Felietony

NASA zamyka konta w mediach społecznościowych. Przykro na to patrzeć

Jakub Szczęsny
NASA zamyka konta w mediach społecznościowych. Przykro na to patrzeć
Reklama

NASA właśnie powiedziała nam wprost: koniec. Na stałe wylogowuje się z części swoich mediów społecznościowych. Profile, które śledziły miliony osób, od sondy Voyager po marsjańskie łaziki, przestają nadawać. Przykro patrzeć na te czasy, naprawdę.

Kiedy NASA ogłosiła, że konta społecznościowe misji Voyager, Curiosity czy Perseverance zostaną zamknięte, wielu internautów poczuło ukłucie rozczarowania. Profile te przecież zdobyły setki tysięcy obserwujących, budując wyjątkową więź z entuzjastami kosmosu. Sam tylko profil @MarsCuriosity na X zebrał cztery miliony fanów. Dlaczego więc NASA rezygnuje z prowadzenia profilów swoich niewątpliwych gwiazd?

Reklama

Oczywiście, oficjalne wytłumaczenie jest zachowawcze i do bólu "PR-owe" – konsolidacja, usprawnienie, lepsza komunikacja. Okej, rozumiem. Niemniej, dzięki strategii komunikacyjnej, ludzie interesują się nauką, dzieciaki chcą być astronautami, pomysłowi ludzie znajdują siłę do tego, by budować innowacje, które mogą zmienić i przemysł kosmiczny i życie nas wszystkich: tu, na Ziemi. Komunikacja w social mediach to mus, jeżeli chcemy mieć "pozytywne sprzężenie zwrotne" ze strony społeczeństwa. Wiem to doskonale jako osoba działająca dla swoich klientów, doradzająca im w kontekście komunikacji w mediach społecznościowych, opowiadająca im o możliwościach, jakie z tego płyną. 

Legenda pozostawiona na lodzie

Misja Voyager, rozpoczęta w 1977 roku, to nie tylko kawałek żelastwa, który wciąż wysyła dane zza granic Układu Słonecznego. To także symbol ludzkiej ciekawości i wytrwałości, który zyskał status popkulturowej legendy. Zamknięcie konta @NASAVoyager, które dla wielu osób było mostem do kosmicznych podróży ich dzieciństwa, to nic innego jak demontaż kawałka niesamowitej historii. Archiwizacja konta to niemalże autoagresywny akt bez większego sensu.

NASA zapewnia, że informacje o misji będą dostępne na kontach @NASASolarSystem i @NASAJPL. Tylko że zamiast specjalistycznej narracji dostaniemy tu ogólnikowy miks, w którym Voyager może zaginąć gdzieś między zdjęciami asteroid i newsami o sondach orbitujących wokół Słońca. Jakość relacji zastąpi tam ilość komunikatów, a wszystko rozpłynie się w korporacyjnym żargonie.

Mars bez pięknej opowieści

Marsjańskie łaziki Curiosity i Perseverance zdobyły serca milionów fanów dzięki świetnym relacjom ze swoich eksploracji. Łazik Curiosity nie jest tylko robotem – zdecydowanie jest bohaterem, który codziennie przekazywał nam zdjęcia i odkrycia z powierzchni Czerwonej Planety. Jedni oglądają storiesy influencerek, inni natomiast czekają na wieści od ekipy zajmującej się łazikiem. Ja zdecydowanie bardziej czekałem na to, co będzie mieć do powiedzenia jeden i drugi robot wędrujący po Czerwonej Planecie.

Tylu followersów i to wszystko zostanie zaprzepaszczone...

Decyzja o zamknięciu kont tych misji wydaje się jeszcze bardziej niezrozumiała, kiedy spojrzymy na ich sukcesy. Curiosity obserwują prawie cztery miliony osób, Perseverance – niewiele mniej. Te konta były budowane długo, zainwestowano w nie sporo czasu i pieniędzy, a także są niesamowicie mocnym sposobem na przyciągnięcie nowych fanów nauki i kosmosu. Przykry los je czeka, naprawdę.

Co z tego wynika?

Konsolidacja to ładne słowo. Zawsze brzmi rozsądnie – porządkuje, usprawnia, wzmacnia. Ale dla marki takiej jak NASA, której misją jest nie tylko eksploracja kosmosu, ale też inspiracja i edukacja mas... likwidacja kanałów wyspecjalizowanych w informowaniu o konkretnych inicjatywach jest niewybaczalnym, poważnym błędem. W świecie, gdzie ludzka uwaga jest "węższa", niż kiedykolwiek wcześniej, tego typu profile to kotwice, które przyciągają i utrzymują użytkowników.

Z perspektywy obserwatora profilu zmiana oznacza utrudnienie dostępu do konkretnych informacji. Jeśli wcześniej śledziłeś Voyagera, teraz musisz przekopywać się przez posty o wielu innych misjach, które niekoniecznie Cię interesują. Komu więc to pomaga? NASA może faktycznie uprościć zarządzanie komunikacją, ale czy kosztem nie będzie mniejsze zaangażowanie publiczności? To akurat pytanie retoryczne. To tak, jakbyście na imprezie, zamiast podać "tak, jak należy" osobne butelki zawierające colę, sok pomarańczowy, sok jabłkowy, lemoniadę, wzięli 5-litrowy baniak i wymieszali w nim wszystkie napoje razem. Nie dość, że trudno się z nich nalewa płyn do szklanek, to w dodatku smak jest... dyskusyjny.

Reklama

NASA na sto procent zanotuje spadek zainteresowania tymi misjami, które dotychczas przyciągały najwięcej uwagi. Kosmos przestanie być opowieścią, a staje się zwykłą informacją. Bez emocjonalnej więzi z odbiorcami, wszystko zgubi się w kakofonii obecnej na bardziej ogólnych kontach NASA.

Co się dzieje z NASA?

Konsolidacja, o której mówi agencja, wygląda raczej na korporacyjną optymalizację niż na przemyślaną strategię. Dla wielu osób misje takie jak Voyager czy Curiosity to nie tylko "zabawa w kosmos", ale coś bardziej osobistego. Wiele osób w ten sposób kompensuje sobie dziecięce marzenia o locie poza Ziemię, o byciu astronautą, zaspokaja swoje głębokie zainteresowania. Zniszczenie kanałów informujących o ekscytujących misjach jest koszmarnym błędem.

Reklama

Czytaj również: NASA podnosi prawdopodobieństwo zderzenia. Asteroida może uderzyć w Księżyc

To koniec czegoś, co agencja budowała latami – prawdziwej, emocjonalnej więzi z odbiorcami. NASA nie rozumie, że dzisiejszy internauta potrzebuje jasnych, mocnych opowieści. Gdy dostajemy generyczne newsy, trudno się w nich "zakochać", trudno poczuć coś więcej niż po prostu "meh". Usuwając dedykowane profile, agencja może przypadkiem usunąć coś znacznie cenniejszego – niknące już emocje: zaangażowanie i fascynację. Mam brzydkie wrażenie, że od dłuższego czasu NASA się "zwija" na naszych oczach. Perspektywa słabego finansowania, coraz większego znaczenia prywatnych firm kosmicznych nie będzie dla agencji bardziej łaskawa — to pewne. Wiele wskazuje na to, że właśnie widzimy objawy erozji znaczenia legendy podboju kosmosu. Nie sądziłem, że będzie to tak cholernie... smutne.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama