Śledziłem "Eternautę" z niekrytą ciekawością, nie tylko dlatego, że to adaptacja kultowego komiksu, ale także z powodu znakomitego zwiastunu. Dlaczego jeszcze jest tak intrygujący?

To produkcja z Argentyny! I od pierwszych scen poczułem, że to będzie coś innego. Zaczyna się niby zwyczajnie – letni wieczór w Buenos Aires, spotkanie przyjaciół, codzienne sprawy ludzi. I nagle ten nagły brak prądu, a potem ten dziwny śnieg. To, jak niewinnie wyglądające płatki zamieniają się w śmiertelne zagrożenie, zrobiło na mnie spore wrażenie, bo nie widać jeszcze skali tej katastrofy, lecz jesteśmy świadkami tragedii wśród wąskiej grupy osób.
Szybko okazuje się, jak ten biały puch zabija. W ciągu jednego dnia miasto opustoszało, a ci, którzy przeżyli, zostali uwięzieni w swoich domach. W centrum tego chaosu poznajemy Juana Salvo, w którego wciela się Ricardo Darín. To postać, z którą od razu zacząłem sympatyzować – zwykły facet, w średnim wieku, nagle postawiony w ekstremalnej sytuacji. Jego głównym celem staje się odnalezienie córki, Clary. I to właśnie ta desperacka misja poszukiwawcza staje się osią całej historii. Obserwowanie, jak Juan i inni próbują przetrwać, jak łączą siły, jak z dostępnych materiałów tworzą te prowizoryczne kombinezony ochronne, było fascynujące. Każde wyjście na zewnątrz wiązało się z ogromnym napięciem. Widok pokrytego śniegiem, martwego Buenos Aires, rozbitych aut, ciał leżących na ulicach – to wszystko budowało niesamowity, mroczny klimat. Słychać było tylko przyśpieszony oddech bohaterów w maskach, co dodatkowo potęgowało uczucie zagrożenia.
Muszę przyznać, że strona wizualna serialu jest naprawdę mocna. Efekty specjalne, zwłaszcza ten toksyczny śnieg, wyglądają bardzo przekonująco. Podobno użyto nawet pięciu różnych rodzajów "śniegu", żeby osiągnąć ten efekt! Widać dbałość o detale – zniszczone budynki, porozrzucane samochody, ciała – wszystko wygląda bardzo realistycznie. Operator kamery i ludzie od efektów wykonali świetną robotę.Chociaż momentami narracja zwalniała, to muszę przyznać, że serial wie, kiedy wrzucić jakiś zwrot akcji, żeby nie stracić mojej uwagi. A te zakończenia odcinków często sprawiały, że od razu chciałem włączyć kolejny. Ricardo Darín jest po prostu rewelacyjny. Jego Juan Salvo to postać z krwi i kości – z jednej strony widać jego determinację, z drugiej – ogromną wrażliwość. On naprawdę ciągnie ten serial.
Podobało mi się też, jak twórcy wykorzystali argentyńskie realia. Przeniesienie akcji do współczesnego Buenos Aires nadało tej postapokaliptycznej historii świeżości. A te subtelne nawiązania do historii i polityki Argentyny, jak wojna o Falklandy czy kryzys z 2001 roku, dodały głębi zarówno postaciom, jak i samej fabule. Zastanawiałem się, jak te wydarzenia ukształtowały bohaterów jeszcze przed katastrofą. Serial porusza też ważne tematy – jak ludzie zachowują się w obliczu apokalipsy, jakie moralne wybory muszą podejmować. To nie jest tylko historia o przetrwaniu, ale też o solidarności, o tym, jak ludzie potrafią się zjednoczyć w obliczu wspólnego zagrożenia, ale też o egoizmie i chęci wykorzystania sytuacji. Choć widzieliśmy już wiele prób ukazania tego na ekranie, to tą wersją z “Eternauty” nie byłem wcale znudzony.
W pewnym momencie serial trochę skręcił w stronę bardziej klasycznego science fiction, pojawiło się więcej akcji i efektów, ale wciąż w centrum pozostawały postacie i ich relacje. To dobrze, bo to właśnie one najbardziej mnie angażowały.Jednak nie mogę powiedzieć, że serial jest bez wad. Momentami tempo było naprawdę wolne. Szczególnie na początku, te długie sceny w ciemnych pokojach, gdzie bohaterowie głównie rozmawiali o swoich lękach, wymagają sporej dozy cierpliwości. Rozumiem, że miało to budować atmosferę, ale niektórzy będą twierdzić, że akcja po prostu się wlecze. Mnie się donikąd nie spieszyło, więc z przyjemnością trwałem w tym… marazmie, ale wielu osobom może się to nie spodobać.
Miałem też momentami poczucie, że ten serial mógłby być "większy". Może to kwestia budżetu, może wizji reżysera, ale czasami brakowało mi tego epickiego rozmachu, którego spodziewałem się po adaptacji tak ważnego komiksu. Niektóre efekty CGI, szczególnie w czwartym odcinku, odstawały trochę od reszty i wybijały mnie z immersji. I chociaż Ricardo Darín jest świetny, to przyznam, że faktycznie miałem problem z zapamiętaniem imion innych postaci.Nie dlatego, że są to postacie z Argentyny, lecz po prostu poza kilkoma kluczowymi bohaterami, reszta wydawała się trochę jednowymiarowa.
"Eternauta" to serial, który ma wiele do zaoferowania. Wciągająca historia, świetna rola Ricardo Darína, mroczna atmosfera i ciekawe wykorzystanie argentyńskich realiów to jego mocne strony. Zdecydowanie warto dać mu szansę, zwłaszcza jeśli lubicie postapokaliptyczne thrillery.
Serial dostępny od dzisiaj na Netflix.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu