Felietony

Chiny to kraj skrajności, również technologicznych

Konrad Błaszak

Bloger na pełen etat, a oprócz tego instruktor har...

26

Codziennie czytamy o nowych chińskich urządzeniach, które oferują świetne podzespoły za ułamek ceny produktów dostępnych u nas. Xiaomi czy Meizu to tylko wierzchołek góry lodowej, a oprócz wielu Samsungo- i Applo-podobnych smartfonów można też zobaczyć ciekawe urządzenia, które nie czerpią garściami...

Codziennie czytamy o nowych chińskich urządzeniach, które oferują świetne podzespoły za ułamek ceny produktów dostępnych u nas. Xiaomi czy Meizu to tylko wierzchołek góry lodowej, a oprócz wielu Samsungo- i Applo-podobnych smartfonów można też zobaczyć ciekawe urządzenia, które nie czerpią garściami od innych. Ulice to również świetnie miejsce do obserwacji tego jak wygląda rynek smartfonów w Chinach.

W Chinach obok ogromnych wieżowców jest rozpadająca się buda, w której mieszka cała rodzina!

Zanim jednak przejdziemy ściśle do technologii chciałbym krótko Wam nakreślić o co mi chodzi z tymi skrajnościami w Chinach. Aktualnie jestem tutaj już drugi raz i gdy ktoś pyta mnie „Jakie są Chiny?” to zawsze odpowiadam, że to kraj skrajności. Tutaj obok ulicy biznesowej, której nie powstydziłaby się żadna europejska stolica stoją domy mające swoje lata świetności już dawno za sobą i nie wiadomo czemu jeszcze ich nie zburzono. Pewnie dlatego, że w nich mieszkają ludzie i często też tam właśnie pracują. Spędzają całe życie w warunkach, które dla nas byłyby tragiczne i to w centrum 25 milionowego miasta. Zaraz obok kilkugwiazdkowych hoteli są restauracje, które u pracownika sanepidu wywołały by atak serca. Takie są całe Chiny, a w Szanghaju gdzie aktualnie mieszkam widać to jeszcze bardziej.

Rynek smartfonów w Chinach jest bardzo… różnorodny

Ale wróćmy do technologii, ponieważ to też jest temat rzeka. Wszyscy wiemy, że oprócz Samsunga czy Apple jest tutaj masa lokalnych firm, które radzą sobie znakomicie. Xiaomi sprzedaje tysiące produktów w kilka sekund, a Meizu również nie zostaje w tyle. Widać to bardzo na ulicach, ponieważ jeśli miałbym wyróżnić 3 widoczne marki to będzie to Samsung, Apple i właśnie Xiaomi. Wystarczy rozejrzeć się w metrze, żeby zobaczyć z czego korzystają mieszkańcy Państwa Środka. Nie jest to trudne, ponieważ większość z nich podczas podróży ogląda filmy lub gra w różne gry. Szczególną miłością darzą phablety.

Na głównych ulicach marki czołowych technologicznych firm są widoczne wszędzie, a Apple chyba góruje pod tym względem. Gdzie nie spojrzę tam na dużym billboardzie widzę iPhone 5C, choć pewnie niedługo się to zmieni i będę mógł podziwiać nowe „szóstki”. Salony topowych firm są zrobione z rozmachem i nie da się przeoczyć również innych producentów jak chociażby Sony.

Za Xiaomi czy Meizu trzeba się trochę nachodzić, ale ich sklepy również przyciągają uwagę i nie różnią się niczym od największych marek, ze szczególnym uwielbieniem Apple. Większość salonów wygląda jak te firmy Cupertino. Nadal są to jednak produkty premium, nad którymi warto się zastanowić będąc na miejscu.

Jednak gdy wejdzie się nieco dalej…

To sytuacja jest już zupełnie inna. Kilkupiętrowe sklepy z elektroniką, które mają wszystko są równie popularne. Tam znajdziemy co tylko chcemy, od kabli, po różnego rodzaju akcesoria, a kończąc na smartfonach, tabletach i notebookach. Wszystko oczywiście jest „oryginalne” i „prawdziwe”. Przynajmniej tak twierdzą sprzedawcy i nawet dają na to gwarancję. Sam z ciekawości kupiłem powerbank Xiaomi za 30 złotych. Cena idealna, gwarancję dostałem, powerbank działa. Jest tylko jedno ale, to podróbka. Najciekawsze jest to, że znajomy również kupił takiego powerbanka w Polsce. Dał ponad 100 złotych i jego Xiaomi nie różni się niczym od mojego.

Jednak jako maniak smartfonów postanowiłem, że kupię sobie jakiegoś chińskiego flagowca, skoro już tutaj jestem. Oczywiście nie od razu, chcę trochę poszukać, popytać, zobaczyć jak tutaj wygląda rynek. A skoro taki kilkupiętrowy sklep technologiczny mam zaraz koło szkoły to już kilka razy się tam wybrałem. Telefonów są setki, jak nie tysiące. Znajdziemy tam większość znanych nam modeli, a także wiele takich, o których nigdy nie słyszeliśmy. Trzeba pamiętać, że wiele produktów ląduje tylko na rynkach azjatyckich. Jednak ciężko stwierdzić jak z ich oryginalnością. Wyglądają identycznie, ale nie kupiłbym tam niczego droższego niż kilkadziesiąt złotych. Powerbank za 30 złotych to jeszcze dobry wybór, ale telefon za kilkaset to prawdopodobnie wyrzucenie pieniędzy w błoto.

Jednak to jest najważniejsze w tych ogromnych sklepach. Tam obok Samsungów i iPhonów widać wiele sprzętów, o których nigdy nie słyszeliśmy. Nie chodzi mi teraz o produkty dużych firm przeznaczone dla Chin, ale smartfony firm, których nazwa kompletnie jest nam obca. Jest ich sporo, a jestem przekonany, że jak tylko zagłębie się w ten rynek jeszcze bardziej to znajdę setki takich urządzeń. I to się też sprzedaje. Musi być tylko tanie , wyglądać jak coś droższego niż w rzeczywistości jest i mieć duży ekran. Wielu Chińczykom tyle w zupełności wystarczy.

Ty i ja mamy iPhone, Ty masz iOS, ja mam Androida!

To zdanie chyba najlepiej oddaje rynek smartfonów w Chinach. Można kupić kosztującego kilka tysięcy złotych iPhone, ale produkt wyglądający niemal identycznie można też dostać za ułamek tej sumy. Widać to na ulicach, ponieważ oprócz topowych sprzętów 3 firm, które wymieniłem widać też setki nierozpoznanych marek, które wyglądają bardzo do nich podobnie. Sklepy iPhone-Samsung to również nic szczególnego. Jest ich trochę i mi również udało się jeden upolować, co widzicie na głównym zdjęciu.

Rynek smartfonów w Chinach doskonale pokazuje jaki jest cały kraj. Obok produktów z najwyższych półek mamy te, które kosztują grosze. I co najważniejsze nikomu to nie przeszkadza. Nie liczy się czy ten Samsung jest oryginalny czy nie. Wydaje się, że nikt tutaj nie zwraca na to uwagi. Samsung to Samsung, a iPhone to iPhone. A to czy oryginalny to już sprawa drugorzędna..

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Chiny