Nadchodzą duże zmiany w przeglądarce Firefox. Twórcy chcą nie tylko usprawnić jej działanie, ale również mocno odświeżyć interfejs. Problem w tym, że nowa wersja wygląda niepokojąco znajomo.
Mozilla odświeża interfejs Firefoksa. Nie wiedzą jeszcze, że to nie wystarczy...
Nadchodzące miesiące to duże zmiany w Firefoksie. Jedną z największych będzie na pewno rezygnacja z dotychczasowego formatu rozszerzeń i całkowite przejście na WebExtensions. Pojawi się też nowe API związane z motywami oraz odświeżony interfejs. Jak ma wyglądać ten ostatni? To już wiemy, bo twórcy udostępnili go użytkownikom korzystającym z wydań udostępnianych w ramach kanału nightly. Pojawiły się tutaj dwa pierwsze motywy: compact light oraz compact dark.
Po aktywowaniu któregoś z nich zobaczymy mocno odświeżony pasek z kartami i przyciskami. Widać, że twórcy skupiali się tutaj na oszczędności miejsca. Przede wszystkim postawiono na prostsze, kwadratowe i prostokątne elementy. Zrezygnowano też z gradientów i innych efektów. Króluje minimalizm.
Sęk w tym, że nie uświadczymy tutaj nawet grama oryginalności i innowacyjności, bo interfejs prezentuje się łudząco podobnie do tego, który zastosowano w przeglądarce Microsoft Edge. Prawdę powiedziawszy, ma to swoje zalety, bo fantastycznie pasuje do interfejsu Windowsa 10. Doświadczenia wizualne są bardzo spójne, na czym zapewne zależało też twórcom.
Tylko co z tego? Dalej mamy osobny pasek wyszukiwania i osobny pasek adresu, co w dzisiejszych realiach jest szalenie niepraktyczne. Nie widać tutaj też żadnych innych innowacji (tak wiem, trudno być innowacyjnym w kwestii UX). Co gorsza, Mozilla popada ze skrajności w skrajność. Poprzedni interfejs przypominał ten z Chrome, a nowy nawiązuje mocno do Edge. Co dalej? Ściągną coś od Opery?
Zmiany są efektem realizacji projektu Tofino, który zakładał stworzenie zupełnie nowego, nowoczesnego i zaawansowanego interfejsu Firefoksa. To jeden z planów naprawczych, które postanowiono w ostatnim czasie wcielić w życie, żeby zahamować spadek udziałów przeglądarki na rynku. A ten jest coraz bardziej wyraźny. Chrome powoli staje się monopolistą i jak na razie nic nie wskazuje na to, aby jakikolwiek inny program był w stanie mu zagrozić.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że na sukces przeglądarki internetowej w dzisiejszych realiach wcale nie składa się innowacyjny interfejs czy fajne oraz ciekawe funkcje. Potrzeba czegoś więcej - integracji z posiadanym przez siebie ekosystemem usług, sprawnie działającego mechanizmu synchronizacji haseł i zakładek, dynamicznego oraz przewidywalnego modelu rozwoju. Chrome mimo swoich wad stale idzie do przodu. Kolejne bolączki są sukcesywnie eliminowane, a braki uzupełniane. Jednocześnie regularnie pojawiają się nowe funkcje. Czy zwykły użytkownik potrzebuje czegokolwiek więcej?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu