Mozilla opublikowała wyniki za rok finansowy 2014. Raport wykazuje, że umowy podpisane m.in. z Yahoo przynoszą zadowalające rezultaty. W skali roku za...
Mozilla nie potrzebuje już pieniędzy od Google'a. Sama radzi sobie całkiem nieźle
Mozilla opublikowała wyniki za rok finansowy 2014. Raport wykazuje, że umowy podpisane m.in. z Yahoo przynoszą zadowalające rezultaty. W skali roku zanotowano niewielki wzrost, a prognozy na kolejne lata są bardzo optymistyczne. Gdyby jednak nie wyszukiwarki, fundacja mogłaby się znaleźć w tragicznym położeniu.
Google przez wiele lat stanowił główne źródło przychodów Mozilli. W zamian za wbudowanie silnika wyszukiwania w przeglądarkę fundacja otrzymywała coroczny zastrzyk gotówki. Sytuacja jednak uległa zmianie - obecnie nie istnieją żadne komercyjne umowy z kalifornijską firmą, strumień pieniędzy przestał płynąć. Mimo to, że Google ciągle jest domyślną wyszukiwarką w Firefoksie w Europie. Głównym beneficjentem Mozilli stało się Yahoo, z którym podpisano pięcioletnią umowę. Zawarto jednak też porozumienia z lokalnymi "gigantami", jak chińskie Baidu czy rosyjski Yandex. Przez jakiś czas twórcy Firefoksa nie powinni mieć zatem większych problemów z finansami.
Zobacz też: UC Browser: wszystko co musisz wiedzieć
Wszystko to sprawiło, że w roku obrachunkowym 2014 Mozilla zanotowała przychód na poziomie 330 mln dolarów. Dla porównania rok wcześniej było to 314 mln dolarów. Oznacza to wzrost w skali roku o niespełna 5 proc. Warto jednak zauważyć, że aż 98 proc. tej kwoty to właśnie rezultat umów z dostawcami wyszukiwarek. Przedstawiciele Mozilli patrzą jednak z optymizmem w przyszłości. Cytowany przez CNET pracownik fundacji mówi o braku zależności od Google'a oraz ogromnych możliwościach, które przyniosą fundacji jeszcze więcej pieniędzy niż do tej pory. Potwierdza to Jim Cook kierujący działem finansów, tłumacząc, że rok 2015 prawdopodobnie będzie jeszcze lepszy.
Sytuacja Mozilli nie jest jednak idealna. Rynek desktopowych przeglądarek to jedna strona medalu. Tutaj Firefox nie radzi sobie źle, ale też nie notuje wzrostów - w przeciwieństwie do konkurencyjnego Google Chrome, który wg danych StatCounter ma już 53,62 proc. rynku. Przyszłość należy jednak do mobile, ale i tutaj nie jest lekko - w zestawieniu StatCounter mobilny Lisek nie jest nawet uwzględniany. Widać natomiast dynamiczne wzrostu Chrome i z pozoru niszowego UC Browser. Mimo to fundacja nie poddaje się, czego dowodem jest wypuszczenie na rynek wersji przeglądarki dla iOS.
Ciągle żywa pozostaje też idea Firefox OS, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że skończy ona jako niewypał. Low-endowe smartfony bazujące na tej platformie nie wywołały większych emocji chyba u nikogo. W sukcesu nie przybliżyło ich powolne działanie, niska reponsywność i brak aplikacji. Choć z drugiej strony za duży sukces można uznać użycie systemu w Smart TV marki Panasonic. Nie tak dawno udostępniono też specjalną wersję systemu, którą każdy może zainstalować na swoim Androidzie. Widać, że ten projekt jednak żyje.
Jednego natomiast Mozilli odmówić nie można - wielkiego wpływu na techniczną stronę internetu. Fundacja niezmiennie realizuje swoją misję wolnego, otwartego i dostępnego dla wszystkich internetu. W internecie Mozilli to użytkownicy mają mieć kontrolę nad tym, komu udostępniają swoje dane i na jakich zasadach to robią. Sieć potrzebuje takich inicjatyw, chyba każdy się ze mną zgodzi. Dlatego mimo coraz mniejszej roli fundacji we współczesnej technologicznej rzeczywistości, życzę im jak najlepiej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu