Ostatnie lata to prawdziwy "boom" kina superbohaterskiego. Produkcje oparte o komiksy podbijają nie tylko multipleksy, ale także i mniejsze ekrany. Jeszcze nigdy wcześniej nie powstawało jednocześnie tak wiele seriali o bohaterach z supermocami. Oto najlepsze seriale o superbohaterach na Netflix.
Kolejność przypadkowa!
Daredevil
Niewidomy superbohater stający w obronie słabszych w dzielnicy Hell's Kitchen w Nowym Jorku był bohaterem pierwszego serialu Netflixa opartego o komiksy Marvela. Dosyć mroczny klimat, świetnie rozpisana opowieść i przeciwnicy sprawili, że jest to dla mnie numer jeden wśród wszystkich tego typu produkcji od Netflix. Ma swoje wady, np. irytująca postać Elektry, ale w ogólnym rozrachunku całość wypada naprawdę dobrze. Bezapelacyjnie najlepsza czołówka ze wszystkich seriali Marvela na Netflix - nie pominąłem jej ani razu podczas seansu całego sezonu.
Jessica Jones
Trudno ją nazwać superbohaterką, ale koniec końców pomaga raczej tym co trzeba. Cięte teksty, nietypowy humor, skłonność do autodestrukcji i solidna skuteczność - Jessica przekonuje do siebie z każdym odcinkiem, ale wiem, że nie każdy wytrzyma z nią dwa sezony. Potrafi zirytować, by później porządnie rozbawić. Nie oglądaliście? Musicie sprawdzić. Odpuściliście? Dajcie drugą szansę - ja tak zrobiłem i nie żałuję.
The Flash
Gdy w 2014 roku The CW podjęło decyzję o przywróceniu na mały ekran Flasha byłem wniebowzięty. Uwielbiam tego superbohatera, w dużej mierze za sprawą serialu z lat '90 oraz produkcji animowanych, dlatego niecierpliwie wyczekiwałem najnowszych odcinków. Serial ma swoje wzloty i upadki, ale przez większość czasu raczej trzyma całkiem niezły poziom. Szkoda tylko, że Netflix tak długo zwleka z dodaniem do swojej oferty najnowszych odcinków.
Gotham
Młody Bruce Wayne dopiero czeka na swoją kolej, gdy zbirów z Gotham City stara się opanować niedawno przyjęty do służby Jim Gordon. W serialu mamy okazję zobaczyć originy wielu znanych rywali Batmana jak Pingwin, Joker, Człowiek Zagadka czy Catwoman - te historie nie do końca wyglądają tak, jak byśmy się spodziewali, scenarzyści potrafią zaskoczyć niektórymi pomysłami. Sytuacja z dostępnością odcinków wygląda podobnie jak z "The Flash" - w oczekiwaniu na najnowsze sezony trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Luke Cage
Mieszkaniec Harlemu, który postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Luke Cage to nie tylko pojedynki na pięści i setki lub tysiące łusek, ale również zwrócenie uwagi na wiele aspektów politycznych i społecznych, ale nie do przesady - zachowano tu odpowiedni balans pozwalający docenić wymieszanie fikcyjnej historii z rzeczywistym światem. Ze wszystkich seriali Marvela dla Netflixa ten zdecydowanie posiada moim zdaniem najlepszą ścieżkę muzyczną.
The Defenders
Wielka kulminacja opowieści o czterech superbohaterach z Nowego Jorku nie sprostała wszystkim oczekiwaniom widzów, ale trudno odmówić jej pewnego uroku. Relacje pomiędzy niektórymi bohaterami wypadają znakomicie, a i sama możliwość ujrzenia ich wszystkich razem na ekranie to nie lada gratka. Jeśli oglądaliście przygody samodzielnych superherosów z Nowego Jorku, to te 8 dodatkowych odcinków będzie niezłym domknięciem.
The Punisher
Genialny występ gościnny w Daredevilu sprawił, że realizację Punishera prawdopodobnie delikatnie przyspieszono. Poświęcone tylko jemu 13 odcinków okazują się być odmienną historią, niż większość się spodziewała, ale nie zabrakło krwawych momentów, w których eliminuje jeszcze bardziej okrutnych złoczyńców - to sprawia, że bezwzględnego nie-do-końca-superbohatera da się lubić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu