Czy są jakieś granice wygody? Pewnie nie... samościelące się łóżka, w pełni zautomatyzowane szczoteczki do zębów, autonomiczne pojazdy, których już nawet nie będzie trzeba samodzielnie prowadzić. Teraz ciekawym dodatkiem wydaje się być również Moby Mart.
Pisałem wczoraj o szczoteczce do zębów, która jest w pełni zautomatyzowana i wyręczy nas z niewdzięcznego zadania jakim jest… poświęcenie paru chwil na szczotkowanie zębów. Myślę, że najwyższa pora na kolejny, nazwijmy to „wynalazek”, który ułatwi ludziom życie i pchnie ich jeszcze dalej w otchłań ekstremalnego lenistwa.
Moby Mart
Moby Mart to sklep - ok, na razie wszystko brzmi całkiem zwyczajnie – do którego teoretycznie zawsze będzie nam blisko, pod warunkiem, że ta usługa akurat funkcjonuje w naszym regionie. Dlaczego zawsze będzie blisko? Bo w ogóle nie musimy się do niego wybierać… ten minimarket przyjedzie dokładnie w to miejsce, w którym znajduje się jego klient, wystarczy go wezwać za pomocą aplikacji.
O czym ja właściwie mówię? O sklepie na kółkach, który porusza się autonomicznie i nie posiada żadnej obsługi w postaci ludzkich pracowników, a w dodatku jest czynny 24 godziny na dobę. Moby Mart to kolejny krok w kierunku wyręczania ludzi z robienia czegokolwiek, ponieważ od tej pory nie musisz jechać do sklepu, to sklep przyjedzie do ciebie.
Beta testy trwają aktualnie w Szanghaju. W mieście znajduje się kilka takich minimarketów na kółkach, a klient wzywa najbliższy z nich do miejsca w którym stoi. Później wystarczy otworzyć drzwi za pomocą smartfona, wybrać interesujące nas produkty, zeskanować je kamerą telefonu, a kiedy mamy już wszystko co nas interesuje… wystarczy wyjść – w tym momencie nasze konto zostanie obciążone dokonanymi zakupami.
Jesteśmy coraz bardziej wygodni
Sam lubię wygodę: przykładowo, zamawiam różne rzeczy przez internet, bo tak jest łatwiej, często taniej, a jakby tego było mało, to kurier przywiezie mi to pod same drzwi. Korzystanie z dronów dostarczających paczki na ogród za domem, albo przywoływanie sklepów tam gdzie akurat jesteśmy, to kolejny krok w kierunku wygody, ale… powoli zaczyna mnie to wszystko niepokoić. Po prostu czasem odnoszę wrażenie, że wszystko zmierza w tym samym kierunku, który mogliśmy dostrzec w animacji pod tytułem WALL-E. Tam ludzie doszli do etapu totalnej niezaradności – w zasadzie już niczego nie robili samodzielnie, bo byli wyręczani z każdej możliwej czynności i poruszali się wyłącznie za pomocą specjalnych fotelików.
Wydaje się, że uparcie dążymy do podobnego stanu rzeczy. Automatyzujemy każdą, choćby najbardziej błahą czynność, szukamy rozwiązań dzięki którym nie będziemy musieli nic robić itd. Rozumiem, że na tym polega postęp, wszystko staje się lepsze, a więc wymaga i mniej wysiłku ze strony użytkownika. Doskonalimy każdy ze swoich wynalazków do perfekcji, dlatego samochody nie będą potrzebować ludzkich kierowców, sklepy nie będą wymagały ludzkich pracowników, a w dodatku zaczną podjeżdżać tuż pod nosy swoich klientów. Widać w jakim to zmierza kierunku, więc jestem w stanie uwierzyć, że kiedyś upodobnimy się do tych ludzików z animacji WALL-E. Można powiedzieć, że Moby Mart mnie trochę rozbawił, a trochę przeraził.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu