Świat

Przywiązanie Muska do wolności słowa za chwilę zostanie mocno sprawdzone

Krzysztof Rojek
Przywiązanie Muska do wolności słowa za chwilę zostanie mocno sprawdzone
Reklama

Elon Musk kupuje Twittera, a w gotowości czeka już cała armia ludzi gotowych przetestować to, czy jego przywiązanie do wolności słowa jest faktycznie tak silne jak mówił. Za chwilę się przekonamy.

Przejęcie Twittera przez Elona Muska to saga, która zdawała się być tą, która ciągnie się miesiącami i nie widać jej końca. Kiedy już wiele osób myślało, że zarząd odrzuci propozycję Muska, ten nagle zmienił zdanie i ogłosił, że sprzedaż Twittera stała się faktem. W ten sposób platforma stała się z marszu największą prywatną siecią społecznościową. Jednocześnie, Musk zrobił ze swojego zakupu nie tylko inwestycję biznesową, ale też - prywatną krucjatę w obronie takich wartości jak wolność słowa. Musk nie jest pierwszą osobą, której nie podoba się to, w jaki sposób Twitter był zarządzany w przeszłości, dlatego po zakupie użytkownicy z pewnością będą patrzyli miliarderowi na ręce, obserwując,  w jaki sposób zamierza on ukształtować Twittera zgodnie ze swoimi obietnicami. Niektórzy nawet zaczęli powoli testować jego cierpliwość.

Reklama

Jeff Bezos trolluje Muska, sprawdzając, gdzie kończy się wolność słowa

Jestem przekonany, że wcześniej czy później Musk wykona ruch, który sprawi, że wiele osób podważy jego przywiązanie do wolności słowa. W końcu absolutna wolność oznacza brak moderacji a gdzie to prowadzi, widzimy chociażby po portalu Albicla, gdzie możemy obecnie zanotować największą liczbę kont papieża na cal kwadratowy. Oczywiście, wydawać by się mogło, że bana najłatwiej się dorobić uderzając bezpośrednio w Muska, a właściwie - jego biznes. To też robią niektórzy użytkownicy i to jest właśnie przedmiotem trollingu ze strony innego multimiliardera, Jeffa Bezosa, który zasugerował, że przez to, jak bardzo rynek chiński jest ważny dla Tesli, zarówno pod kątem produkcji, jak i zbytu, to chiński rząd właśnie zyskał dźwignię nacisku na to, w jaki sposób zarządzane jest to medium społecznościowe.

Jednym z kluczowych aspektów "nowego Twittera" jest z pewnością kwestia Donalda Trumpa. Sam polityk twierdzi, że na Twittera nie chce wracać i zamiast tego - będzie blogował na swojej własnej platformie, Truth Social. Jednak wspomniana, własna sieć społecznościowa - Truth Social - póki co cienko przędzie i były POTUS od dwóch miesięcy zamieścił tam zaledwie... jeden wpis. Myślę więc, że na którymś etapie Trump zdecyduje się wrócić na Twittera i będzie dużym PR'owym problemem, ponieważ jego aktywność, często łamiąca regulamin platformy odnośnie dezinformacji i fake newsów, będzie Muskowi z pewnością wypominana.

Podobnie jest z wieloma innymi przypadkami. Granica pomiędzy hejtem, fake newsem i krzywdzącą opinią a wolnością słowa jest bardzo umowna i, nie oszukujmy się, zależy od poglądów oceniającego. Niezależnie co uważa Elon, zawsze skrajne opcje będą uważały, że jego pojmowanie wolności słowa jest złe. Szykujmy się więc na spory festiwal oskrażeń, bo dla najgłośniejszych mniejszości to, jak Twitter będzie zarządzany nie będzie miało wiele wspólnego z ich wyobrażeniami.

W sumie trochę Muskowi współczuję.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama