Ludzie od dawna zastanawiają się nad tym, ilu mieszkańców będzie w stanie utrzymać, wyżywić nasza planeta. W XIX wieku dla rzeszy ludzi wizja populacji przekraczającej granicę 7 mld brzmiałaby pewnie nierealnie. Tymczasem znaleźliśmy się na tym etapie i pojawiają się pytania: co dalej, jaki jest limit, kiedy zrobi się źle? Zadają je różne firmy czy instytucje, odpowiedzi też słyszymy z różnych stron. Mnie najbardziej interesuje to, jak duży będzie dysonans między chaosem spowodowanym przez te masy, a porządkiem, który mają zaprowadzić nowe technologie.
Miasto z 90 mln mieszkańców. To będzie oszałamiający i przerażający miks
Jeszcze kilka dekad temu było nas o połowę mniej. Dwieście lat temu Ziemię zamieszkiwał miliard ludzi. Zauważyłem, że od momentu moich narodzin planecie przybyło grubo ponad 2 mld mieszkańców. Gdy patrzy się na te wykresy, można wysoko unieść brwi - przyrost mocno przyspieszył. A na tym przecież nie koniec, pojawią się kolejne miliardy. Pod koniec tego stulecia Ziemię może zamieszkiwać ponad 10, może nawet ponad 11 mld osób. Kto wie, może i te prognozy są zaniżone (i nie, nie wpłynie na nie poważnie program 500+)?
Czeka nas m.in. boom demograficzny w Afryce, będziemy obserwować dalszy rozwój miast. Zdecydowana większość populacji globu będzie mieszkać na terenach zurbanizowanych. Powstaną supermiasta, a w nich superbudynki. Niedawno pisałem o takich konstrukcjach, skupiłem się na jednej z nich - to projekt wieżowca o wysokości jednej mili. W wizji twórców miałby on stanąć w Tokio. Konkretnie w Zatoce Tokijskiej. Niemożliwe? Moim zdaniem, całkiem realne - już teraz zaczynamy się zbliżać do granicy jednego kilometra wysokości budynków. Czeka nas ciekawy wyścig.
Do tematu wracam m.in. za sprawą prognoz Samsunga. To po trosze prognozy, reklama, wróżenie z fusów, nadzieje twórców i wiara w potęgę ludzkiego umysłu. Materiał koreańskiej firmy znajdziecie w tekście. Widzimy w nim m.in. nowoczesne miasta, drapacze chmur, budynki przenoszone przez drony, miasta budowane pod wodą, wielkie konstrukcje kierowane w głąb Ziemi. Architektoniczne cuda. Nie uda się tego osiągnąć bez stosowania nowych materiałów, innowacyjnych technik, masy elektroniki, która pozwoli zaistnieć np. podwodnej metropolii. Tak, te konstrukcje byłyby dowodem na wysoki stopień naszego zaawansowania technologicznego, dynamicznego rozwoju cywilizacji.
Patrzę na te grafiki, a jednocześnie spoglądam na tabelki prezentujące rozwój największych metropolii. Te najludniejsze w połowie obecnego stulecia będą miały grubo ponad 30 mln mieszkańców. Pod koniec stulecia Lagos może mieć blisko 90 mln mieszkańców. Wyobrażacie to sobie? Niemcy, cały kraj, mają około 80 mln obywateli. A tu mamy liczbę większą o kilka milionów i mówimy o jednym mieście. I to nie będzie jakiś wyjątek - w innych miastach też będą żyły populacje dublujące, a przynajmniej poważnie przekraczające liczbę obywateli Polski. Chyba wracamy do idei państw-miast...
Zastanawiam się, na ile te wielkie organizmy będą funkcjonowały według wizji zaprezentowanej przez Samsunga czy inne firmy technologiczne, na ile staną się "technometropoliami" wpisującymi się w ideę inteligentnego miasta, a na ile będą terenami, na których owszem żyje sporo ludzi, ale w warunkach urągających ludzkiej godności. Projekt Samsunga da się wdrożyć jedynie w krajach rozwiniętych, na Zachodzie, w Japonii czy Korei Południowej czy też w tym duchu mogą się rozwijać także afrykańskie miasta?
Zakładam, że pojawią się skrajności, bo te obserwujemy już teraz. Centrum miasta może się wpisywać w obrazek z filmu SF, a to, co poza centrum... w sumie też wpisze się w obraz filmowy, ale już niekoniecznie mówiący o potędze nowych technologii. W jednym mieście będziemy mogli obserwować wieżowce, których szczytów nie zobaczymy, autostrady dla dronów i zrobotyzowane fabryki żywności, nawet mięsa (mówię o miejscach, w których nie będą hodowane zwierzęta, lecz mięso - jest różnica), a z drugiej strony slumsy ciągnące się w nieskończoność. Niby już teraz możemy oglądać wstęp do tych scen, ale... no właśnie - to dopiero wstęp.
Intrygujące i jednocześnie przerażające jest to, jak będzie się to rozwijać: czy nowe technologie zmienią miasta w całości czy ograniczą się do pewnego ich obszaru, za którym będą się odbywały dantejskie sceny. I jak w to wszystko wpiszą się np. podwodne miasta - to jedynie zabawa dla bogaczy czy realna szansa na rozwiązanie niektórych problemów? Korporacje technologiczne będą z pewnością mile widziane, gdy zacznie się szukanie odpowiedzi na te pytania. Wyzwań będzie sporo, ale i korzyści finansowe niemałe. Tworzenie i kontrolowanie infrastruktury dla miasta liczącego 50 mln mieszkańców - kusi...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu