Nowy, obiecujący projekt gwiazdy hitu HBO, Wielkich kłamstewek (Big Little Lies), znalazł się w centrum zainteresowania kilku podmiotów pragnących go wyemitować. W roli dystrybutora chciałby się znaleźć Netflix, słynący z licznych inwestycji w dobrze rokujące produkcje, ale nie jest jedynym technologiczno-internetowym gigantem, który jest zainteresowany zakupem praw do dystrybucji.
Kilka miesięcy temu bym w to nie uwierzył. Netflix walczy o prawa do serialu z...
Co więcej, poza Reese Witherspoon w serialu mielibyśmy zobaczyć doskonale znaną z serialu Przyjaciele (Friends) Jennifer Aniston. Obydwie panie miałyby pojawić się na planie serii skupiającej się na porannych programach telewizyjnych oraz nowojorskim światku skupionym wokół mediów. Produkcja z aktorkami o takim formacie najprawdopodobniej padłaby łupem jednej z kablówek (HBO czy Showtime), lecz do gry o prawa do serialu dołączył nie tylko Netflix, ale i Apple.
Firma, która w 2007 roku zaprezentowała definiujące rynek smartfonów urządzenie, a w 2010 na dobre rozbujała segment tabletów. Ta sama firma zrewolucjonizowała przecież rynek muzyczny sklepem iTunes i odtwarzaczami iPod. Przed kilkoma miesiącami, gdy zapowiadano ogromne inwestycje w oryginalne produkcje, w najśmielszych snach nie podejrzewałbym, że Apple będzie pretendować do roli rywala HBO czy Netflixa.
Zaprezentowane do tej pory dwa oryginalne programy Apple nie zrobiły furory. Za obejrzenie któregokolwiek z nich nie zapłaciłbym nawet złotówki. Show kręcące się wokół pomysłu na aplikację mobilną i biznes z nią związany mnie zupełnie do mnie nie przemawia - jest mało ciekawie, jury w Planet of the Apps jest sztuczne, sztuka dla sztuki. Znacznie ciekawiej zapowiadało się Carpool Karaoke: The Series, lecz rozciągnięcie krótkiego segmentu do pełnoprawnego programu okazało się sporą krzywdą dla samego pomysłu. James Corden nie jest stałym gospodarzem, za kierownicą i na fotelach pasażerskich bywają różne gwiazdy, a całość jest dla mnie mało zabawna.
Chęć Apple do inwestycji w poważną produkcję jest z mojej perspektywy całkowicie zasadna. To mógłby być pierwszy krok ku stworzeniu ramówki z prawdziwego zdarzenia, lecz to nie oznaczałoby końca problemów firmy. Obecnie, każdy program wideo trafia do Apple Music. To właśnie w obrębie tej subskrypcji użytkownicy mogą oglądać oryginalne serie i trudno mi sobie wyobrazić pojawienie się klasycznego serialu w tego typu usłudze. Czy nazwa zostałaby zmieniona? Czy Apple planuje start odrębnej serwisu VOD? Co z wersją przeglądarkową (czytaj uniwersalną i wygodną) Apple Music? Czy Apple w ogóle planuje obecność na konkurencyjnych platformach jak Android TV, smart TV i inne?
Te, oraz wiele innych pytań, przychodzi mi do głowy za każdym razem, gdy wspomina się o planowanych wydatkach Apple na produkcje wideo. Polityka firmy z Cupertino jest w wielu sprawach dla mnie kompletnie niezrozumiała - ich decyzje często wynikają z przekonań i zasad, które sami sobie nakreślili. Jak chociażby te ograniczające dostępność treści, a jednocześnie wymuszające zakup jednego z urządzeń z nadgryzionym jabłkiem na pudełku. Czy jeden lub dwa seriale będą w stanie zachęcić użytkowników do rozpoczęcia subskrypcji? Śmiem wątpić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu