Felietony

Nie bądźcie zdziwieni półkami wypchanymi płytami. Jeden błąd i "kupiony" film jest bezużyteczny

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Zdjęcia mniejszych czy większych kolekcji filmów, seriali czy gier budzą u niektórych osób politowanie. Jestem po tej drugiej stronie barykady, bo jest we mnie coś z kolekcjonera. Ale coraz częściej przekonuję się też, że to najlepsze i może jedyne wyjście, by nie dać się zatracić najnowszym rozwiązaniom, które w najmniej oczekiwanym momencie mogą nas solidnie zawieść.

Ostatnie tygodnie to naprawdę niezwykły okres dla fanów filmów w dobrej jakości. Na rynku pojawiają się odświeżone reedycje klasyków oraz najnowsze produkcje, a co więcej nareszcie do szerszego grona osób może trafić katalog sklepu Apple TV (wciąż na niektórych urządzeniach iTunes). Jedną z takich perełek jest moja ulubiona odsłona przygód Człowieka Nietoperza, czyli film Batman z 1989 roku. W Polsce wkrótce pojawi się on na nośniku 4K Ultra HD Blu-ray, zaś w cyfrowej wersji jest już dostępny od pewnego czasu - dzięki Apple TV na telewizorze Samsunga mogłem go zobaczyć dwukrotnie w nowej, odświeżonej wersji ciesząc oczy i uszy.

Reklama

"Kupiony" film w chmurze niedostępny. Po prostu. Więc nie obejrzysz


Kilka dni po premierze zdarzyło się coś dziwnego. Odtworzenie filmu było niemożliwe i na ekranie witał mnie komunikat o niezgodności tytułu z moim urządzeniem. W pierwszej kolejności wziąłem pod uwagę problemy techniczne po mojej stronie - HDCP, HDR czy dźwięk mogły sprawiać jakąś przeszkodę, ale niedługo później - po włączeniu kilkunastu innych tytułów - byłem przekonany nie tylko o tym, że to nie mój sprzęt jest winny, ale i o tym, że problem dotyczy tylko tego jednego filmu. Jak to możliwe?!

Apple TV - seriale, programy i filmy zamówione przez Apple [lista]

O sprawie zapomniałem na dzień czy dwa, sądząc, że sytuacja się unormuje. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy przy następnej próbie seansu z głośników usłyszałem hiszpańskie dialogi zamiast amerykańskich (angielskich). Próba zmiany ścieżki dźwiękowej przyniosła kolejną niespodziankę - do wyboru były tylko dwa języki: hiszpański i francuski. Błyskawicznie skierowałem się ku wyszukiwarce Google i w mgnieniu oka namierzyłem kilka wątków poruszających ten sam problem. Kilkadziesiąt sekund później wszystko było jasne: każdy z tych kłopotów wynikał z błędów po stronie Apple. Pomylone lub uszkodzone pliki na serwerach spowodowały, że klienci - w tym ja - którzy nabyli ten film nie mogli obejrzeć go w takiej postaci, jaką obiecywano w momencie dokonywania zakupu.

Alternatywa? Ta niewygodna, stara i zakurzona technologia.

Po tym, jak zatytułowałem ten tekst zapewne domyślacie się, co zrobiłbym, gdyby okazało się, że odtworzenie filmu nie będzie możliwe.  Zgadza się, sięgnąłbym po fizyczne wydanie znajdujące się na półce. Być może nie byłoby to tak wygodne, bo musiałbym wstać, wyjąć płytę z pudełka, umieścić ją w napędzie, przeczekać wszystkie wstępy do filmu i zapowiedzi, przebrnąć przez menu płyty Blu-ray i dopiero wtedy móc rozpocząć seans, ale...


Żadne problemy po mojej stronie (sprzętowe czy połączenie z Internetem), a także błędy i niedociągnięcia po drugiej stronie (właściciela sklepu) nie mają prawa mieć wpływu na moje, na przykład, wieczorne plany. Oczywiście zawodność Apple TV, Netfliksa i innych usług VOD jest dzisiaj znacząco mniejsza, niż kiedyś, lecz za każdym razem, gdy na takowe natrafiam, cieszę się, że ta swego rodzaju kopia zapasowa jest zawsze w zasięgu ręki. O ile, oczywiście, jestem w domu.

Reklama

Dlatego w takich czasach, jakim przyszło nam żyć, czymś naturalnym i rozsądnym powinny być ulotki znajdujące się wewnątrz fizycznych wydań filmów. Na nich widnieje, naturalnie, kod pozwalający odebrać darmową kopię cyfrową w jednej z usług. W Polsce potrafiłbym wziąć pod uwagę jedynie iTunes/Apple TV oraz Chili, a przecież i one byłyby w zupełności wystarczające.

Swoboda i wygoda streamingu, także z trybem offline na urzędzniach mobilnych, są niezaprzeczalną przewagą nad fizycznymi wydaniami filmów, gier czy albumów muzycznych. Ale nie rekomendowałbym się nimi zachłysnąć, bo można się srogo zawieść.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama