Filmy

Było uroczo i słodko, ale zapomnę o tym wszystkim za tydzień. Modern Love - recenzja

Weronika Makuch
Było uroczo i słodko, ale zapomnę o tym wszystkim za tydzień. Modern Love - recenzja
Reklama

W te zimne, jesienne wieczory każdemu z nas przyda się trochę ciepła. Modern Love jest jak termofor bijący z ekranu.

Amazon wypuścił niedawno kolejny serial, o którym zaczęło robić się głośno. Nadal nie do końca rozumiem, czemu o produkcjach tej platformy nie dyskutuje się szeroko w Polsce, ale może dzięki takim serialom wkrótce się to zmieni. Modern Love to miniserial opowiadający o (jak łatwo się domyślić) rożnych obliczach miłości. Przez osiem odcinków poznajemy osiem krótkich historii, które pokazują nam relacje międzyludzkie na przeróżne sposoby. W ostatnim odcinku wszystkie poznane opowieści subtelnie się zazębiają, ponieważ akcja każdej z nich dzieje się w Nowym Jorku w niemal tym samym czasie. Każdy z odcinków to zaledwie 30 minut seansu, przez co Modern Love można wciągnąć w jeden wieczór albo rozłożyć sobie na kilka obiadów przez monitorem.

Reklama

Modern Love sprawia, że chcemy się znów zakochać

Wielką siłą Modern Love jest fenomenalna obsada. W kolejnych odcinkach zobaczymy całą masę znajomych i bardzo znajomych twarzy. Dość powiedzieć, że w serialu wystąpili m.in. Andy Garcia (Kiedy mężczyzna kocha kobietę, Ocean's Eleven: Ryzykowna gra), Andrew Scott (Sherlock, Piękny drań), Anne Hathaway (Interstellar, Diabeł ubiera się u Prady), Cristin Milioti (Jak poznałem waszą matkę, Fargo), Sofia Boutella (Climax, Mumia), Dev Patel (Slumdog. Milioner z ulicy, Troje na gigancie) czy Olivia Cooke (Earl i ja, i umierająca dziewczyna, Player One). To właśnie dzięki nim chce się oglądać kolejne odcinki. Każde z nich daje z siebie wszystko i każde zdecydowanie ma wiele do zaoferowania. Gdyby zastąpić ich zdolnymi debiutantami ten serial nie miałby niestety takiej mocy.

Historie, które przedstawili nam twórcy serialu, nie są specjalnie odkrywcze. To wprawdzie urocze, ale zwyczajne opowieści o miłości. Jestem pewna, że oglądając kolejne odcinki odnajdziecie sytuacje doskonale znane wam z własnych żyć lub z opowieści znajomych. Modern Love w żadnym momencie nie stara się być bardzo odkrywcze. Nie pokazuje nam nowych prawd o miłości, nie próbuje ugryźć jej w sposób, którego byśmy się nie spodziewali. Nie zaskakuje scenariuszowo, ponieważ możemy spodziewać się, jak skończy się dany odcinek chwilę po jego starcie. A fakt, że wszystkie kończą się dobrze, nie pomaga w zaskakiwaniu. Nie każdy widz potrzebuje jednak huśtawki emocjonalnej i szoku przy każdej kolejnej scenie. Niektórzy potrzebują po prostu chwili miłego odpoczynku. A to Modern Love serwuje ze smakiem.

Jeden z najlepszych seriali ostatnich lat chowa się na Amazonie. Nowy sezon będzie fenomenalny

Jeśli nie lubicie oglądać opowieści o cudzym szczęściu, Modern Love nie jest dla was. Serial spodoba się każdemu, kto wyczuwa w sobie choć trochę ckliwego romantyka. To raczej kiepski wybór na złamane serce, podobnie jak wszelkiego rodzaju komedie romantyczne. To produkcja, którą trzeba oglądać będąc szczęśliwym lub potrafiąc się tym pocieszać. Krótkie formy nie pozwalają nam zbytnio przywiązać się do bohaterów. Poznajemy ich historię dość pobieżnie, ale żadna z nich nie ma też w sobie nie wiadomo jakiej głębi. To po prostu miłe opowiastki, których chcielibyśmy słuchać od dziadków na spotkaniu rodzinnym bądź od przyjaciół przy kawie.

Modern Love pokazuje nam miłość taką, jaką doskonale znamy

Tytuły odcinków są dość dziwaczne. Długie, próbujące być chyba na siłę odniesieniem do treści. Nie robią tego jednak tak zgrabnie jak chociażby Przyjaciele przez co dostajemy m.in. Zaakceptuj mnie w każdej odsłonie, Gdy widać metę, liczy się każdy oddech i Kiedy portier robi za stróża. Akurat te trzy są moimi ulubionymi, jeśli chodzi o treść. O tytułach szybko zapomnę. Ba! Nie próbowałam ich nawet zapamiętać, posiliłam się ściągawką. Niestety obawiam się, że za kilkanaście dni wyleci mi z głowy również fabuła wymienionych i wszystkich pozostałych odcinków. Modern Love nie zostaje z człowiekiem na lata, nie daje szansy do długich przemyśleń i nawet nie zachęca do maksymalnego zaangażowania się. Dwa odcinki obejrzałam na drugim monitorze, przygotowując w międzyczasie materiały do pracy. Nie straciłam niczego z akcji, przekaz do mnie doszedł i nie poczułam, jakbym marnowała czas. Modern Love polecam wszystkim, których rozczula szczęście w miłości i nie mają czego obejrzeć do obiadu lub w korku, wracając ze szkoły / pracy. Całą resztę zachęcam do przejrzenia biblioteki Amazona, bo znajduje się tam cała masa dużo lepszych produkcji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama