Nauka

Pierwszy lot Eris zakończył się fiaskiem – co poszło nie tak?

Jakub Szczęsny
Pierwszy lot Eris zakończył się fiaskiem – co poszło nie tak?
Reklama

Rakieta zbudowana od podstaw w Australii, pierwszy certyfikowany komercyjny kosmodrom na kontynencie, pierwszy test orbitalny od pół wieku. Powolne oderwanie się od wieży startowej, 14 sekund lotu i... klops. Ale i tak Australia właśnie wykonała najważniejszy krok w swojej kosmicznej historii.

Gilmour Space, firma z Gold Coast, miała prosty, ale ambitny cel: zbudować pierwszy australijski system nośny zdolny do wyniesienia ładunku na orbitę. W erze zglobalizowanej gospodarki kosmicznej niezależność infrastruktur orbitalnych oznacza suwerenność technologiczną i realny wpływ na rynek.

Reklama

Rakieta Eris to trzy stopnie, 25 metrów wysokości i możliwość wyniesienia od 215 do 305 kg na niską orbitę okołoziemską. Konstrukcyjnie przypomina amerykańskiego Electrona od Rocket Lab, ale wyróżnia ją hybrydowy napęd oparty na autorskich silnikach Sirius i Phoenix. Pierwszy stopień napędzany jest czterema silnikami Sirius, które spalają granulowany, drukowany w 3D materiał stały w połączeniu z nadtlenkiem wodoru jako utleniaczem. Drugi stopień kontynuuje z jednym silnikiem Sirius, a trzeci – z klasycznym, ciekłym silnikiem Phoenix.

I właśnie ów układ napędowy może przesądzić o przełomie – hybrydyzacja napędu rakietowego wciąż pozostaje niszowym pomysłem, mimo że łączy część zalet systemów ciekłych i stałych. Gilmour celuje tu nie tylko w osiągnięcie orbity, ale też w udowodnienie, że alternatywy w inżynierii kosmicznej mają rację bytu.

Droga przez męki (i opóźnienia)

Do lotu doszło 29 lipca 2025 roku o 22:35 UTC z kosmodromu Bowen Orbital Spaceport w północnym Queenslandzie. To był pierwszy od 1971 roku australijski start orbitalny, wykonany przez australijską rakietę z australijskiej ziemi. I pierwszy taki start w historii sektora prywatnego tego kraju.

Nie obyło się jednak bez serii opóźnień. W maju uszkodzone owiewki – skutek nieplanowanego zadziałania systemu separacji po przepięciu w instalacji. W lipcu z kolei – niekorzystne wiatry oraz cyklon Alfred, który przetoczył się nad wybrzeżem. Nie bez wpływu na to był brak infrastruktury, która w bardziej dojrzałych krajach jest już standardem: ustandaryzowane procedury, transmisje na żywo, centra kontroli lotów z redundancją.

Kosmodrom z umową społeczną

Pierwszy w pełni licencjonowany kosmodrom orbitalny w Australii powstał w wyniku porozumienia z rdzennymi opiekunami terenu – ludem Juru – i zyskał zatwierdzenie Agencji Kosmicznej Australii w kwietniu 2024 roku. Usytuowany nad Morzem Koralowym, oferuje dostęp do orbit o inklinacjach od 20 do 65 stopni – optymalnych dla satelitów SSO i misji komercyjnych.

Jego położenie i elastyczność otwierają drzwi do rynku wynoszenia ładunków, który dziś jest zatłoczony i zdominowany przez kilku państwowych graczy oraz kilkanaście firm prywatnych z USA, Chin i Europy. Australia, jeśli chce wejść do gry, musi naprawdę się wysilić.

Od druku 3D po hipersonikę

Firma opracowuje — oprócz rakiet — własne autobusy satelitarne (moduł ElaraSat), współpracuje z firmą LatConnect60 przy misjach teledetekcyjnych monitorujących emisje metanu i dwutlenku węgla i oferuje klientom usługi suborbitalne – testy w locie dla technologii hipersonicznych. Usługa HPRFLT (HyPeRsonic FLight Test) umożliwia testowanie materiałów i pojazdów w rzeczywistych warunkach przekraczających prędkość dźwięku pięciokrotnie.

Reklama

Współpraca z Exolaunch i Atomos Space ma zapewnić dostęp do rynków europejskich i usług orbitalnych. Wszystko to sprawia, że Gilmour ma ambicje na pełnoprawnego integratora misji kosmicznych.

Perspektywy

Pierwszy lot nie osiągnął orbity, ale Gilmour już buduje kolejną rakietę Eris – z poprawkami bazującymi na danych z "TestFlight 1". W planach jest wersja Block 2 o znacznie większym udźwigu (do 1000 kg na LEO), a także wersja ciężka – Eris Heavy – która ma podnieść ten próg do 4000 kg i umożliwić loty załogowe.

Reklama

Czytaj również: Chińczycy skopiowali SpaceX. Ich rakieta potrafi sama wylądować

W międzyczasie firma pozyskała kolejne 5 milionów dolarów australijskich z rządowego programu wsparcia przemysłu. Wygląda na to, że cały świat zaczyna się zwracać ku przestrzeni kosmicznej. Aż żal byłoby tylko stać i się temu przyglądać, prawda?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama