Netflix

To nie jest najlepszy serial Netflix, ale ogląda się najlepiej! Rekordy pobite, niech żyje binge-watching!

Konrad Kozłowski
To nie jest najlepszy serial Netflix, ale ogląda się najlepiej! Rekordy pobite, niech żyje binge-watching!
24

Netflix coraz chętniej dzieli się swoimi statystykami, ale tylko w przypadku bitych rekordów. I nie inaczej jest tym razem, gdy Stranger Things 3 okazuje się wielkim hitem, który zostawia w tyle wszystkie inne premiery na platformie do tej pory.

Od kilku miesięcy Netflix sporadycznie ujawni nam liczbę widzów, którzy obejrzeli dany tytuł w konkretnym przedziale czasowym. Najczęściej są to dane, z których serwis może być dumny, bo podawane statystyki to rekordy oglądalności filmu lub serialu. Pod koniec zeszłego roku podano, że Nie otwieraj oczu widziało dokładnie 45 037 125 użytkowników Netfliksa na przestrzeni tygodnia od premiery. Taka liczba na tle 137 milionów subskrybentów jest naprawdę niezłym wynikiem, jednak zaledwie weekend wystarczył by Zabójczy rejs dobił do liczby 30 869 863 widzów (czyli tyle osób obejrzało minimum 70% filmu). Wiemy też, że w cztery tygodnie od debiutu online Potrójna granica zgromadziła widownie na poziomie 52 milionów, z czego włodarze serwisu raczej nie byli zadowoleni, tym bardziej, że nie wszystkie recenzje były przychylne mega produkcji Netfliksa.

Najchętniej oglądana produkcja na Netflix to Stranger Things 3

Najnowsze liczby dotyczą jednak serialu - najnowszy, 3. sezon Stranger Things zawitał na Netflix w zeszły piątek i potrzebował tylko 4 dni, by w poniedziałek dobić do liczby 40,7 mln widzów. Takiego rezultatu nie udało się wykręcić żadnej innej produkcji, ani filmowi, ani serialowi na Netflix nigdy wcześniej. Netflix podał też, że aż 18,2 mln użytkowników zdążyło do tego czasu obejrzeć całość - to niemal połowa tych, którzy rozpoczęli seans Stranger Things 3. Binge-watching ma się więc doskonale!

I przekonałem się o tym osobiście, bo 3. sezon serialu obejrzałem jak jeden niezwykle długi film. Twórcy na pewno napisali i nakręcili go w taki sposób, by binge-watching był jak najprzyjemniejszy, a jednocześnie można było przerwać seans po jednym z odcinków lub nawet w trakcie, bo przejścia pomiędzy epizodami są bardzo płynne, a przerwy wręcz umowne. To samo tyczy się wielu innych produkcji, które pojawiają się na Netfliksie, Hulu czy Amazonie. Na naszym podwórku pamiętna była premiera Ślepnąc od świateł na HBO Go - pierwszego polskiego serialu stacji HBO, którego wszystkie odcinki wkroczyły na platformę jednego dnia. Wataha takiego zaszczytu nie dostąpiła i raczej nie zmieni się to przy 3. sezonie. Nawet TVN pozostaje wieny cotygodniowym premierom, nawet jeśli jest to serial internetowy trafiający tylko na Player.pl.

Binge-watching nie zawsze jest dobry

Po tylu latach oglądania seriali, nadal z sentymentem wspominam te 7 dni oczekiwania na nowy odcinek. Tydzień wypełniony rozmowami, dyskusjami, kłótniami i snuciem teorii. Wszystko po to, by powtórzyć to za tydzień. I za jeszcze jeden. I za jeszcze jeden. Przypomnę, że takie seriale jak Lost czy Prison Break liczyły po dwadzieścia kilka odcinków na sezon, co z przerwą w połowie emisji przekładało się na naprawdę wydłużony czas seansu jednego sezonu. Dziś potrafimy łyknąć całą serię w jeden dzień lub weekend. Albo noc. I zauważyłem, że przy niektórych produkcjach zupełnie mi to nie przeszkadza. Wielkie kłamstewka czy Ostre przedmioty od HBO z przyjemnością dawkowałem sobie w takich odstępach czasu, jakie były dyktowane przez stację.

Dziś oglądając dostępny na HBO Go serial Na cały głos wolałbym jednak spędzić większość dnia czy weekendu na ciągłym, nieprzerwanym seansie całej miniserii, bo ta aż prosi się, by potraktować ją, jak dłuższy film. Takie odczucia są oczywiście bardoz indywidualne. Wiele osób nadal chce i potrafi obejrzeć wieczorem jeden odcinek danego serialu, by odłożyć zobaczenie kolejnych na następne dni. Inni odcinają się od świata, choć niekoniecznie od wszystkich bliskich i znajomych, i spędzają przed telewizorem godziny, docierając do finału w mgnieniu oka.

To pokazuje, że bardziej uniwersalnym systemem dystrybucji będą premiery wszystkich odcinków jednocześnie na platformie VOD, a to jak i kiedy widz obejrzy każdy z odcinków, pozostaje w jego gestii. Ale z drugiej strony, czy jeśli HBO nie wymuszałoby na mnie dreptania w zniecierpliwieniu na nowy odcinek serialu, a twórcy nie byli świadomi, że tak właśnie większość z nas zobaczy kolejne epizody, to czy bylibyśmy w stanie powstrzymać, a serial wyglądałby tak, jak wygląda? Bo przypuszczam, że przy Wielkich kłamstewkach czy Ostrych przedmiotach byłyby potrzebne pewne modyfikacje, by móc potraktować te serie, jako bing watching ready, czyli w pełni gotowe na taki model dystrybucji. W takim okolicznościach

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu