Byłem nieprzekonany, ale doskonała promocja i kroki Canona sprawiły, że porzuciłem ich rozwiązania na rzecz aparatu pełnoklatkowego Sony. Czy żałuję? Nie - z co najmniej kilku powodów.
Amatorskiego kącika fotograficznego ciąg dalszy. Kilka tygodni temu wspominałem, że z bólem serca — ale rozstałem się z systemem Canona. Jako że wszystko działo się na wariackich papierach, a ja przed sobą miałem kilkunastodniowy zagraniczny wyjazd, po zakupie nowego aparatu nie miałem dostatecznie dużo czasu, by zagłębić się w porównania i recenzje obiektywów. Wiedziałem że jednym ze szkieł które będę chciał prędzej czy później mieć w swojej kolekcji jest 24-70 f/2.8 od Sigmy. I od profesjonalistów, i od amatorów, słyszę o nim same dobre rzeczy. I dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora pierwsze zdjęcia z Sony Alfa 7 III miałem szansę wykonać właśnie tym szkłem. Okazało się, że mimo jego uniwersalności - nie polubiliśmy się z nim tak, jakbym tego oczekiwał — i na liście zakupowej musi ustąpić miejsca kilku innym produktom, ale prędzej czy później na pewno zasili mój plecak. Ale o tym za chwilę.
Nie tęsknię za Canonem. Nie przy tym, co oferuje mi Sony
Nie będę ukrywał - po kilku tygodniach regularnego korzystania z aparatu Sony wciąż nie udało nam się specjalnie zakolegować. Interfejs wciąż wydaje mi się być topornym, a obsługa mniej intuicyjną, ale to zupełnie innej klasy aparat. Autofocus działa w mgnieniu oka, jakość obrazka wydaje się bardziej efektowna, zaś wszystkie dodatkowe opcje oferowane przez nowszy dla mnie sprzet są zbawienne. Mam tu na myśli m.in. znacznie szybsze zdjęcia seryjne, wsparcie dla dwóch kart pamięci, perfekcyjne śledzenie obiektów. Ba! To pierwszy raz kiedy wykorzystałem aparat fotograficzny do nagrywania wideo — i choć jest to świat dla mnie kompletnie obcy i skłamałbym mówiąc, że w nim raczkuję - to łatwość i wysoka jakość materiałów sprawiają, że postanowiłem spróbować i tego. Co z tego wyjdzie - zobaczymy.
Ponadto dochodzi jeszcze kwestia szkieł. Uciekłem z Canona przede wszystkim przez ceny oryginalnych obiektywów oraz brak tańszych alternatyw. Listy szkieł które są dostępne dla bagnetów Sony bez jakichkolwiek kombinacji i przejściówek potrafią przyprawić mnie o zawrót głowy. Dopiero w nich raczkuję - i stopniowo poznaję opcje, jakie są do mojej dyspozycji. Ale skoro obiektywów o tych samych parametrach jest kilka — od różnych producentów, w różnych wariantach cenowych, oglądam też dużo materiałów poświęconych ich porównaniom, by wybrać te najbardziej dla mnie optymalne.
Tak, niekoniecznie najlepsze - te, które będą dla mnie satysfakcjonujące w stosunku jakości do ceny. I jako że wypożyczenia nie trwają wiecznie i fantastyczną Sigmę (którą zrobione są wszystkie zdjęcia użyte w artykule) już oddałem — na pierwszy rzut skusiłem się na Samyanga 35 mm f/1.8. Z drugiej ręki. Dlaczego nie 1.4? Bo jest znacznie mniejszy. Dlaczego z drugiej ręki? Bo był w stanie perfekcyjnym i po prostu był tańszy. Czy jestem zadowolony? Tak. A co więcej - zapłaciłem za niego połowę tego, co w ubiegłym roku wydałem na Canon RF o takiej samej ogniskowej (z tą różnicą, że tamten obiektyw oferował jeszcze macro).
Czy żałuję przesiadki? Nie, ale to był wybór z rozsądku
Po kilku tygodniach z Sony mogę powiedzieć wprost, że ani trochę nie żałuję przesiadki. I w 100% rozumiem wszystkich, którzy z bólem serca porzucili konkurencyjne systemy i przeskoczyli do obozu Sony. Alfa 7 III nie jest ani najlepszym aparatem na rynku, ani najwygodniejszym. Z porównaniem do Canona EOS RP z którego przeskoczyłem - jest... pod każdym kątem lepszy i szybszy. A opcja wyboru kilkudziesięciu szkieł z różnych półek cenowych to zupełnie nowy świat. Świat do którego zawitałem nieprzekonany, ale już wiem, że był to dobry wybór!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu