Świat

Naukowcy dostarczą nam laboratorium do ręki

Dawid Pacholczyk
Naukowcy dostarczą nam laboratorium do ręki
Reklama

Sportowcy, gwiazdy kina zarabiają miliony dolarów. Jednak teraz oczy wszystkich skierowane są na lekarzy i naukowców którzy zarabiają ułamek tych sum. To teraz oni są bohaterami, a żaden z nich nie nosi peleryny. Czy najnowszy wynalazek z Utah wyrówna szanse w walce z koronawirusem?

Jednym z problemów w walce z koronawirusa jest brak odpowiedniej ilości testów w wielu krajach. No bo jak z nim walczyć skoro nie mamy pełnego obrazu aktualnej sytuacji? Jak czuć się bezpiecznie, kiedy realnie nie wiemy co się dzieje w naszym otoczeniu? Dlatego zapewnienie szybkich i tanich testów jest tak ważne w walce z trwającą pandemią. A gdyby każdy mógł mieć przy sobie taki test?

Reklama

Zespół z Uniwersytetu Utah pracuje nad bardzo ciekawym projektem. Jego celem jest zamiana naszego smartfona w urządzenie zdolne wykryć wirusa. Jedyne co będziemy musieli zrobić to na nie dmuchnąć. Brzmi obiecującą?

Wystarczy jeden, dodatkowy sensor

Cała idea opiera się na podłączeniu do naszego telefonu dodatkowego sensora dzięki któremu łatwiej będzie śledzić rozwój pandemii, a równocześnie zapewni więcej bezpieczeństwa nam i naszym bliskim.

Jak to często bywa z innowacjami, tak i w tym przypadku naukowcy chcą wykorzystać coś co już istnieje. Będzie to sensor, który oryginalnie został stworzony, aby wykrywać występowanie wirusa Zika w 2016 roku.

Jak mówi profesor Massood Tabib-Azar, projekt rozpoczął się ok. 12 miesięcy temu.

Głównym celem było zapewnienie ludziom prywatnego sensora, który wykrywałby Zika w miejscach do których podróżują. Teraz plan projektu zakłada identyfikowanie COVID-19

Prototyp

Prototyp już istnieje. Jest bardzo mały, bo ma jedynie ok. 2.5cm szerokości i łączy się z telefonem za pośrednictwem modułu Bluetooth. Dla zapewnienia małych rozmiarów zdecydowano się, aby nie montować na nim żadnej baterii. Zamiast tego zasilany jest przez podłączenie do gniazda ładowania w naszym smartfonie. Niestety nie dotarłem do informacji jak łasy na prąd jest, szczególnie, że drenuje baterie telefonu na dwa sposoby, przez BT i jako źródło zasilania.

Sam sensor jest bardzo uniwersalny. Po pierwsze pozwala nam na zbadanie samych siebie i osób w naszym otoczeniu. Weryfikacja jest nieinwazyjna, wystarczy na niego tylko dmuchnąć. Igły czy pałeczki wtykane w różne miejsca odejdą w zapomnienie (tak wiem, że to nie takie proste). Po drugie, będziemy również w stanie zweryfikować przedmioty. Jedyne co będzie trzeba zrobić to potrzeć przedmiot wacikiem, a następnie taką próbkę umieścić w sensorze. Istne laboratorium na wyciągnięcie ręki.

Jego przewidywana cena to $55, czyli po dzisiejszym kursie ok. 230zł. Wydaje się dość drogo, jednak, jeśli weźmie się pod uwagę, że sensor jest wielokrotnego użytku to współczynnik ceny do jakości znacząco się poprawia

Reklama

Moja jedyna obawa polega na tym, że tego typu projekty mają tendencję do pozostawania w laboratoriach. Oczywiście mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją, która raczej szybko nie ulegnie zmianie więc jest nadzieja, że sensor faktycznie powstanie i trafi do sprzedaży. Rodzi się jednak wiele pytań. Kto to będzie produkować? Jak będzie jego dostępność? Czy ktoś nie uzna, że to kura znosząca złote jajka i nie wywinduje ceny? Czas pokaże. Trzymam kciuki za ten i tego typu projekty. Są one nam potrzebne jak tlen, aby jak najszybciej zwalczyć pandemię koronawirusa.

 

Reklama

Źródło: Techspot

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama