Od lat zastanawiamy się jak realnie możemy wpływać na środowisko. Sprawa jest prostsza niż się wydaje. Im mniej potrzebujemy tym mniej śmieci generujemy. Oczywiście nie chodzi o życie w ascezie, ale czasami może lepiej po prostu coś pożyczyć zamiast kupować? Pomoże Ci w tym aplikacja MyRent
Czy zdarzyło Ci się, że zabrakło Ci jakiegoś specjalistycznego narzędzia lub brakło kilku krzeseł przed dużą imprezą? Z reguły są to jednorazowe akcje, po których sprzęt staje się zupełnie zbędny i często zalega nam w domu. Kupić? Szkoda kasy i miejsca. Pożyczyć od znajomych? Nie zawsze mają. Właśnie ze względu na taką potrzebę ma odpowiadać aplikacja MyRent, która startuje już 29 maja.
Czym jest MyRent?
MyRent, który rusza niedługo w Krakowie to aplikacja, która oryginalnie została utworzona w Singapurze. Jej polska wersja została odpowiednio dostosowana do potrzeb naszego lokalnego rynku. Oczywiście całość powstała przy współpracy z oryginalnymi twórcami. Tak więc mamy tu piękny przykład międzynardowej współpracy!
Idea aplikacji jest bardzo prosta. Masz coś co leży w domu i korzystasz z tego sporadycznie? Wystawiasz to do wypożyczenia za niewielką opłatą. A może szukasz czegoś i wiesz, że jest to potrzeba jednorazowa? Wchodzisz na MyRent i wypożyczasz, korzystasz, a potem zwracasz. Koszty mniejsze, problem mniejszy i nic Ci potem nie zajmuje miejsca w domu.
Twórcy będą zarabiać podobnie jak inne tego typu serwisy i aplikacje, czyli na prowizjach od transakcji. Jednak Bartłomiej Moroń, odpowiada za rozwój MyRent w Polsce, zwraca uwagę na pewną ważną rzecz:
„Na pewno przez jakiś czas nie będziemy pobierać prowizji – wszyscy mamy ciężką sytuację w związku z kryzysem. Później planujemy pobierać prowizje od transakcji wypożyczenia”.
Sam model przypomina ten znany z Airbnb, oznacza to, że koszt transakcji przeniesiony zostanie na pożyczającego. Czy to problem? Realnie w wielu przypadkach koszt i tak będzie nieporównywalnie mniejszy niż gdybyśmy chcieli przedmiot zakupić więc problemu z tym raczej nikt nie powinien mieć.
Czy to ma prawo zadziałać?
Zdecydowanie tak. Aplikacja ma się bardzo dobrze w Singapurze. Oczywiście można powiedzieć, że inny rynek, inna kultura, ale jakby na to nie patrzeć to ekonomia oparta o dzielenie się nie jest nam nad Wisłą obca i raczej dobrze się u nas przyjęła. Oczywiście wszystko zależy od wzajemnego zaufania i kultury, ale myślę, że i tu nie będzie problemu.
Sukces samej aplikacji zależy w dużej mierze od społeczności zbudowanej wokół całego projektu. Jeśli nie będzie dużej ilości osób zainteresowanych wystawianiem przedmiotów to ciężko będzie znaleźć to co akurat potrzebujemy. Z tego względu twórcy MyRent chcą podejść do tematu metodycznie:
„Na początek, pomimo, że aplikacja jest stabilna i silnik jest mocno przetestowany już w samym Singapurze zaczynamy od Krakowa. Chcielibyśmy zbudować liczną społeczność, a jeżeli skupimy się na jednym mieście na początek, to będziemy w stanie zapewnić jak najlepszy support”
Komunikat jest jasny: „stawiamy na jakość, a jak całość przyjmie się lokalnie to idziemy w Polskę”. Mimo wszystko wygląda na to, że przed ekipą MyRent stoi niemałe wyzwanie. Mają wiele przeszkód przed sobą i ruszają w trudnym okresie. Nie każdy będzie chciał wypożyczać przedmioty od obcych i nie każdy będzie chciał się dzielić swoim dobytkiem ze względu na zagrożenie koronawirusem. Nie mniej jednak gorąco kibicuję. W dobie kryzysu ważne jest, aby nowe projekty ruszały, aby było widać, że nie wszystko jest stracone.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu