Technologie

Moda na desktopowe aplikacje wraca? Kiedy tak naprawdę ich pisanie ma sens?

Tomasz Popielarczyk
Moda na desktopowe aplikacje wraca? Kiedy tak naprawdę ich pisanie ma sens?
Reklama

Ile programów macie zainstalowanych na swoich komputerach? Jeszcze do niedawna królowało przeświadczenie, że wszystko przenosi się do przeglądarki int...

Ile programów macie zainstalowanych na swoich komputerach? Jeszcze do niedawna królowało przeświadczenie, że wszystko przenosi się do przeglądarki internetowej, a tradycyjne aplikacje przestają mieć rację bytu. Zupełnie inne zdanie na ten temat ma Mathilde Collin, tworząca biznesowego klienta e-mail Front.

Reklama

Pisanie aplikacji webowych ma całą masę zalet. Przede wszystkim nie trzeba się przejmować platformą. Obecne standardy i narzędzia pozwalają napisać jeden interfejs, który będzie dobrze działał i wyglądał na wielu urządzeniach. Użytkownik nie musi się przejmować aktualizacjami ani instalowaniem czegokolwiek - wszystko dzieje się po stronie dostawcy, który dokonuje stosowne poprawki i wprowadza je od razu u wszystkich (lub nie - kwestia podejścia). Mathilde Collin jest tego wszystkiego świadoma, ale zarazem tłumaczy, że dla wielu usług i startupów posiadanie desktopowych programów jest wręcz koniecznością. Posiadają one bowiem atuty, których nie jest w stanie zaoferować żadna przeglądarka.

Przede wszystkim Collin zwraca uwagę na łatwiejszy dostęp. Program po zainstalowaniu ląduje na pulpicie, w menu Start lub na pasku zadań (docku na OS X), gdzie jest stale widoczny i obecny pod ręką. Po uruchomieniu możemy się do niego przełączać kombinacją Alt - Tab, która, zdaniem programistki, jest jedną z najczęściej wykorzystywanych przez użytkowników. Do tego dodajmy jeszcze integrację z systemowymi funkcjami, jak np. powiadomienia, a także większą wydajność w pewnych scenariuszach. Co szczególnie istotne, obecne technologie pozwalają tworzyć aplikacje desktopowe bez żadnych dodatkowych kosztów. Wystarczy po prostu przenieść webowy interfejs do osobnego okienka, co zrobili zresztą twórcy Slacka, a także Tidala. Oczywiście uzyskanie głębszej integracji z systemem itd. wymaga już większego wysiłku. Collin dodaje też, że w przypadku klienta Front użytkownicy wersji desktopowej spędzają w nim średnio o 34 proc. czasu więcej niż korzystający z aplikacji webowej.


Kiedy decydować się na rozwój aplikacji desktopowej? Twórczyni Front zwraca uwagę, że to oczywiście zależy od produktu. Warto jednak wziąć pod uwagę dwa aspekty: pilność oraz częstotliwość korzystania z usługi. Świetnie odzwierciedla to przygotowany przez nią wykres z przykładami. W przypadku Spotify czynnikiem przemawiającym za aplikacją na desktopy jest to, że u użytkowników często pojawia się nagła potrzeba uruchomienia odtwarzacza. Wówczas stosowną ikonkę mamy pod ręką i nie musimy uruchamiać przeglądarki, wpisywać adresu itd. W przypadku Evernote'a jest istotna częstotliwość - z notatnika korzystamy przynajmniej kilka razy dziennie, a desktopowy klient to ułatwia. Slack natomiast spełnia oba te warunki. Brzmi to według mnie bardzo logicznie.

Spójrzmy teraz na to, co dzieje się na rynku. Nawet Google, który początkowo tworzył Chrome OS tylko pod aplikacje przeglądarkowe stworzył teraz możliwości, aby deweloperzy umieszczali je w osobnych okienkach. Pojawił się launcher, możliwośc przypinania ikonek do menu start, a także funkcje offline. Ta granica między aplikacją stricte desktopową i webową zaczęła się wręcz zacierać. Przykłady takie, jak np. fanowski Messenger na desktopy pokazują, że wśród użytkowników cieszą się one dużą popularnością. W tym wszystkim największym przegranym jest Microsoft, który nie potrafił dotąd przekonać programistów, aby zamiast prostych aplikacji desktopowych pisali aplikacje w Modern UI.

Czy jednak skala tego zjawiska jest na tyle duża, by można mówić o wielkim powrocie mody na desktopowe aplikacje (tak tytułuje swój wpis Collin)? Nie sądzę.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama