Uwielbiam niewielkie stałki, które często są lekkie, poręczne, jasne i bezproblemowe. Oczywiście jako że mowa o szkłach stałoogniskowych, trzeba liczyć się z zestawem ograniczeń, ale to zawsze jest coś za coś. Wybierając się jednak na kilkutygodniowy wyjazd wiedziałem, że sporo czasu spędzę błąkając się po mieście z aparatem w dłoniach. Zabrałem ze sobą trzy obiektywy, z czego najwięcej czasu spędziłem z wypożyczonym od polskiego oddziału Sony zoomem 24-105 ze światłem f/4.
Sony 24-105 f/4 — obiektyw z którym żal było mi się było rozstawać
Długo zastanawiałem się jakie szkła zabrać ze sobą. Po jesiennym wyjeździe z Sigmą 24-70 wiedziałem, że chciałbym tym razem coś z większym zoomem. Padło na Sony 24-105 f/4 — obiektyw którego kilka testów przeczytałem, obejrzałem i... byłem przekonany, że będę z niego zadowolony. Nie jestem profesjonalistą — więc specjalistyczne testy związane z optyką i jakością obrazka bez problemu znajdziecie na stronach w 100% poświęconych fotografii. Ode mnie kilka subiektywnych odczuć i osobista opinia dlaczego to właśnie ten obiektyw na tę chwilę wydaje mi się najfajniejszym wyborem z kategorii tych uniwersalnych i przystępnych cenowo (zwłaszcza na rynku wtórnym, gdzie można je nabyć już poniżej 3000 zł).
Obiektywu używałem z Sony Alfa 7 III — i w dużej mierze zdjęcia robiłem przy zastanym światle dziennym. Choć jak zobaczycie poniżej — dla wieczornych fotografii także znalazło się nieco miejsca. Rozpieszczony światłem rzędu f/2.8 czy f/1.8 w innych obiektywach z których korzystam na co dzień nie byłem do końca przekonany czy to szkło w ogóle ma prawo bytu w takich warunkach bez statywu i z unikinięciem kosmicznie wysokiego ISO. Rezultat jest, w mojej opinii, naprawdę satysfakcjonujący.
Sony 24-105 f/4 to przede wszystkim obiektyw wyjątkowo uniwersalny. Zoom który doskonale nada się zarówno do portretów, zdjęć krajobrazów, produktów czy... czego sobie jeszcze tam zamarzycie. Fani bokehu powinni być w pełni usatysfakcjonowani — przy 105mm i f/4 rozmycie tła wygląda naprawdę dobrze. A nawet nie trzeba tak wielkiego przybliżenia, co — wydaje mi się — całkiem ładnie widać na zdjęciach routera XOXO:
Największy atut tego szkła — poza jakością obrazka, rzecz jasna? Bez wątpienia jego uniwersalność. To obiektyw, którego mógłbym nie ściągać z aparatu w ogóle, bo jego zakres ogniskowych pozwalał mi fotografować wszystko co chciałem i w dużej mierze też kiedy chciałem. Jak widać na załączonych niżej obrazkach — całkiem nieźle radzi on sobie również nocą.
Wady? No cóż — poza światłem, bo f/4 w ciemności nie należy do specjalnie przyjemnych, dla części użytkowników będą to również rozmiary oraz waga. I choć uważam że 663 gramy to nie jest żadna przesada przy tym jak bardzo jest uniwersalny (dla porównania: wspomniana Sigma waży ponad 800 gramów), to rozumiem że nie jest to waga smartfona ani ostatnich małych ulubieńców publiczności. Mam tu na myśli aparaty takie jak Fuji X100V (478 g.) czy Ricoh GRIII (257 g.). Ale prawda jest taka, że ktoś kto targa ze sobą pełnoklatkowy aparat raczej tego nie oczekuje — a jeżeli chce jak najbardziej kompaktowych doświadczeń z nim związanych — zabiera niewielkie, płaskie stałki.
Dla mnie Sony 24-105 f/4 to bez wątpienia najbardziej uniwersalne szkło z jakim miałem do czynienia. Czy jest to obiektyw jeden-jedyny, którego nie zamieniłbym na żaden inny? Pewnie nie. Ale jeżeli przed wyjazdem wakacyjnym na którym wiem, że będę chciał robić sporo zdjęć miałbym zdecydować się tylko na jedno szkło — wybrałbym właśnie to. Za jakość obrazka, uniwersalność i to, że sprawdzał się niezależnie od sytuacji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu