i nie podejrzewałem, że po otwarciu pudełka z 8BitDo Zero 2 ujrzę malutki kabelek USB-A do micro USB. Przepraszam, że co?
Nie tylko ja padłem ofiarom tego okropnego formatu. Wystarczy trochę poszperać w internecie i się okaże, że wciąż są ludzie karani po zakupie urządzeń do używania w kuchni, akcesoriów na biurko, rowerowych, a nawet odtwarzacz streamingowy Amazon Fire TV Stick 4K Max, który wciąż jest z micro USB! Czyste szaleństwo. Szczęśliwie decyzja Unii Europejskiej powinna nas uchronić od tego formatu już na zawsze, wszelka cześć i chwała!
Niestety świetlana przyszłość, nie eliminuje istniejącego problemu. Jak wspominałem, dawniej micro USB było mniej więcej czymś na wzór dzisiejszej sytuacji z USB-C (minus wiele zalet bieżącego formatu). To oznacza, że dzisiaj moje urządzenia jak głośnik bezprzewodowy i słuchawki JBL, czytnik ebooków albo wspomniana lampka są kulą u nogi. Ach, no tak, jeszcze pad do PlayStation 4, który wciąż jest w użyciu, bo przecież działa na iPadzie. Przez nie muszę dbać i mieć pod ręką micro USB, które czasem się zawieruszy i tylko psuje humor.
No właśnie, czy muszę?
Moje myśli o chęci wymiany wszystkich urządzeń są jednocześnie zrozumiałe i godne potępienia. W końcu, nie o to chodzi, aby na każdym kroku się męczyć, prawda? Słuchawki i podobne urządzenia mają nam przynosić frajdę i ukojenie w zgiełku miejskiej codzienności. Niestety szukanie specjalnego kabla, jest już tak przestarzałą koncepcją, że aż zaburza harmonię.
Z drugiej strony, trochę to pokazuje, jak konsumpcjonizm przeżarł moją głowę. Szukam stale problemu w urządzeniach, zamiast zwrócić uwagę na to, że to system nie okazuje wsparcia oraz jak bardzo social media i dobra reklama działają na moją podświadomość. W końcu, z jakiego powodu ja chcę nagle nie tylko wydać więcej pieniędzy na "zbędne rzeczy"? Gorzej nawet, że chcę się pozbyć sprzętu, który jest w pełni sprawny i zadbany. Wydaje mi się, że to kompletnie nie tak powinno działać (pun not intended).
Trochę we współczesnym świecie się zatraciliśmy w idei wymiany rzeczy na nowe, jak tylko pojawi się coś lepszego. Nowsze rzeczy zawsze się będą pojawiać, lecz to nie jest powód, żeby je natychmiast kupować. A trochę tak żyjemy. Czy nie lepiej by było po prostu się nauczyć konserwować już posiadany sprzęt, który wciąż ładnie brzmi, szybko się łączy i nie sprawia irytacji?
Niestety rzeczywistość nie jest taka łatwa, bo pomijając już sam aspekt bycia właśnie bombardowanym zewsząd pokusami nowego, lśniącego urządzenia, a zadowolonymi uśmiechami najbliższego otoczenia i influencerów, zostaje jeszcze kwestia potencjalnej naprawy. Zarówno samodzielnie jak i przy użyciu profesjonalnego serwisu, może się to okazać bardzo trudne. Nad tym również Unia już pracuje i kto wie, może się doczekamy właśnie takiej rzeczywistości, w której będziemy mogli odsyłać sprawne głośniki do naprawy? Puszczając bardziej wodze fantazji, może nawet po prostu zaczną producenci lub serwisy robić to czym już się wiele osób zajmuje na własną rękę.
Mogę się pogodzić z istnieniem gniazdka micro USB, lecz niech ktoś zapewni mi opcję przerobienia go na USB-C, proszę!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu