Nauka

Kluczowy teleskop dostał "krem przeciwsłoneczny". Jesteśmy o krok bliżej

Jakub Szczęsny
Kluczowy teleskop dostał "krem przeciwsłoneczny". Jesteśmy o krok bliżej
Reklama

Teleskop Kosmiczny Nancy Grace Roman jeszcze nie poleciał, a już sporo się wokół niego dzieje. Jednym z ciekawszych smaczków w konstrukcji sprzętu nie jest ani optyka, ani elektronika, lecz coś pozornie prostego: osłona przeciwsłoneczna. Gdyby jej zabrakło, Roman widziałby jedynie własne odbicie w ogniu Słońca.

Roman będzie pracował w warunkach ekstremalnych. Od frontu — promieniowanie słoneczne zdolne zagotować wodę. Z tyłu — chłód głębokiego kosmosu, znacznie poniżej najniższych temperatur na Ziemi. Różnica to ponad 230 stopni Celsjusza między stroną nasłonecznioną a cieniem. Takie skrajności nie są tylko problemem "materiałowym" — są również zagrożeniem dla precyzji obserwacji.

Reklama

Dlatego powstał system tarcz przeciwsłonecznych. Ich zadanie to nie dopuścić, by promieniowanie cieplne zakłóciło delikatne sensory teleskopu. Bez tego misja nie ma prawa się udać.

Inżynieryjna chirurgia

Każda z tarcz wygląda jak masywny, metalowy panel — 2,1 na 2,1 metra, 7,6 centymetra grubości. Zbudowane są jak aluminiowe kanapki: z wierzchu i spodu cienkie jak karta kredytowa blachy, a w środku — struktura plastra miodu. Tak wygląda kompromis między sztywnością a niską masą.

Osłony muszą blokować ciepło tak skutecznie, by po jednej stronie można było gotować herbatę, a po drugiej — mierzyć promieniowanie tła kosmicznego. Pomaga w tym specjalna powłoka z tworzywa sztucznego, złożona z 18 warstw: 17 od strony Słońca, jedna po stronie zacienionej. Naukowcy nie pozostawili nic przypadkowi, a wszystko jest precyzyjnie wyliczone. 

Cisza po starcie

System tarcz przeciwsłonecznych zostanie rozłożony już godzinę po oddzieleniu teleskopu od rakiety nośnej. Mechanizm nie działa jak klapa samochodu, tylko jak wysokiej klasy zawias w kuchni z modnego katalogu. Zamiast gwałtownego otwarcia — ruch amortyzowany, rozłożony w czasie, około dwóch minut na każdy z elementów. Tak właśnie wygląda kunszt naukowców naprawdę najwyższej klasy.

Gwałtowne drgnięcie mogłoby zaburzyć kalibrację instrumentów optycznych. Dlatego wszystko musi zadziać się bardzo, bardzo powoli. Jeżeli coś pójdzie nie tak na tym etapie, cała misja może zostać zaprzepaszczona.

Próby na zimno

Główna struktura teleskopu jest już zmontowana. Teraz czeka ją test, który zdecyduje o dalszym losie misji: 70 dni w warunkach zbliżonych do tych, które panują na orbicie. Eksperymenty zakładają próby w chłodzie, próżni i cieple. W takich okolicznościach inżynierowie będą sprawdzać nie tylko wytrzymałość materiałów, ale też synchronizację systemów i dokładność instrumentów.

Reklama

Po zakończeniu testu osłony zostaną tymczasowo zdjęte. To konieczne, by połączyć wewnętrzny i zewnętrzny segment teleskopu. Dopiero wtedy Roman stanie się pełnoprawnym przyrządem, obserwatorium: swego rodzaju kosmicznym żaglem, sterem, okrętem i... bocianim gniazdem.

Czytaj również: Ważny teleskop wkrótce zostanie ukończony. Jaki jest jego cel?

Reklama

Rozkład jazdy jest znany

Oficjalny termin startu to najpóźniej maj 2027, jednak zespół mierzy wyżej — chce, by teleskop był gotowy do lotu już jesienią 2026 roku. Czasu zostało niewiele, a w tym momencie jest naprawdę już niewielki margines błędu. Jakakolwiek awaria, trudność mogą spowodować, że teleskop wyruszy w kosmos znacznie później.

Teleskop Kosmiczny Nancy Grace Roman posłuży nam do wykrywania ciemnej materii, badania ekspansji Wszechświata oraz poszukiwania egzoplanet metodą mikrosoczewkowania. I będzie to naprawdę istotny przyrząd w rękach badaczy, stąd społeczność naukowa tak bardzo czeka na jego start.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama