W ubiegłym tygodniu zainicjowaliśmy nowy cykl: Na Facebooku świat się nie kończy i zamierzam go kontynuować – zobaczymy, do jakiego etapu dojdziemy. N...
W ubiegłym tygodniu zainicjowaliśmy nowy cykl: Na Facebooku świat się nie kończy i zamierzam go kontynuować – zobaczymy, do jakiego etapu dojdziemy. Najpierw skieruję się w stronę Rosji. O Internecie (a właściwie Runecie) i firmach z sektora IT u naszego wschodniego sąsiada moglibyśmy napisać zylion tekstów, bo to temat rzeka. Póki co ograniczymy się do ich sieci społecznościowych. A zaczniemy od dość ciekawego wydarzenia, jakim była wizyta Marka Zuckerberga w Moskwie.
Przyjazd założyciela i szefa Facebooka do Rosji wywołał w tym kraju spore emocje. I chyba nie ma się czemu dziwić – jak słusznie zauważył jeden z komentatorów, czas Zuckerberga jest dość drogi i musi mu na czymś bardzo zależeć, gdy opuszcza swoje centrum dowodzenia, a nawet USA (swoją drogą, jestem ciekaw, jak wyglądałaby taka wizyta w Polsce?). Gdy tylko potwierdzono przyjazd szefa FB do Rosji, w mediach, a zwłaszcza w Sieci, zaczęto spekulować na temat celu jego wizyty. I okazało się, że sprawa nie jest taka oczywista.
Wiele osób komentowało oczywiście sprawę w następujący sposób: Jak to po co przyjeżdża? Żeby powalczyć o nasz rynek i zwiększyć w nim udziały swojej sieci. I niby jest to sensowne wytłumaczenie, ale rośnie liczba wszelkiej maści specjalistów, którzy uważają, że Rosja to dla FB przegrana sprawa. Powtarzano, że rok 2012 jest dla Facebooka ostatnim dzwonkiem i w przypadku niepowodzenia, może już sobie odpuścić ten region. Rok się kończy, a użytkowników FB znajdziemy w tym kraju relatywnie niewielu (podobno poniżej 7 mln). VKontakte i Odnoklassniki trzymają się mocno i nic nie wskazuje na to, by mieli się nagle podzielić tortem z amerykańską korporacją.
Ktoś spyta, a po co właściwie pchać się na Wschód, skoro jest już miliard użytkowników na całym świecie i biznes świetnie się kręci? To proste – apetyt rośnie w miarę jedzenia. FB musi się "fizycznie rozrastać", by udowodnić wszystkim, że nie ma mowy o żadnej stagnacji. Mają miliard użytkowników, ale to 1/7 populacji naszej planety – do "zagospodarowania" jest jeszcze bardzo wielu Internautów. Wzrost (przynajmniej taki, który zrobiłby wrażenie) jest dziś niemożliwy w Ameryce Północnej czy Europie Zachodniej i trzeba szukać nowych rynków. A Rosja i kraje WNP to bardzo łakomy kąsek.
Tylko jak ugryźć ten temat, skoro Rosjanie okazali się bardzo odporni na uroki Facebooka? Część specjalistów stwierdziła, że w FB doszli do wniosku, iż na Internautów w tym kraju może podziałać efekt wizyty Zuckerberga – przyjechał czyli mu zależy. Zainteresują się sama wizytą, rzucą okiem na sieć społecznościową i może zostaną – potem ruszy już lawina. Jednocześnie sam Mark chciał ponoć pojechać na przeszpiegi i sprawdzić, czy gra jest warta świeczki. I spędził swój czas w Moskwie bardzo intensywnie – spora liczba spotkań i każde z innej bajki.
Zacznijmy może od wizyty u premiera Dmitrija Miedwiediewa. Można ją skwitować tak: rozmawiali o wszystkim i o niczym. Pojawiły się tematy bezpieczeństwa w Sieci, praw autorskich, projektu Skolkovo (rosyjska Dolina Krzemowa), rozwoju sektora IT w Rosji i udziału Facebooka w tym rynku. Zaczęto wspominać o tym, że FB mógłby wspierać tamtejsze startupy, a może nawet uczestniczyć w poważnych projektach. Tylko nikt nie potrafi sensownie odpowiedzieć na pytanie, o czym dokładnie mowa.
Rosjanie trochę się zagalopowali opowiadając o tej współpracy i Facebook szybko zdementował te pogłoski. Samo spotkanie z premierem można zatem uznać za czyste zagranie PR (korzystne dla obu panów) i być może badanie przez Zuckerberga stosunku władzy do ekspansji amerykańskiej korporacji na tym rynku (pojawiły się oczywiście głosy, iż spotkanie jest kontrowersyjne, ponieważ podkopuje autorytet rodzimej konkurencji FB).
Zuckerberg poświęcił także czas studentom prestiżowego Uniwersytetu Moskiewskiego, ale i w tym przypadku nie można mówić o żadnych konkretach – Amerykanin powtórzył chyba tekst, który można usłyszeć na innych spotkaniach tego typu. Jednocześnie jednak właściwie rozegrał tę partię, ponieważ uderzył w ton zaściankowości. Jak? Stwierdził wprost, że korzystanie z sieci społecznościowej, w której jest twój sąsiad może i jest fajne, ale na dłuższą metę to straszne ograniczenie. A Facebook to miliard ludzi na całym świecie. Powtórzę, by przekaz był jasny: NA CAŁYM ŚWIECIE.
Młody miliarder przekonywał, że FB jest wyjątkowy i w końcu się do niego przekonają (ten scenariusz przerabiali już w innych krajach, więc są tego pewni). Nie będzie to trwało jeden dzień, ale w końcu zauważą różnicę i wybiorą jego produkt. Jednocześnie zauważył, że sieć społecznościowa to nie smartfon – można korzystać z więcej, niż jednej. Kolejka do budynku, w którym odbywało się spotkanie była bardzo długa, po czym widać, że ludziom zależało, ale trudno stwierdzić, czy Zuckerberg przekonał do siebie studentów.
Kolejny motyw warty uwagi to impreza Facebook World Hack. Wydarzenie odbywało się w Moskwie w trakcie wizyty i z pewnością było jednym z powodów przyjazdu (a przynajmniej określiło termin wizyty). Zuckerberg przez cały czas podkreślał, że rosyjscy deweloperzy i programiści to świetni specjaliści. To spowodowało, że poważna część osób związanych z tamtejszym sektorem IT wyraziła opinię, iż młody miliarder przyjechał do Rosji zwerbować pracowników. Przypomniano rok 1998 i krach u naszego sąsiada. Podobno był to straszny czas dla rosyjskiego sektora nowych technologii, ponieważ międzynarodowe korporacje szybko ściągnęły do siebie specjalistów przerażonych kryzysem (ponoć prym wiódł Microsoft) i w Rosji doszło do poważnego drenażu mózgów.
Niektórzy obawiają się tego, że teraz nastąpi druga fala wyjazdów. Pojawiały się kolejne osoby, które przekonywały, że przyjazd Zuckerberga poprzedziły wizyty jego rekruterów, a sam szef przyjechał tylko po to, by przekonać potencjalnych pracowników, że mu zależy i firma faktycznie che się z nimi związać. Oliwy do ognia dolał fakt, iż Amerykanin spotkał się z top menedżerami firmy Yandex, czyli rosyjskiego giganta internetowego i na dobrą sprawę nie wiadomo, o czym rozmawiano. Moim skromnym zdaniem, Rosjanie trochę panikują i na siłę chcą stworzyć mit rozkradania ich pracowników – to chyba podnosi ich samoocenę. Jakoś nie mogę uwierzyć w to, że Zuckerberg nagle dokona mobilizacji rosyjskich specjalistów i ucieknie z nimi za Ocean.
Po wizycie Zuckerberga praktycznie wszędzie pojawiło się pytanie: po co on właściwie przyjechał? I chyba nie można na nie udzielić jednej, krótkiej odpowiedzi. Badanie rynku, chęć zwiększenia liczby użytkowników FB w Rosji, poszukiwanie nowych pracowników i zapewnianie deweloperów, że są ważni dla firmy (w tym miejscu warto wspomnieć, że kolejny raz uderzył w nutę zaściankowości – przekonywał deweloperów, iż lepiej jest tworzyć aplikacje dla sieci społecznościowej, w której jest miliard użytkowników, niż dla lokalnego gracza), być może poszukiwanie partnerów na Wschodzie. Pewnie wszystkiego po trochę.
Nie zdziwiłbym się, gdyby sam Mark nie wiedział, po co dokładnie udał się do Moskwy. Przyznał, iż był ciekawy tego regionu świata, bo nigdy w nim nie był i jednocześnie zapewnił, że zamierza wrócić. Może zrobił krótki wypad, by przekonać się, z czym właściwie ma do czynienia? Jasne, że ma ludzi, którzy mogą mu wszystko przedstawić w najdrobniejszych szczegółach, ale to nie to samo – teraz jest już krok dalej i wie (przynajmniej w minimalnym stopniu), na czym stoi. Zapewne sztab ludzi analizuje teraz tę wizytę i jej efekty i to od ich pracy będzie zależało, co wydarzy się dalej. Oglądając filmy z wizyty w Rosji (Zuckerberg pojawił się np. dwa razy w 1 Kanale rosyjskiej telewizji – jeżeli znacie rosyjski, to polecam 15-minutowy filmik z pewnego popularnego show telewizyjnego), można dojść do wniosku, że faktycznie zależy mu na zbudowaniu pozytywnego wizerunku w tym kraju. Jak zamierza to wykorzystać w przyszłości pozostaje póki co zagadką.
Byłbym zapomniał: dlaczego Facebook jest niebieski? Bo Mark Zuckerberg jest daltonistą i podobno najlepiej rozpoznaje właśnie ten kolor...
Źródła: głównie Astera i RiaNovosti
Źródła zdjęć: gizmodo.com, franchiseherald.com, csmonitor.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu