Twórcy Pokemon Go mają twardy orzech do zgryzienia. Ich ostatnie decyzje budzą od groma kontrowersji, gracze mają dość i mówią o tym głośno.
O tym że Niantic nie słucha graczy mówi się od lat. Stale wytykane im są zgłaszane od lat błędy, których wciąż nie naprawiają - cały czas dodając nowe funkcje i organizując wydarzenia. Społeczność jest rozeźlona - i trudno im się dziwić. Tym bardziej, że kolejne zmiany wcale nie oznaczają naprawy tego, co jest zepsute. I nie ważne jak dużo firma zarabia - poprawy sytuacji nie widać.
Niantic ma problem. Gracze coraz dobitniej wyrażają swoje niezadowolenie
Ale stare błędy to tylko wierzchołek góry lodowej. Kilka tygodni temu głośno zrobiło się o tym, że w grze zredukowano ilość pyłu, którą dostaje się za udane pojedynki w Go Battle League. Niantic jak gdyby nigdy nic zredukowało nagrody, nie chwaląc się tym. Kiedy ogłosili jak będzie wyglądał ósmy sezon GBL, wszyscy ucieszyli się na podwójny Stardust... do momentu, w którym dotarło do nich, że wydarzenia w których takowy będzie serwowany tak naprawdę będą oferować tyle pyłu, ile dostawało się go standardowo w poprzednim sezonie. Twórcy zgromadzeni wokół gry wstawili się z całą społecznością — Niantic kilka dni później wycofał się ze swojej decyzji i przywrócił nagrody obowiązujące w poprzednim sezonie. Brawo, ale całej tej dramy można było łatwo uniknąć: informując wcześniej o wprowadzanych zmianach. Wtedy gracze też byliby niezadowoleni, ale nie jestem jedynym który uważa, że takie podejście miałoby zupełnie inny wydźwięk.
To miało miejsce kilka miesięcy temu. W ostatnich tygodniach firma zaliczyła dużo większą wtopę. Jednym z usprawnień wprowadzonych na początku pandemii było zwiększenie dystansu, z jakiego możemy odbierać nagrody z PokeStopów i dołączać do gymów. Pandemia się nie skończyła, choć Niantic uznał inaczej - przynajmniej w Stanach Zjednoczonych i Nowej Zelandii, gdzie ponownie zmniejszył ten dystans. Odbiór tego w społeczności był tak zły, że... prawdopodobnie nikt w firmie się tego nie spodziewał. Twórcy i gracze rozpoczęli otwarty bojkot firmy i zaczęli wypominać jej wszystkie grzechy ostatnich lat. Oliwy do ognia dodał też fakt, że chwilę po wprowadzeniu tych zmian w Nowej Zelandii — kraj zaliczył kolejny lockdown. Niantic, wtedy jeszcze czasowo, przywrócił tam większe dystanse i nie wiedząc co zrobić dalej - powołał zespół do zadań specjalnych, który ma ustosunkować się do wszystkich zarzutów graczy. Do współpracy zaproszono także twórców specjalizujących się w PoGo i po kilku tygodniach widać pierwsze efekty tej współpracy.
Niantic nareszcie zaczyna słuchać graczy. Ciekawe tylko jak długo
Dwa dni temu firma ogłosiła, że jedną ze zmian którą wprowadzają natychmiast - jest uczynienie 80-metrowego dystansu standardowym na całym świecie. Na zawsze. Cóż - szczerze mówiąc po całym kryzysie w którym znalazła się firma w ubiegłym miesiącu, nie spodziewałem się niczego innego — obawiałem się jednak, że może im to zająć dłużej. Ale to jeszcze nie koniec — bo kolejne obawy / prośby adresowane pod ich kierunkiem także zostały wysłuchane — w tym uczynienie wydarzeń Go Battle Nights dłuższymi — i rozciągnięcie ich na całą dobę. To również jedna z rzeczy, o którą społeczność prosiła już dawno temu — ale dopiero po naciskach wspomnianej grupy konsultantów coś się w tej sprawie ruszyło.
Mam nadzieję, że to dopiero początek długiej drogi poprawek — a sierpniowy bojkot w połączeniu z bardzo udanym startem Pokemon Unite będzie motywacją do naprawy gry i poprawek, o które społeczność prosi od lat. Nadzieje są, chęci są, a jak się skończy? Przyszłość pokaże.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu