Netflix przyjął bardzo ciekawą strategię. Do swojego obozu zaciąga nie tylko doświadczonych profesjonalistów branży filmowej i telewizyjnej, ale daje też możliwość zabłysnąć innym znanym osobom, które w mniemaniu włodarzy serwisu mają coś ciekawego do zaprezentowania. Ostatnim wyborem są Barack i Michelle Obama, czyli poprzednia para prezydencka.
O perspektywach współpracy byłego prezydenta oraz byłej pierwszej damy z Netflixem wspominało się już wcześniej, ale dopiero teraz zostało to oficjalnie ogłoszone. Co więcej, podano też dodatkowe informacje co do rodzaju produkcji, które mogą w przyszłości powstać oraz zaznaczono jakiej tematyki nie będą dotykać. Wszystko to będzie działo się już pod nowym, świeżutkim szyldem, za którym stoją Barack i Michelle o nazwie: Higher Ground Productions.
Jakich programów z parą prezydencką możemy się spodziewać?
W grę wchodzić będą produkcje fabularne, ale nie tylko, bo może to też być talk-show, dokument czy serie dokumentów. Żadnych precyzyjnych informacji nie poznaliśmy, ale w komunikacie prasowym wyraźnie napisano, że żadna z produkcji nie będzie formą komentarza działań aktualnego prezydenta Stanów Zjednoczonych czy ataku na jego osobę. Jak wiemy, Barack i Michelle Obama nie podjęli tego tematu od momentu wyprowadzki z Białego Domu - choć wielokrotnie apelowało o to środowisko demokratów i ich zwolennicy.
To tylko dobrze wróży. Dlaczego? Ponieważ zamiast politycznej jatki, czekają nas znacznie ciekawsze programy - obydwoje spotkali na swojej drodze mnóstwo interesujących ludzi, i jak podkreślają, zamierzają to w pewien sposób wykorzystać. Trudno powiedzieć, czego dokładnie można się spodziewać, ale jeśli zapowiedzią jest "umożliwienie podzielenia się przeżyciami naszych rozmówców", to jestem na tak. Były prezydent wystąpił już wcześniej w nowym programie Davida Lettermana, który produkuje Netflix, "Mojego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać". Zdaniem niektórych rozmowa showmana z Obamą nie była porywająca, ale pokazała, że obydwaj nie wyszli jeszcze z wprawy - świetnie czują się przed kamerą i mają coś jeszcze do powiedzenia.
To wszystko wygląda tym bardziej ciekawie, że serwis Reeda Hastingsa wciela też do swojej drużyny takie nazwiska jak Ryan Murphy czy Shonda Rimes. To oni kreowali ramówki takich stacji jak ABC czy FOX i FX, a teraz będą odpowiedzialni za produkcje trafiające do ponad 190 krajów za pośrednictwem Netflixa. To oznacza, że w przyszłości możemy spodziewać się jeszcze większej liczby seriali i prawdopodobnie jeszcze wyższego poziomu oryginalnych produkcji. Wystarczy przypomnieć przecież takie hity jak Grey's Anatomy czy Scandal oraz Glee, American Crime Story i American Horror Story - ich następcy najwyraźniej nie będą emitowani w telewizji, lecz w ciągu jednej chwili trafią do sieci i będą dostępne dla ponad 100 milionów subskrybentów Netflixa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu