Felietony

NASA panicznie boi się Chin. Chodzi o Księżyc

Patryk Łobaza
NASA panicznie boi się Chin. Chodzi o Księżyc

Jesteśmy aktualnie świadkami nowego wyścigu kosmicznego. Tym razem konkurentem NASA nie jest Związek Radziecki, a Chiny. Państwo Środka intensyfikuje swoje wysiłki i jest coraz bliżej wysłania ludzi na Księżyc. Dla NASA jest to duże zagrożenie. Oto dlaczego.

Kiedy w 1969 roku ludzkość postawiła pierwsze kroki na Księżycu, to Stany Zjednoczone zdobyły prestiżową koronę w wyścigu kosmicznym z ZSRR. To wydarzenie symbolizowało amerykańską dominację w kosmosie i miało ogromne znaczenie geopolityczne w kontekście zimnej wojny. Dziś jednak wyścig na Księżyc ponownie przybiera na sile – tym razem z nowym graczem na scenie: Chinami. Chiny rozwijają swój program kosmiczny w zawrotnym tempie i mają na celowniku nie tylko powrót na Księżyc, ale i stworzenie tam stałej bazy badawczej. NASA oraz politycy amerykańscy nie kryją swojego niepokoju.

Rywalizacja o dominację w kosmosie nie jest jedynie grą o tytuł „pierwszego”. To gra o wpływy i prestiż, a także o pozycję lidera na arenie międzynarodowej. Dla NASA i polityków USA wizja, że Chiny mogłyby wyprzedzić Stany Zjednoczone w wyścigu na Księżyc, jest jak przypomnienie czasów zimnej wojny. Wówczas przestrzeń kosmiczna była symbolem narodowej potęgi technologicznej i naukowej.

Administratorzy NASA i politycy angażują się w wyścig

Jim Bridenstine, były administrator NASA, ostrzegał, że jeśli Chiny wyprzedzą USA, będą one „ustalać zasady gry” w eksploracji kosmicznej. Sugerował również, że Chiny intensywnie pracują, by odebrać im międzynarodowych partnerów, a głównym zadaniem NASA jest zapobieganie temu. Prestiżowy wyścig, podobnie jak ten, który toczył się w latach 60. między USA a ZSRR, to nie tylko kwestia dumy narodowej. To również kwestia globalnej władzy i pozycji negocjacyjnej w sprawach dotyczących przyszłości kosmosu. Teoretycznie wszystkie kraje uznają kosmos i Księżyc za teren neutralny, jednak amerykańscy politycy wyrażają obawy, że nie wiadomo, jak zachowają się Chiny, gdy już uda im się jako pierwszym osiąść na Srebrnym Globie.

Jednym z kluczowych punktów obaw NASA są zasoby Księżyca. Księżyc jest bogaty w hel-3 – izotop, który może być przyszłościowym paliwem dla reaktorów termojądrowych. Choć technologia umożliwiająca jego pełne wykorzystanie jest jeszcze w fazie rozwoju, kraje takie jak USA, Chiny i Rosja prowadzą badania nad jego potencjałem. Jeśli Chiny jako pierwsze zdobędą kontrolę nad tym surowcem, mogą zdobyć przewagę gospodarczą, której USA może nie być w stanie szybko zrównoważyć.

Scott Pace, dyrektor Narodowej Rady ds. Kosmosu, podkreśla, że „Księżyc może stać się nową granicą ekonomiczną, a państwo, które jako pierwsze zagospodaruje jego zasoby, zyska ogromną przewagę w przyszłej gospodarce kosmicznej”. To oznacza, że nie chodzi jedynie o prestiż, ale również o realne korzyści gospodarcze, które mogą zmienić układ sił na świecie.

Oprócz kwestii gospodarczych i prestiżowych ważną rolę odgrywa bezpieczeństwo narodowe. Chociaż prawo międzynarodowe, w tym Traktat o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 roku, zakłada, że kosmos powinien być wykorzystywany wyłącznie do celów pokojowych, realia mogą być inne. Baza na Księżycu mogłaby być wykorzystana do monitorowania Ziemi czy instalowania systemów obronnych. To z kolei daje państwu kontrolującemu takie instalacje przewagę w rywalizacji militarnej.

Szybki rozwój chińskiego programu kosmicznego stanowi wyzwanie dla USA również na polu technologicznym. Sukcesy Chin w przestrzeni kosmicznej mogą mieć szerokie implikacje technologiczne, które wykraczają poza samą eksplorację kosmosu. Od sztucznej inteligencji po zaawansowaną infrastrukturę energetyczną – technologie rozwijane na potrzeby programów kosmicznych znajdują swoje zastosowanie w innych dziedzinach.

Chiny coraz groźniejsze

Przytoczone wypowiedzi Jima Bridenstine'a, byłego administratora NASA pochodzą z okolic 2020 roku. Wszystko jednak wskazuje na to, że sytuacja się wcale nie zmieniła, albo zmieniła, ale na niekorzyść amerykańskiej agencji. Świadczą o tym wypowiedzi aktualnego administratora Billa Nelsona. W rozmowie z Politico potwierdził, że znajdujemy się aktualnie w środku nowego kosmicznego wyścigu. Powiedział również, że Chiny po zbudowaniu bazy na Księżycu mogłyby powiedzieć, że to teraz ich terytorium i nikogo do niego nie dopuszczać. Przytoczył sytuację z wyspami Spartly na Morzu Południowochińskim. Od lat są one terytorium spornym, jednak Chiny postanowiły wybudować tam bazę wojskową i tym samym siłą je zagarnąć.

Czy jest się czego bać? Na to pytanie nie będziemy w stanie odpowiedzieć, dopóki rzeczywiście Chiny nie wyprzedzą Stanów Zjednoczonych w wyścigu kosmicznym. Chińscy przedstawiciele zarzekają się, że żadne z tych zarzutów ze strony Stanów Zjednoczonych nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Liu Pengyu, rzecznik chińskiej ambasady w Waszyngtonie powiedział, że eksploracja i pokojowe wykorzystanie przestrzeni kosmicznej jest wspólnym przedsięwzięciem ludzkości. Zapewnił również, że Chiny są przeciwne jakiejkolwiek militaryzacji kosmosu.

Grafika: depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu