Felietony

Moje azjatyckie mobilne biuro, czyli z czego warto korzystać podczas podróży

Konrad Błaszak

Bloger na pełen etat, a oprócz tego instruktor har...

23

Jak już wiecie z moich poprzednich felietonów aktualnie piszę dla Was z Chin, a konkretniej to Szanghaj jest teraz moim miastem. Wyjeżdżając wiedziałem, że nie chcę rzucać pracy, więc musiałem się odpowiednio przygotować do tej wyprawy. Nie mogłem lub nie chciałem sobie pozwolić na wyjazd i myślenie...

Jak już wiecie z moich poprzednich felietonów aktualnie piszę dla Was z Chin, a konkretniej to Szanghaj jest teraz moim miastem. Wyjeżdżając wiedziałem, że nie chcę rzucać pracy, więc musiałem się odpowiednio przygotować do tej wyprawy. Nie mogłem lub nie chciałem sobie pozwolić na wyjazd i myślenie, że jakoś to będzie. Lubię jednak mieć plan A, a dopiero potem szukać planu B gdy coś się nie uda. Tutaj też miałem takie przypadki, ale o nich później. Teraz siedzę w kawiarni i piszę to dla Was popijając gorącą czekoladę, więc oczywiście muszę być mobilny. Co przygotowałem do mojego wyjazdu?

Windows 8 to podstawa!

Jak możecie się domyślić dużo piszę, więc dla mnie urządzenie z Windows 8 jest podstawowym narzędziem pracy. Sporo się zastanawiałem nad tym co powinienem wybrać. Chciałem coś odpowiedniego do pracy w sieci, z dobrą klawiaturą, ale jednocześnie mobilnego i z długim czasem pracy na jednym ładowaniu. Oczywiście nie miałem też pod ręką worka pieniędzy, więc dodatkowo trzeba było wybrać coś rozsądnego finansowo.

Zdecydowałem się na Asusa T100, na którym to właśnie powstaje ten tekst. 10-calowy ekran nie jest powalający, ale zdecydowanie wystarcza do pisania tekstów i siedzenie na sieci. Dla mnie jest to idealny kompromis między wygodą i czytelnością, chociaż nie ukrywam że 12-calowy Surface Pro 3 byłby wyborem jeszcze lepszym. Za Asusem przemawia długi czas pracy oraz jego hybrydowość. To właśnie możliwość korzystania z niego jak z tabletu była dla mnie ważnym elementem przy wyborze, chociaż uczciwie mówiąc prawie z tego nie korzystam. Do tej pory mogę policzyć na palcach jednej ręki przypadki, gdy rzeczywiście mi się to przydało. Nadal jednak uważam, że takie rozwiązanie jest świetne i niedługo napiszę Wam o tym trochę więcej. Jednak komputer to tylko część mojego wyposażenia.

Trzeba być mobilnym

Dzięki małej hybrydzie jestem mobilny, ale sprawdzanie fejsa oraz innych mediów społecznościowych w metrze czy na zajęciach jest dużo przyjemniejsze na smartfonie. Dlatego właśnie noszę ze sobą cały czas dwa urządzenia. Pierwszym jest Lumia 520, którą mam od kilku miesięcy. Drugim jest Xperia M2 kupiona niedawno. Zainteresowałem się nią z kilku powodów, a pierwszym jest jak możecie się domyślić Android.

Jako bloger technologiczny lubię być na bieżąco. Oczywiście obserwuję dziesiątki osób i stron o nowych technologiach, ale chcę również korzystać z dwóch systemów jednocześnie. Dzięki temu mogę pisać na wiele tematów i jestem na bieżąco z platformami Microsoftu oraz Google. No i oczywiście jest też więcej gier.

Jednak nie tylko do tego kupiłem Androida. W jednym z ostatnich felietonów poruszałem temat internetu w Chinach i pojawiło się tam pojęcie VPN. Jest to w dużym skrócie możliwość połączenia się z serwerem znajdującym się w innym kraju. Jest mi to niezbędne, ponieważ bez tego Facebook i Instagram byłyby dla mnie niedostępne. Jednak nosząc ze sobą kilka różnych urządzeń trzeba pamiętać o jednym.

Energia i zapas kabli!

Nie chcę tutaj rozwodzić się nad problemem baterii w smartfonach, ponieważ materiału starczyłoby mi na 3 felietony. Każdy z nas wie, że kilka godzin intensywnej pracy potrafi zabić większość telefonów. Dlatego właśnie noszę ze sobą co najmniej jednego powerbanka. Ma on dwa złącza usb i pojemność 9600 mAh, co starcza na kilka doładowań smartfonów lub utrzymanie przy życiu T100. Na wszelki wypadek zaopatrzyłem się też w powerbanka Xiaomi (10400 mAh), który niestety nie jest oryginalny, o czym Wam pisałem w tekście o skrajnościach w Chinach. Energia dzięki takim wydatkom nie jest dużym problemem, ale znalazłem niestety inny.

Do przesyłania energii potrzebujemy oczywiście kabli USB, nic w tym odkrywczego. Niektóre z nich zaczynały szwankować, więc kupiłem kilka i działają świetnie. Nie mam problemów ze smartfonami czy powerbankami. Jednak moja ładowarka od hybrydy również przestała działać tak jak powinna. Jednak zwykłe ładowarki do telefonów nie są wystarczająco wydajne przez co teraz zdarza mi się pisać na ostatkach baterii. Jest to bardzo męczące, ale nie mogę z nic z tym zrobić. Pewnie powiecie, żebym kupił odpowiednią ładowarkę i po problemie. Też tak pomyślałem i odwiedziłem kilka sklepów oraz kilkanaście stoisk ze sprzętem elektronicznym, oczywiście nigdzie nie mogłem jej dostać. Dostępna jest tylko w sieci.

Chiny są tak ciekawe, że szkoda ciągle pisać w akademiku

Nie ukrywam, że lubię pisać w swoim pokoju gdzie internet nie poraża prędkością, ale jest w miarę pewny. Jednak czasem warto wybrać się gdzieś dalej, ponieważ nie tylko praca może okazać się dużo przyjemniejsza, ale również dzięki temu mogę poznać trochę lepiej swoje otoczenie. A skoro jestem w Chinach to powinienem czerpać garściami z kultury tego kraju, nawet siedząc na ławce w parku i obserwując Chińczyków. Jednak czasem nawet tak ciekawy kraj jak Państwo Środka może okazać się męczący i wtedy wybieram dobre słuchawki oraz Spotify.

Ściąganie muzyki offline to funkcja, która jest dla mnie zbawieniem. Wybieram swoje ulubione playlisty, synchronizuję je i wtedy mogę siedzieć wiele godzin bez dostępu do sieci oraz oczywiście pisać. Dłuższe teksty jak te nie zawsze powstają przy migającym okienku facebooka, czasem dobrze jest usiąść sobie przy polu herbacianym jakie widzicie powyżej i po prostu stukać w klawiaturę. Dlatego właśnie cenię sobie bardzo moje słuchawki Sony MDR-XB400, które kupiłem już w Chinach. Jednak nie wybrałem się do marketu technologicznego jaki Wam opisywałem, a zdecydowałem się na prawdziwy salon Sony.

Czy można podróżować z takim zestawem? O czym jeszcze trzeba pamiętać?

Najważniejsze jednak pytani brzmi czy można podróżować z takim zestawem. Moim zdaniem tak, ale oczywiście każdy powinien dostosować go do siebie. Dla mnie jest to świetny kompromis między ilością sprzętu, a jego mobilnością. Mogę z nim skutecznie pracować w akademiku, ale wyjazd na kilka dni także nie jest mi straszny. Należy jednak przez taką podróżą pamiętać o kilku ważnych rzeczach.

W innych krajach często są zupełnie różne gniazdka. W Chinach jest na dodatek kilka typów, ale jeden z nich pasuje do polskich wtyczek. Ja jak widzicie mam dość dużo sprzętu i jedno gniazdko w pokoju mnie nie ratuje. Dlatego wpadłem już w Polsce na pomysł, że dobrze jest kupić zwykłą listwę i tylko do niej dorzucić odpowiednią przejściówkę w razie potrzeby. Banalne rozwiązanie, ale małym kosztem mogę ładować wszystkie swoje urządzenia z jednym razem nie wydając fortuny na przejściówki.

Drugą ważną rzeczą jest przygotowanie sobie całego oprogramowanie wcześniej. Dobrym przykładem jest VPN na smartfonie, który ściągnąłem jakimś cudem dopiero tutaj. W Polsce o tym nie pomyślałem, a w Chinach Google Play nie działa zbyt dobrze. Gdyby nie wytrwałość to pewnie nadal bym nie mógł z niego korzystać, co byłoby dla mnie bardzo dużym utrudnieniem w pracy.

Czego mi brakuje?

Oczywiście nie ma zestawów idealnych i mój również taki nie jest. Mam kilka różnych sprzętów, dostęp do 3 systemów operacyjnych i spory zapas energii, ale brak mi aparatu. To jest minus, który boli szczególnie gdy jestem w tak pięknym kraju jak Chiny. Oczywiście nadal robię setki zdjęć i w ciągu dnia są one zadowalającej jakości, ale gdy tylko trochę się ściemni to żaden ze smartfonów nie daje rady. Aparat jest tym czemu mi najbardziej brak w moim zestawie i już zastanawiam się jak sobie poradzić z tą niedogodnością.

Oczywiście Was również chciałbym zapytać czy macie jakieś stałe zestawy produktów technologicznych, które zabieracie ze sobą na dłuższe wyjazdy. Sam cały czas staram się pracować nad swoim, żeby jak najbardziej go udoskonalić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu