Dawno już nie wspominałem o Elonie Musku, więc najwyższa pora wrócić do naszego ulubionego milionera. Ostatnio poruszenie wywołały pieniądze pozyskane przez Neuralink, a mówiąc konkretniej chodzi o 27 milionów dolarów, które zostanie przeznaczonych na rozwój technologii, dzięki którym kiedyś będzie szansa na połączenie ludzkich mózgów z komputerami (wymiana informacji w obie strony).
27 mln dla Neuralink Elona Muska, czyli komunikację mózgu z komputerami
27 milionów dla Neuralink
Jak możemy przeczytać na businessinsider.com.pl:
Elon Musk zebrał 27 milionów dolarów na swoją firmę Neuralink, którą założył w celu "połączenia ludzkiego mózgu z komputerami". W nową spółkę Muska pieniądze włożyło dwunastu nieznanych inwestorów - wynika z dokumentów opublikowanych przez amerykańską SEC. CEO Tesli twierdzi jednak, że Neuralink "nie poszukuje inwestorów". Źródło.
Musk utrzymuje, że Neuralink nie poszukuje inwestorów, a dziennikarz, który nagłośnił całą sprawę (jest tam również mowa o 12 tajemniczych inwestorach) nadinterpretuje dokumenty SEC. Faktycznie jakby się nad tym zastanowić, to Elon Musk byłby w stanie samodzielnie pokryć tego typu koszty, bo w końcu jest w posiadaniu niemałych pieniędzy… Jak zauważa serwis Inverse, może to być np. niewłaściwa interpretacja czegoś, co w gruncie rzeczy jest wewnętrznymi manewrami finansowymi Neuralink. Skoro Musk mówi, że nie zależy mu na poszukiwaniu inwestorów, to pewnie tak jest…
Dla mnie najważniejsze w tym wszystkim jest po prostu to, że jedna z najciekawszych firm jaka powstała (w tym również dość tajemnicza jeśli chodzi o konkretne działania) ma wystarczające środki na spokojną pracę. Co by nie mówić, nawet najlepszy projekt upadnie bez odpowiedniego finansowania, a skoro miliony dla Neuralink płyną gdy tylko zachodzi taka potrzeba, to jest spore prawdopodobieństwo, iż zatrudnieni tam naukowcy mogą spokojnie pracować i nikt nie rzuca im kłód pod nogi.
Nad czym tam właściwie pracują?
Kiedyś starałem się opisać cel do którego dąży Neuralink w następujący sposób:
Autor książek science fiction ze Szkocji, Iain Menzies Banks, wymyślił kiedyś określenie takie jak „neural lace”, czyli koronka neuronowa. Zrobił to puszczając wodze fantazji i nie wiem czy nie zdziwiłaby go informacja o tym, że ktoś potraktował temat połączenia komputerów z ludzkimi głowami bardzo, ale to bardzo poważnie.
Prace prowadzone w Neuralink powinny doprowadzić do powstania technologii, która za pośrednictwem elektrod znajdujących się w ludzkim mózgu przekazuje myśli ze wspomnianego mózgu do komputera i z powrotem. Aktualnie ludzkość ma pewien problem, choć niekoniecznie jest to dostrzegalne w łatwy sposób. Mianowicie nie potrafimy się szybko komunikować z komputerami i jesteśmy zdani na bardzo powolne metody wymiany informacji pomiędzy nimi a nami. Uderzanie palcami o klawiaturę, patrzenie na ekran, z którego odczytujemy różne rzeczy, czy ew. wypowiadanie komend i słuchanie informacji zwrotnej… to wszystko są niezwykle powolne metody komunikacji.
Musk chce stworzyć interfejs mózg-komputer.
Ostatecznie chodzi o to, żeby ludzie mogli nadążyć za zaawansowaną sztuczną inteligencją, która teoretycznie może kiedyś powstać, a wtedy nastąpi „boom” w rozwoju jej możliwości, ponieważ będzie ona zdolna do samodoskonalenia. Mogłoby to sprawić, że tempo jej rozwoju będzie tak szybkie, a postępy tak daleko idące, że ludzie najzwyczajniej w świecie nie będą w stanie tego pojąć swoimi umysłami. Być może połączenie się z taką osobliwością dałoby realne szanse jej okiełznania.
Przyznaję, brzmi jak ciekawy scenariusz sci-fi i chętnie obejrzałbym taki film, ale… miliony przeznaczone na funkcjonowanie firmy Neuralink są prawdziwe, a naukowcy, którzy zostali tam zatrudnieni i pracują nad koronką neuronową również istnieją. Temat jakby wyrwany z fantastyki, co nie zmienia faktu iż niektórzy traktują to bardzo poważnie. Ostatnio Musk polecił na Twitterze książkę „Life 3.0”, której autorem jest profesor MIT, Max Tegmark. Podobno porusza właśnie takie kwestie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu