Z jednej strony klasyczna cola – cukier, kalorie, ogółem zła reputacja. Z drugiej: wersja "zero". Wybór pozornie oczywisty – skoro można napić się bez konsekwencji, to po co ryzykować? Od lat sztuczne słodziki funkcjonują jak alibi dla picia słodkich napojów. Sam ze słodkimi napojami mam problem, bo je po prostu uwielbiam. Jednak wybierając wersję "zero", wcale nie chronimy się przed skutkami spożywania tego typu rzeczy. Jest gorzej, niż się uważa.

Przez 14 lat australijscy badacze śledzili życie ponad 36 tysięcy osób w wieku 40–69 lat. Chcieli wiedzieć, co robią z organizmem napoje słodzone – zarówno te z cukrem, jak i te "bez". Zebrali dane, zbudowali modele statystyczne, skorygowali o styl życia, wagę, poziom aktywności, status społeczny.
Okazało się, że ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2 wzrastało o 23%, gdy badany pił codziennie napoje słodzone cukrem. Ale w przypadku napojów ze sztucznymi słodzikami – o 38%. Tylko jedna puszka dziennie robiła różnicę.
Nie tylko kwestia wagi
W przypadku napojów z cukrem, po uwzględnieniu wskaźnika masy ciała i stosunku obwodu talii do bioder, związek z cukrzycą zanikał. Czyli to nie cukier sam w sobie, lecz jego efekt – nadwaga – był czynnikiem ryzyka.
Ale w grupie pijącej napoje ze sztucznymi słodzikami, korekta o BMI zredukowała ryzyko z 83% do 43%. A nawet po uwzględnieniu stosunku talii do bioder, nadal utrzymywało się ono na poziomie 38%. Brzmi to jak szum w danych, ale... tak nie jest. Dlaczego pijący napoje "zero" dalej znajdują się w grupie ryzyka zachorowania na cukrzycę typu 2?
Mikrobiom i iluzja słodyczy
Hipotez jest kilka. Pierwsza: sztuczne słodziki rozregulowują florę jelitową. Wiadomo już, że niektóre z nich – jak sacharyna i sukraloza – mogą w zaledwie dwa tygodnie zaburzyć równowagę bakterii w jelitach. A stąd prosta droga do nietolerancji glukozy i rozchwiania układu metabolicznego.
Druga: słodziki oszukują organizm. Smak słodki to sygnał – ciało spodziewa się napływu energii. Ale tej energii nie ma, bo i skąd? Organizm uczy się reagować na bodziec bez nagrody, co może wpływać na działanie insuliny, apetyt, a nawet sposób przetwarzania realnych kalorii później.
Trzecia: niektóre słodziki mogą same w sobie wywoływać reakcje insulinowe, zbliżone do tych po spożyciu cukru. Również aspartam podejrzewany jest o aktywowanie reakcji poposiłkowej, choć fizycznie nie dostarcza glukozy.
Niewygodna prawda
Badanie opublikowane w "Diabetes & Metabolism" dziwnie przeszło bez większego echa. Słodziki były przez lata przepustką do "świadomego, zdrowszego stylu życia". Może się okazać, że to jedynie zamiana siekierki na kijek, a nie realna zmiana.
Naukowcy sugerują, że regulacje obejmujące cukier (jak chociażby nasz rodzimy "podatek cukrowy") powinny rozszerzyć swój zasięg. Napoje takie, jak cola, po prostu udają, że są zdrowe. A zdrowe nie są.
Nie wiadomo jeszcze, który ze słodzików odpowiada za zaobserwowany efekt. Najczęściej stosowane – aspartam, sacharyna, sukraloza – mają różne profile metabolizmu. Jedne są szybko rozkładane, inne przechodzą przez ciało w niemal niezmienionej formie. Wpływają inaczej na układ pokarmowy, wątrobę, układ nerwowy. Ta rzecz jest do wyjaśnienia.
Czytaj również: Ta woda psuje smak napoju z SodaStream! Lepiej tego nie wlewaj
Sumienie syte, ciało w tarapatach
To, co miało być zdrowszą alternatywą, coraz częściej okazuje się być nie mniej ryzykowne, niż picie typowych słodkich napojów. Nie objawi się nam to w postaci kilogramów i boczków, ale i tak może odbić się na naszym zdrowiu. Badacze będą teraz ewaluować swoje spostrzeżenia, a my... powinniśmy się zastanowić nad tym, co pijemy i czy w ogóle powinniśmy się ich chwytać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu