Interaktywne monitory są stosunkowo nowymi konstrukcjami, których zadaniem jest zwiększenie produktywności, ograniczenie czasu spędzanego na spotkaniach, ale również poprawa systemu edukacji. Wydają się one być cichymi bohaterami w wielu miejscach.W jakim kierunku się rozwiną? Ostatnio miałem jeszcze okazję sprawdzić możliwości takiego sprzętu w praktyce, dokładniej mówiąc produktu od Newline. Czy hype jest tu uzasadniony?
Interaktywne monitory? Co to w ogóle?
Na wstępie wypada zacząć od zdefiniowania takiego produktu. Są to, jak wskazuje już sama nazwa, monitory pozwalające na wyświetlanie obrazu z różnorodnych źródeł, dodając do tego wiele innych funkcji, m.in. wsparcie dla wideokonferencji czy też mogą zastąpić cyfrowe tablice. To swoiste smartfony w innym segmencie.
Obecnie tego typu rozwiązania są coraz częściej wyszukiwane przez firmy. Tu jednak pojawiają się poważne przeszkody w postaci podejścia samych pracowników do nowych rozwiązań, które to wydają się być zbyt trudne w obsłudze, oraz w działach księgowych, gdzie największą barierę stanowi cena. Z kosztami pojawiają się również problemy w szkołach. Nie da się ukryć, że wiele placówek nie jest w stanie pozwolić sobie na najnowsze technologie, mimo że w znaczącym stopniu uprzyjemniłyby one prowadzone zajęcia.
Czas sprawdzić w praktyce
Ostatnio miałem okazję zobaczyć na żywo, na co stać najnowszy interaktywny monitor. W moje dłonie trafił Newline VN 65", w którym to już pojawił się nawet zintegrowany system do wideokonferencji. Warto też dodać, że Newline stara się dbać o kompatybilność również z zewnętrznymi urządzeniami do spotkań wideo.
Pierwsza sprawa to sam ekran. Miałem okazję bawić się Surface Hubem i podobnymi rozwiązaniami na konferencjach, ale dotychczas nie zapewniały one odpowiedniej czułości na dotyk. Niby mamy dotykowy panel, ale jego reakcja przypominała raczej leciwe telefony niż najnowsze smartfony. Z punktu widzenia komfortu pracy, to niezwykle ważny element. Tym bardziej zaskoczyło mnie, że w przytoczonym tu Newlinie, monitor natychmiastowo reagował na opuszek mojego palca. Co więcej, wspiera również technologię Windows Ink i da się go obsługiwać nawet za pomocą długopisu. Bardzo praktyczne i szybko można się do tego przyzwyczaić.
Do tego oferuje on obraz o przyjemnych dla oczu kolorach, wystarczającej jasności i szerokich kątach widzenia. Jest to tym ważniejsze, że w biurach zespół może zgromadzić się wokół monitora i każdy będzie widział, co jest wyświetlane. Z doświadczenia wiem, że niestety nie jest to reguła.
Android i Windows w jednym
Zanim przejdziemy do sprawdzenia wszystkich funkcji, którymi Newline się chwali, warto jeszcze wspomnieć o nietypowym podejściu odnośnie oprogramowania. Mianowicie do monitora mamy podłączony mały komputer z Windowsem. Na dobrą sprawę można go dowolnie skonfigurować, ale tu już domyślna wersja jest wystarczająca: Intel Core szóstej generacji (seria U), 8 GB RAM i dysk SSD 256 GB. Z kolei sam monitor działa pod kontrolą zmodyfikowanego Androida 5.0 (sic!).
Z perspektywy bezpieczeństwa, w firmach na pewno zdecydują się na usunięcie systemu Google, co jest możliwe, ponieważ nikt nie chciałby bawić się w jego utrzymywanie. Tym bardziej w takiej starej wersji. Co innego w szkołach.
Sam Android pełni rolę ekranu startowego. Możemy z jego poziomu włączać różne źródła obrazu, bezpośrednio uruchamiać programy z Windowsa czy aktywować cyfrową tablicę. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że w tym miejscu delikatnie lagował, podczas gdy po przełączeniu się na okienka nie było z tym najmniejszych problemów. Kolejny argument za korzystaniem z systemu od Microsoftu, który dodatkowo świetnie działa na takiej powierzchni z obsługą dotykiem albo rysikiem.
Jeżeli chodzi o aplikacje, to Newline przede wszystkim szczyci się kompatybilnością z pakietem Office 365 i Windows Ink. Moim zdaniem pójście w ogólnodostępne usługi, niewymagające dokupowania autorskich modułów, to najbardziej rozsądna ścieżka. Tym bardziej, że każdy zna Worda, Excela, Powerpointa, więc zdecydowanie ułatwi to naukę.
Z kolei Ink pozwala na wprowadzanie natychmiastowych notatek na prezentacjach, ułatwia wspólną pracę nad dokumentem czy nawet umożliwia nanoszenie sugestii odnośnie filmów bezpośrednio na nie. Proste, skuteczne, przyspieszające pracę. Wydaje mi się tylko, że tu przydałyby się jeszcze rysiki w komputerach służbowych, a na to przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Wówczas będzie to błyskawiczny ekosystem.
Realna czy wyolbrzymiona przewaga?
Obecnie w salach konferencyjnych dominują inne urządzenia. Najpierw mamy rzutniki, najtańsze, ale też stosunkowo głośne i o słabej jakości obrazu. Potem wypada wspomnieć o monitorach, które to jednak mają spory problem właśnie z obsługą dotykiem czy wsparciem dla rysików. Mimo wszystko to raczej duży ekran dla komputera, aniżeli w pełni autonomiczne rozwiązanie. Tu interaktywne monitory stanowią uniwersalny produkt, w dodatku w opcji dostępny z całym systemem do wideospotkań. Kosztują więcej, ale też za tym idzie większa przyjemność z użytkowania i nawet w szkołach nauczyciele czy uczniowie docenią ich zalety.
Nie będę się tu zagłębiał w techniczne niuanse, bo mimo wszystko one niewiele mówią. Tu pierwsze skrzypce gra oprogramowanie i ogólne wrażenia z użytkowania. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że tak szybko doczekam się dobrego urządzenia z tej kategorii pod względem czułości na dotyk. Ten brak opóźnienia przy wprowadzaniu tekstu jest na wagę złota. Godny następca dla klasycznej kredy czy pisaków, choć tu już sporo zależy od indywidualnych preferencji.
Wywiad na temat tych nowinek
Udało mi się również przeprowadzić wywiad z Robertem Puszem, przedstawicielem firmy Newline, na temat segmentu interaktywnych monitorów.
Po co firmom czy szkołom interaktywne monitory? Czy rzeczywiście są w stanie je efektywnie wykorzystać?
Edukacja używa monitorów dotykowych do procesu kształcenia. Monitory instaluje się w salach gdzie prowadzone są zajęcia oraz w aulach wykładowych. Można powiedzieć, że monitory to nowa generacja znanych wszystkim tablic interaktywnych. Monitory względem tablic są znacznie bardziej uniwersalne, prostsze w użyciu i nie generują kosztów użytkowania. Przy tym oferują znacznie lepszą jakość obrazu, co jest kluczowe dla sprawnej prezentacji. W niektórych krajach jak Wielka Brytania monitory dotykowe są systemowo włączone w system edukacji. W Polsce jeszcze nie można mówić o systemowym podejściu, ale już czynione są inwestycje, mam na myśli program Aktywna Tablica (obecnie druga edycja, łącznie 3 edycje są planowane). Ponieważ tablice interaktywne są od dawna w szkołach to jest już spora grupa nauczycieli, którzy nie wyobrażają sobie pracy bez tablicy interaktywnej czy obecnie monitora dotykowego jako technologicznego następcy tablicy.
Co do sektora publicznego i biznesu, miejscem instalacji monitora dotykowego są głównie sale konferencyjne i tzw. huddle rooms / spaces (brak jeszcze odpowiednika w języku polskim). Te ostatnie to małe pokoje spotkań, 3-5 osób, dobrze wyposażone na potrzeby szybkich spotkań i sprawnej komunikacji na zewnątrz organizacji z pomocą wideokonferencji. Jeszcze dziś dominującym urządzeniem jest projektor i monitor LFD, czasem telewizor. Są to wyłącznie wyświetlacze bez jakichkolwiek funkcjonalności poza tym. W przypadku monitora dotykowego możemy prowadzić prezentację przy monitorze, nanosić notatki uwzględniając opinię uczestników i dokonać podsumowania spotkania wysyłając materiały do wszystkich uczestników spotkania od razu, bez poświęcania czasu na żmudne podsumowania.
Analogowe tablice powinny już odejść do lamusa?
Zdecydowanie tak. Tablice interaktywne mają bardzo dużo wad. Począwszy od projektora, którego jasność uzależniona jest od warunków oświetlenia sali. Lampa projektora się zużywa, coraz słabiej świeci i wymaga wymiany co jakiś czas a to kosztuje pieniądze i wymaga czasu. Sam zestaw tablicy i projektora jest duży i dość nieporęczny. Zdarza się, że ulega rozkalibrowaniu, co może wymagać reakcji serwisowej. Tablice nie mają gniazda OPS (wbudowany komputer PC) co powoduje, że konieczne jest przynoszenie i podłączanie zewnętrznego komputera. Na korzyść monitorów dotykowych przemawia też wbudowany Smart System, podobny do tych jakie mamy w nowoczesnych telewizorach (bazujący na Android) gdzie mamy różne aplikacje i całą masę funkcjonalności. Tego nie mają tablice. Podsumowując, niemal pod każdym względem monitor dotykowy będzie istotnie przebijał tablice interaktywne funkcjonalnością, jakością obrazu i łatwością obsługi.
W jaką stronę rozwinie się segment interaktywnych monitorów i tablic? Czy będą tam wykorzystywane również elementy rozszerzonej rzeczywistości?
Na swój sposób ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. W mojej ocenie, monitory idą drogą smartfonów, z tym, że zachowają swoją tożsamość jako produkty do prowadzenia spotkań i szkoleń. Spodziewamy się coraz większej ilości funkcjonalności w oparciu o software i hardware. Już dziś monitory Newline dzięki swojej kompatybilności z Office 365 czy narzędziami Windows Ink czynią pracę na spotkaniach znacznie prostszą i oszczędzają olbrzymią ilość czasu wpływając na efektywność organizacji w ogóle.
W jakich krajach widać największy nacisk na wprowadzanie takich nowoczesnych technologii?
Są to Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada i Chiny oraz Turcja. Stosunek ilości tablic interaktywnych i monitorów dotykowych (liczonych łącznie) do ilości klas w szkołach dla Wielkiej Brytanii wynosi 97%. USA i Kanada to 71%. Chiny mają ten współczynniki znacznie niższy, 29% ale ilości są ogromne. Region EMEA to 24%. Pamiętajmy jednak, że to są tablice i monitory. Np. w Wielkiej Brytanii mamy już do czynienia z wymanią monitorów sprzedanych 7-8 lat temu na nowe, że nie wspomnę o masowym zastępowaniu tablic interaktywnych właśnie przez monitory.
Czy ludzie przypadkiem nie bronią się przed przejściem na takie cyfrowe rozwiązania?
Już nie, problemem jest tylko budżet oraz nie pomaga brak narzuconego odgórnie systemowego podejścia w Edukacji. W sektorze Publicznym i Biznesie problem są przyzwyczajenia. Praktyka wskazuje, jak ktoś zacznie używać monitorów dotykowych to nigdy nie wraca do tablic, monitorów LFD czy telewizorów jako sposobu prezentacji treści. Jeśli przyjmiemy, że tablica interaktywna to nie jest produkt biznesowy, a monitor LFD czy telewizor to tylko wyświetlacze, to monitor dotykowy nie ma sobie równego w swojej prostocie i uniwersalności.
Mnie przekonują takie monitory
Z perspektywy maniaka nowych technologii, interaktywne monitory to świetne gadżety, które jednak są dopracowane i oferują szereg zalet dla każdego. Owszem, w parze z tym idzie wyższy koszt względem konwencjonalnych rozwiązań. Nie da się jednak ukryć, że zawsze to tak wyglądało i nie zdziwię się, jak w najbliższej przyszłości ich ceny spadną. Szczególnie ważne będzie to w przypadku szkół, w których świetnie się sprawdzą. W dodatku wspomogą cyfryzację nauki.
Jak podchodzicie do takich wynalazków? Czy widzielibyście je w firmach oraz szkołach?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu