Gdybym spytał o nowoczesne gadżety do uszczęśliwiania ludzi, spora część odpowiedzi dotyczyłaby pewnie jakichś sekszabawek. Branża nowych technologii weszła już do tego sektora, o smart wibratorach czytałem kilka lat temu. Ale tym razem urządzenie z innej bajki - uśmiech na twarzy i uczucie szczęścia ma wywoływać muzyka. Chociaż na dobrą sprawę ona stanowi tu jedynie tło, za uczuciem radości mają stać impulsy elektryczne. Tak działa Nervana, gadżet podpinany do odtwarzacza muzyki.
Nervana to gadżet do uszczęśliwiania. Ciekawe, jak szybko uzależnia?
Sprzęt był prezentowany podczas targów CES, podobno za jego stworzeniem stoją ludzie, którzy mają jakieś pojęcie o nauce i wykorzystują w tym projekcie wiedzę, a nie szaloną wizję domorosłych magików. Nie uwierzę, póki nie przetestuję...
Nervana to urządzenie przypominające pod względem rozmiarów smartfon (jest grubsze). Użytkownik podpina do niego źródło muzyki (smartfon czy odtwarzacz), wpina też słuchawki przygotowane przez producenta. Gdy zacznie słuchać muzyki, będzie mógł z pomocą specjalnego pokrętła regulować... nie, nie głośność muzyki - chodzi o impulsy elektryczne generowane przez sprzęt i dostarczane do ucha jedną ze słuchawek. Owe impulsy mają stymulować nerw błędny. Dalej w opisie pojawiają się neuroprzekaźniki, które zamieniają sygnał elektryczny na sygnał chemiczny. Jednym z takich neuroprzekaźników jest dopamina, a ta nazywana jest czasem "przekaźnikiem przyjemności".
Jeżeli coś pokręciłem, to proszę mnie poprawić, ewentualnie rozwinąć wątek. W każdym razie chodzi o to, że to niewielkie urządzenie wraz z muzyką ma pakować do ucha impulsy elektryczne, a te powinny stymulować uczucie szczęścia, odprężenia, zadowolenia. Ma znikać stres, zmęczenie, smutek. Tyle teoria. Czy to jest możliwe? Nie mam pojęcia. Ale obejrzałem kilka filmów z targów w Las Vegas i testerzy pozytywnie wypowiadali się na temat wrażeń. Ponoć sprzęt zadziałał tak, jak obiecywali twórcy. Nie wiem, czy powinienem gratulować (jeśli to prawda) czy zaczynać się martwić...
Nervana to przykład "hackowania organizmu". Wcześniej mieliśmy do czynienia np. z polską opaską do snu polifazowego. Z pierwotnego planu niewiele zostało, ale chodzi o sam koncept oszukiwania ciała. Chociaż niektórzy pewnie inaczej podejdą do tematu i stwierdzą, że to po prostu zwiększanie możliwości, szukanie ich tam, gdzie wcześniej nie można było zbyt wiele zdziałać. To prawie jak picie kawy albo napojów energetycznych, medytacja czy joga. Tyle, że w tych nowych przypadkach wykorzystuje się technologię.
Zastanawiam się, gdzie nas to zaprowadzi. Część rozwiązań pewnie nie zadziała, skończy się na bajce twórców. Część zadziała częściowo i większego wpływu na ciało mieć nie będzie. Ale z czasem mogą się pojawić i takie projekty, w których naprawdę uda się dopingować ciało. Wyobraźmy sobie, że Nervana działa. Twórcy twierdzą, że to nie uzależnia, ale czy można mieć pewność? Sprzęt jeszcze nie trafił na rynek, a wydaje się mało prawdopodobne, by był testowany przez lata na dużej grupie ludzi. Może się zatem okazać, że ludziom, zwłaszcza tym podanym na uzależnienia, spodoba się stymulacja impulsami. I za kilka lat usłyszymy o klinikach, w których prowadzony jest odwyk od "słuchania muzyki ze wspomagaczem".
Nie zamierzam deprecjonować konkretnego projektu - chodzi mi raczej o kierunek rozwoju. Bo jestem przekonany, że coraz więcej firm będzie eksperymentować z ludzkim ciałem i jego ewentualnym podrasowaniem czy zaspokojeniem, uszczęśliwieniem z pomocą technologii. Od narkotyków i alkoholu przejdziemy do cyfrowych czy elektrycznych zabaw. Ktoś stwierdzi, że różnica jest niewielka i nie ma się czego czepiać. W gruncie rzeczy... Może mieć rację. W takim przypadku nie można jednak mówić, że to w pełni bezpieczne i zabawa nie ma wpływu (negatywnego) na życie użytkownika. Nazywajmy rzeczy po imieniu...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu