VOD

Na takie filmy warto chodzić do kina. Uwielbiam te seanse!

Konrad Kozłowski
Na takie filmy warto chodzić do kina. Uwielbiam te seanse!
Reklama

Ostatnie miesiące dostarczają nam ogrom filmowych nowości, a przecież od początku roku nie możemy narzekać na brak kinowych premier. Jednak to nie nowe produkcje wzbudzają we mnie najwięcej emocji, lecz coś zupełnie innego.

W okresie pandemii, kina nie miały łatwego życia. Brak możliwości przyjmowania widzów oznaczał brak przychodów, a przecież wydatki cały czas istniały. Późniejszy czas wcale nie oznaczał szybkiego powrotu do normalności, ponieważ otwarcie sal nie było wystarczające - potrzebne były też filmy, które kina mogły wyświetlać. Odłożone na półkę premiery powoli wkraczały do repertuarów, ale było ich stanowczo za mało, by móc uzupełnić plany seansów w tak wielu kinach, na tak wielu ekranach.

Reklama

To właśnie wtedy coraz częściej mieliśmy szansę zobaczyć prawdziwe klasyki na dużym ekranie - filmy, których trochę młodsi widzowie nie mieli szans obejrzeć w takich warunkach. Do tej pory takie okazje kreowały przede wszystkim kinowe maratony, które pozwalały zobaczyć poprzednie odsłony serii filmowych, czasami sprzed kilku dekad, ale nie było to aż tak częste, a na pewno nie z taką regularnością, jak niektórzy by chcieli.

Kultowe klasyki ponownie w kinach - długo czekałem na takie seanse

Ten rok przyniósł nam jednak co najmniej dwie duże oraz wiele mniejszych okazji, by móc przeżyć ponownie albo - co najważniejsze - po raz pierwszy, te kultowe historie na dużym ekranie. Studio Warner Bros., z okazji 100-lecia działalności, ponownie wprowadza do kin swoje największe hity, a sieć Multikino kontynuuje akcję "Kultowe Kino". Pierwsza z inicjatyw rozłożyła mnie na łopatki: "Wejście smoka", "Skazani na Shawshank" czy "Wszyscy ludzie prezydenta" to przecież produkcje, o których nie muszę chyba szerzej pisać.

Pierwszą z nich u-wiel-bia-łem dorastając i choć dziś można się nią cieszyć w domowym zaciszu w fantastycznej jakości 4K z krążka Blu-ray, to pierwsze kilka razy widziałem ten film albo w telewizji, albo z VHS-a. Wiecie, w czasach, gdy mieliśmy do czynienia z formatem 4:3, rozdzielczością porównywaną do 480p (a to był nośnik analogowy!) i brakiem opcji wyłączenia lektora. Do dziś pamiętam kilka wersji tłumaczeń jednego z najpopularniejszych cytatów z Bruce'a Lee, gdy pouczał swojego podopiecznego, by nie skupiał się zanadto na swoim palcu "bo przegapi cały splendor niebios". Szansa zobaczenia tego filmu w kinie, a także pokazania go bliskim osobom właśnie w takich warunkach, to naprawdę coś wyjątkowego.

Jakie kultowe filmy można obejrzeć w kinie?

Co ważne, akcja Warner Bros. trwa do końca listopada i przed nami jeszcze dwa seanse ("Oczy szeroko zamknięte" oraz "Wielki Gatsby"), natomiast dzięki "Kultowemu kinu" w Multikinie ponownie przeżyłem m. in. "Matriksa" i obejrzałem "Wilka z Wall Street". W przypadku "Pulp fiction" nie był to mój pierwszy seans, ale film ten widziałem tak dawno i w takich warunkach, że praktycznie można by uznać seans kinowy za premierowy. I co to było za przeżycie! Na sali było więcej osób, niż się spodziewałem i ewidentnie każdy wiedział po co przyszedł - nie było przypadkowych widzów, którzy byliby czymkolwiek rozczarowani - ci, którzy widzieli go pierwszy raz siedzieli wpatrzeni w ekran jak zahipnotyzowani, a pozostali wypowiadali kultowe kwestie pod nosem razem z aktorami.

Dla bardzo dużej liczby widzów strzałem w dziesiątkę był natomiast powrót wszystkich 8 filmów o Harry Potterze, które cieszyły się takim zainteresowaniem, że Multikino zorganizowało dodatkowe pokazy jesienią, ponieważ w wakacje sale bywały wypchane po brzegi. Taka szybka reakcja kina i dystrybutora pozwala też sądzić, że w stosunkowo niedługim czasie doczekamy się ponownych projekcji - fani na pewno nie zawiodą. Nie inaczej można zareagować na powrót rozszerzonej wersji trylogii "Władcy pierścieni" - to nie jest oglądanie filmu, lecz prawdziwe przeżycie, bo kino potrafi "zmusić" nas do jeszcze większego zaangażowania w seans. Nie ma szans na pauzę, rozkojarzenie się, rozmowy - oczywiście to jednocześnie pewne uniedogodnienia, na przykład brak szansy na skorzystanie z łazienki przy dłuższych projekcjach, ale przy odpowiednim przygotowaniu, nigdy nie miałem z tym problemu. Ważniejsze są dla mnie te okoliczności i zdecydowanie lepiej, przyjemniej, bardziej(!) pamiętam obejrzane w kinie klasyki, aniżeli domowe nadrabianie starszych filmów.

Do końca roku mam już zaplanowane kilka seansów i szczerzę liczę na to, że takie powroty - jak chociażby ostatni z okazji 10-lecia "Johna Wicka", który gościł też m. in. w Cinema City - będą odbywać się jeszcze częściej. Mam kilka marzeń, część z nich raczej nie do spełnienia (seria "Piła" na dużym ekranie!), ale... ostatnie lata pokazały mi, żeby nigdy nie mówić nigdy.

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama