Oto kolejna część cyklu w której redaktorzy Antyweb opisują swój sprzęt i oprogramowanie. Pierwszy był Grzegorz, teraz kolej na mnie. Może wielu osobo...
Oto kolejna część cyklu w której redaktorzy Antyweb opisują swój sprzęt i oprogramowanie. Pierwszy był Grzegorz, teraz kolej na mnie. Może wielu osobom wyda się to passé, ale moim głównym sprzętem do pracy jest komputer stacjonarny. Nic nie daje mi takiego komfortu, jak duża klawiatura, duży ekran i odpowiednio mocna konfiguracja. Nie zanosi się, abym szybko miał zrezygnować z komputera stacjonarnego chyba, że zmusi mnie zmiana środowiska pracy.
Stacjonarnie
Komputer składałem już prawie trzy lata temu, ale wciąż świetnie daje sobie radę i nie widzę potrzeby zmiany na nowy w najbliższym czasie. Jest to chyba jedna z najstarszych konfiguracji z której wciąż jestem zadowolony. Składa się z procesora i7 920 na podstawce 1366 wspomaganego 6 GB trójkanałowej pamięci RAM. Jedyne co zmieniłem od czasu pierwszego zakupu części to karta graficzna. Obecnie GTX 570 świetnie daje sobie radę w obliczeniach wspomaganych przez kartę graficzną no i w grach oczywiście :)
Po całym tym czasie odczuwam brak tylko jednego - szybkiego dysku SSD. Przyjemność pracy z takowym poznałem przy okazji recenzji ultrabooka Asusa UX31. Szybkość uruchamiania systemu i aplikacji to jedna rzecz, w której był w stanie pokonać mój komputer. Całość uzupełnia kilka dysków twardych o sumarycznej pojemności 4 TB. Przy okazji niedawnego pytania Grzegorza dodam, że większość czasu pracuję na dwóch monitorach, jednak po tym jak trafił do mnie monitor Full HD, moje wysłużone 19 calowe Eizo trafiło na spoczynek i w tej chwili czekam na dogodną chwilę, aby wyposażyć się w dwa monitory 23 calowe o rozdzielczości 1920x1080.
Czemu komputer stacjonarny? Jak wspomniałem to przede wszystkim wygoda, odpowiednia moc obliczeniowa i dostęp do dużej ilości danych, bez podłączania dysków zewnętrznych. Nie znaczy to jednak, że nie korzystam z rozwiązań mobilnych. Wszystkie dane synchronizuję ze swoimi laptopami za pomocą Dropboxa i dysków zewnętrznych oraz programu, o którym będzie w dalszej części artykułu.
Peryferia uzupełniające stanowisko pracy to: skaner Epson V300, który jest rozsądnym kompromisem pomiędzy jakością (można skanować odbitki i klisze) i ceną, drukarka laserowa, kolorowa Xerox Phaser 6125N, która sprawdza się w zasadzie bez zarzutów z jednym wyjątkiem, nie ma sterowników dla Linuksa i uruchomienie jej pod tym systemem wymaga odrobiny zachodu, tablet Wacom Bamboo, który pomimo, że kierowany raczej do amatorów, jest całkowicie wystarczający, aby uczynić pracę z grafiką znacznie przyjemniejszą. Na tym w zasadzie koniec.
Mobilnie
Podstawowym narzędziem do pisania z dala od mojego biurka jest duży, 15 calowy laptop Lenovo B560. Lubię go za jego wygodną klawiaturę i nie meczący oczy małą czcionką ekran. Stosuje go wszędzie tam, gdzie mogę się w miarę sensownie usadowić do pracy. Ze względu na swoje gabaryty i wagę oczywiście nie nadaje się do tego, żeby z nim cały dzień chodzić po mieście. To taki półśrodek pomiędzy wygodą, a mobilnością. Obowiązkowo wspomagam się zewnętrzną myszką.
Kiedy wiem, że będę musiał być bardzo mobilny, ale jednocześnie będę pisać, korzystam z netbooka w postaci swojego mocno wiekowego Asusa EEE 1000H lub Acera Aspire One 722, o którym pisałem już na Antyweb [1], [2]. Na obecnym etapie, jeśli chodzi o pisanie, wciąż zdecydowanie preferuje netbooka nad tablet, nawet taki z podłączoną klawiaturą. Wolę standardową, pełną przeglądarkę WWW i edytor tekstu.
Na koniec urządzenie najbardziej mobilne czyli tablet iPad 2. Cóż bolą mnie jego ograniczenia, jak choćby brak możliwości podłączenia zewnętrznej pamięci za pomocą USB, ale rekompensuje to swoim bezawaryjnym działaniem oraz bogatą bazą aplikacji. Co ciekawe, gry na tablecie dość szybko mnie nudzą i niespecjalnie lubię w ten sposób spędzać czas. Najlepszą rozgrywkę sprawia mi granie w elektroniczne wersje planszówek ze znajomymi. Najwięcej czasu na iPadzie spędzam na korzystaniu z internetu i konsumowaniu multimediów, oraz na pozostawaniu w kontakcie ze światem, gdy jestem poza domem. To właśnie za pomocą tabletu sprawdzam co się dzieje na Antyweb w trakcie trwania Generation Mobile 2012. Tablet częściowo rekompensuje mi brak smartfona z prawdziwego zdarzenia, ale to kwestia czasu, gdy takowy dołączy do zestawu.
Jako bonus wspomnę swojego nowego ulubieńca, czyli Kindle Touch. Od czasu kiedy spotkałem się z czytnikiem, stał się nieodłączną częścią mojego elektronicznego ekosystemu. Każdy dłuższy tekst znaleziony w sieci czytam właśnie na nim.
Oprogramowanie
Moim podstawowym narzędziem jest przeglądarka Chrome. Zerkam czasem do konkurencji, jednak to wciąż na Chromie pracuje mi się najwygodniej. Drugim najczęściej używanym przeze mnie programem jest FastStone Image Viewer, czyli przeglądarka obrazów. Nie jest to szczególnie urodziwa czy nowoczesna aplikacja, jednak cenię ją za prostotę i szybkość działania. Pod jednym klawiszem mam obróbkę wsadową z określonymi parametrami (docelową rozdzielczością, wyostrzeniem i stopniem kompresji). Zaznaczam kilka zdjęć, wciskam F3, Enter i mam kilkanaście przygotowanych plików graficznych według potrzeb. Dodatkowo zdjęcia zrobione różnymi aparatami fotograficznymi przeglądam właśnie FastStonem, bo automatycznie obraca je do właściwej orientacji, czyta pliki RAW, oraz odpowiada mi tryb pełnoekranowego podglądu.
Kiedy zabieram się za poważniejsze modyfikacje grafiki sięgam po klasyka - Photoshopa, obecnie w wersji CS5. Tego narzędzia używam od dawna (we wcześniejszych wersjach) i przede wszystkim bardzo się przyzwyczaiłem, skróty klawiaturowe weszły mi w krew. Stąd przesiada na cokolwiek innego byłaby bardzo bolesna i kłopotliwa. To w nim obrabiam zdjęcia, przygotowuje grafikę na strony i robię wszystko to, na co nie pozwalają prostsze programy.
Jako edytora tekstu najczęściej używam po prostu Worda, chociaż gdy chcę pisać w skupieniu sięgam po Focus Writer, który niestety nie jest tak wizualnie dopracowany jak podobne programy na Maka czy iPada, ale posiada sprawdzanie polskiej pisowni, zliczanie znaków i uwalnia mnie od rozpraszających elementów pulpitu.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, nieodłącznym elementem stały się dwa programy, Trucrypt odpowiedzialny za szyfrowanie moich danych, oraz KeePass w którym generuję i przechowuję wszystkie hasła. Ten ostatni jest bardzo wygodny, ponieważ automatycznie wprowadza login i hasło po wciśnięciu skrótu klawiaturowego w każdym serwisie WWW, ale również w innych programach uruchomionych w systemie. Zaszyfrowaną bazę haseł synchronizuję pomiędzy urządzeniami za pomocą Dropboksa, jednak mógłbym się obejść bez tego narzędzia.
Głównym powodem jest synchronizowanie wszystkich danych, zarówno z backupowymi dyskami zewnętrznymi, jak i pomiędzy komputerami za pomocą Goodsync. Zasada działania tego programu jest w zasadzie identyczna z Dropboxem (z pominięciem zapisywania na serwerach), jednak oprócz synchronizacji przez sieć, możliwe jest synchronizowanie po USB czy pomiędzy dyskami wewnątrz komputera. Powodem, czemu zdecydowałem się na takie rozwiązanie jest sumaryczna ilość synchronizowanych danych, która wynosi przynajmniej kilka terabajtów.
Jeśli chodzi o wideo, zamiennie używam kilku odtwarzaczy. Gdybym miał wskazać tylko jeden, wybrałbym VLC, ale często korzystam z K-Lite Codec Pack wraz z odtwarzaczem Media Player Classic, oraz trochę rzadziej z Pot Player. Do konwersji wideo w celu wgrania na urządzenie mobilne, czy wrzucenia do sieci, korzystam z darmowego i bardzo przyjaznego narzędzia Freemake Video Converter. Posiada dość bogatą bazę profili dla urządzeń mobilnych, przyjazny interfejs, oraz obsługuje sprzętowe przyśpieszenie Nvidia CUDA.
Domyślnym programem do archiwizacji plików jest prosty, ale niezawodny 7-zip, a ulubionym odtwarzaczem audio - foobar2000, którego nawet zbytnio nie personalizuje. Odpowiada mi jego prostota, surowy wygląd i duże możliwości. Pewnie dało się już zauważyć moje upodobanie do małych i lekkich programów, z tego powodu nie może być mowy o używaniu PDF Readera od Adobe :) Z tym doskonale radzi sobie Sumatra PDF, aplikacja polskiego autora, która jest absolutnie niedościgniona pod względem lekkości. Ostatnim narzędziem jest program do wypalania płyt - ImgBurn. Trochę nieprzyjazny przy pierwszym kontakcie, ale pomimo ogromnej ilości funkcji i nieporównywalnej kontroli nad procesem nagrywania, jest bardzo mały i lekki. Dodatkowo jest najbardziej niezawodny ze wszystkich programów, jakie miałem okazję używać. Chyba nigdy nie nagrał płyty z błędami.
Aplikacje mobilne
Tutaj nie ma ich zbyt dużo i wszystkie mieszczą się na iPadzie. To znaczy nie zrozumcie mnie źle, do mojego konta iTunes mam przypisane przeszło 130 aplikacji, ale z większości z nich po prostu nie korzystam na co dzień, część nawet nie mam zainstalowanej.
Dwie najczęściej używane, to chyba Instapaper, chociaż od czasu zakupienia Kindle częściej czytam właśnie na nim, oraz GoodReader, który jest prawdziwym kombajnem do przeglądania rozmaitych dokumentów, tworzenia zakładek i notatek. Ze Skype korzystam głównie na tablecie, bo na komputerach zwykle zapominam go zainstalować albo mam niepodłączony mikrofon itp., a iPad jest cały czas włączony i gotowy do podjęcia rozmowy. Kamerka i mikrofon też zawsze są na miejscu. Do przeglądania RSSów służy mi Feeddler RSS Reader Pro, który swoim wyglądam i funkcjami najbardziej przypomina starego Google Readera, ale jest oczywiście rozbudowany o znaczną ilość ustawień i gestów.
Na tablecie piszę sporadycznie, przede wszystkim denerwuje mnie autokorekta (tak wiem, można ją wyłączyć) oraz powolność wprowadzania polskich znaków. Gdy już jednak chcę coś napisać, korzystam z iA Writer lub Phraseology. Kto wie, może nawet byłbym wstanie się przekonać do podłączenia klawiatury do tabletu, gdyby tego rodzaju aplikacje były przystosowane do polskich warunków, czyli posiadały sprawdzanie pisowni i lepsze podpowiedzi słów ze słownika. Phraseology zawiera wiele ciekawych statystyk, miedzy innymi pozwalających określić czytelność i trudność tekstu, ale działają tylko na tekstach anglojęzycznych. W tekstach polskich przydaje się jedynie zliczanie wystąpień konkretnych słów w tekście, oraz możliwość łatwego przestawiania zdań i akapitów.
Oczywiście pliki synchronizuje z tabletem za pomocą Dropbox, a hasła zapisuje w tabletowym odpowiedniku KeePass - KyPas. Co prawda KyPass to appka stricte na iPhone'a, nie jest pełnoekranowa, ale zdecydowanie najbardziej przypadła mi do gustu, ze wszystkich obsługujących bazę haseł KeePass.
Dodatkowo dość często korzystam z nawigacji na tablecie w postaci Automapy i Google Earth, oraz z prognozy pogody WeatherPro, która jest zadziwiająco trafna, jak wynika z mojej obserwacji.
To czego mi szczególnie brakuje na iPada, to dobrej aplikacji do obsługi Google+. Facebook działa bardzo dobrze zarówno przez przeglądarkę, jak i posiada świetną dedykowaną appkę. G+ w wersji mobilnej nie umywa się do Facebooka, a porządnej appki wciąż nie ma. Jest tylko mocno przeciętna, w dodatku tylko na telefon. Wielka szkoda.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu