Felietony

Mobile spowodował zaniedbanie desktopów

Jan Rybczyński
Mobile spowodował zaniedbanie desktopów
Reklama

Od jakiegoś czasu przeżywamy ogromną popularność aplikacji mobilnych, a to prawdopodobnie dopiero początek. Model sklepu powiązanego z urządzeniami or...

Od jakiegoś czasu przeżywamy ogromną popularność aplikacji mobilnych, a to prawdopodobnie dopiero początek. Model sklepu powiązanego z urządzeniami oraz niewysokiej ceny sięgającej zwykle najwyżej kilkunastu złotych okazał się bardzo skuteczny. Mamy setki tysięcy aplikacji, część bardzo przydatnych, część całkowicie bez sensu. Można narzekać, że większość z nich jest niewarta uwagi i uruchamiamy ją tylko raz po zainstalowaniu, ale jest przynajmniej w czym wybierać. Szkoda, że część tych pomysłów nie zostaje przeniesiona na komputery stacjonarne, które wciąż mogłyby wiele zyskać, gdyby deweloperzy poświęcali im chociaż część zapału i uwagi, który poświęcają urządzeniom mobilnym.

Reklama

Oczywiście nie każda aplikacja nadaje się do przeniesienia z urządzeń mobilnych na desktopy. Część z nich została pomyślana specjalnie pod kątem ekranów dotykowych określonej wielkości, np. Fruit Ninja (można grać na dużym ekranie, ale nie ma to większego sensu). Część do działania wymaga wyposażenia którego komputery nie mają i mieć nie będą. Instalacja na laptopie Endomondo czy Instagram nie ma żadnego sensu. Wreszcie część aplikacji sprytnie łączy wiele platform przez interfejs webowy, jak choćby Catch Notes.


Są jednak takie aplikacje, których na urządzenia mobilne jest mrowie, klęska urodzaju, można dobierać według potrzeb i preferencji, ale jednocześnie nie znajdziemy żadnego sensownego odpowiednika na komputery z dużymi systemami operacyjnymi. Przykład? Proszę bardzo - czytnik RSS. Na urządzeniach mobilnych widziałem dziesiątki tego rodzaju aplikacji. Większość korzysta z Google Readera jako źródła kanałów, ale różnią się interfejsem, prezentacją treści, funkcjami społecznościowymi i tak dalej. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Ja bardzo chętnie zainstalowałbym na swoich komputerach czytnik RSS będący osobną aplikacją, a nie jedynie kartą w przeglądarce. Coś na kształt dedykowanego klienta poczty. Czytnik RSS mogłby mnie powiadamiać poprzez popupy o nowych treściach z wybranych (!) kanałów. Mógłby również uczyć się jakiego rodzaju artykuły mnie interesują i sugerować w osobnej zakładce co powinienem zobaczyć w pierwszej kolejności. Bardzo ważna jest również prezentacja treści. Chętnie zobaczyłbym możliwość przełączenia widoku pomiędzy suchą listą, a czymś przypominającym Flipboard czy Prismatic. Czasami łatwiej wyłowić ciekawe treści po zamieszczonych w artykule grafikach, niż po samym tytule. Czytnik działałby sobie w tle cały czas, niezależnie od przeglądarki, której by nie zamulał. Ponieważ część treści gromadziłby off-line przejrzenie wieku tysięcy wiadomości trwałoby znacznie krócej, tak jak przy znajomości skrótów klawiaturowych można posługiwać się bardzo sprawnie klientem poczty, gdy wiadomości są już na lokalnym dysku.


No właśnie, z klienta poczty mało kto w dzisiejszych czasach korzysta. Zwykle do poczty logujemy się z poziomu przeglądarki. A mimo to każde urządzenie mobilne ma dedykowany program pocztowy, zarówno wbudowany w system operacyjny, jak dziesiątki programów do pobrania ze sklepu dedykowanego danej platformie mobilnej. Nikomu nie przychodzi do głowy namawiać do korzystania z poczty tylko i wyłącznie za pomocą przeglądarki mobilnej. Powiem więcej, nie spotkałem nikogo, kto korzystałby z poczty, Facebooka i innych serwisów dostępnych przez przeglądarkę tylko za jej pomocą, nie na urządzeniach mobilnych. Podobnie jest np. z mapami. Pisałem już kiedyś, że mapy Google otworzone w przeglądarce mobilnej dawały zdecydowanie więcej możliwości, niż dedykowana aplikacja korzystająca z tych samych map na iOS 5 i wcześniejszych.

Domyślam się czemu ludzie wolą aplikacje na mobile, są wygodniejsze (przynajmniej teoretycznie, przykład map temu zaprzecza), zawsze pod ręką. Czasami dają ten komfort, że do części treści nie wymagają stałego podłączenia do sieci, a jedynie okresowe odświeżenie swojej zawartości. Tak działa chociażby Pocket, Instapaper czy klient maila. Nie rozumiem natomiast odwrotu od praktycznych aplikacji na desktopie, bo również na nim dedykowane aplikacje dają szereg zalet, którego nie dają webaplikacje. Powinna być przynajmniej możliwość wyboru, tak jak jest na mobile.

Reklama


Koronnym przykładem niech będzie wsadowa obróbka obrazów. Pixlr ma naprawdę zaawansowane możliwości obróbki, ale każdy plik trzeba wgrywać do sieci i pobierać z osobna. Zmniejszenie kilku tysięcy zdjęć do umieszczenia w galerii internetowej to dla zainstalowanej aplikacji żaden problem, limitem jest jedynie moc obliczeniowa procesora. Zależenie od złożoności algorytmu możliwe jest obrobienie nawet kilku obrazów na sekundę. Zrobienie tego edytorem grafiki ob-line o największych nawet możliwościach to po prostu katorga.

Reklama

Wracając do czytników RSS, sensownych rozwiązań w formie aplikacji na desktopy nie ma praktycznie wcale. Owszem, są różne programy, ale to co oferują i jak wyglądają całkowicie zniechęca do ich stosowania, bo sam Google Reader wygląda od nich lepiej, o porównywaniu do Flipboard czy Prismatic nie ma nawet mowy. Skąd taka sytuacja? Czy powodem jest brak scentralizowanego sklepu, który ułatwiałby dystrybucję i utrudniał piractwo, czy po prostu robienie niedużych, przydatnych programów na desktopy jest po prostu passé?


Ja bym chętnie wrócił do aplikacji na desktopie, pod warunkiem, że dopracowaniem zarówno funkcjonalności, jak i wyglądu dorównywałby najlepszym aplikacjom na platformy mobilne - takie wymaganie nie powinno chyba niego dziwić. W końcu komputery stacjonarne dysponują zarówno większą mocą obliczeniową, jak i większym ekranem. Zamiast zamulać przeglądarkę mając w niej szereg zawsze otwartych kart, wolałbym uruchomić dedykowane aplikacje, które mogą pracować i powiadamiać w tle, moją skróty klawiszowe (wiem, że webaplikacje też mogą je mieć,a le zwykle nie można ich konfigurować) i nie mieszają się do przeglądania bardziej statycznych stron WWW. Nie oznacza to natomiast, że należy rezygnować z webaplikacji, bo czasem to jedyna możliwa forma skorzystania z danego serwisu. Dobrym przykładem jet tutaj Dropbox, który umożliwia dostęp do plików za pomocą WWW, ale praktycznie każda platforma ma dedykowaną aplikację, która daje cały szereg dodatkowych możliwości, takich jak automatyczna synchronizacja i automatyczne przesyłanie wykonanych zdjęć, łatwiejszy dostęp do plików etc.

Tym czasem komunikatory instalowane na dekstopach, wbrew logice, zajmują więcej pamięci i gorzej działają niż te w przeglądarce. To samo dotyczy klientów poczty (jak dobrze działają, to wyglądają jak z epoki Windows 98), czytników RSS i wielu, wielu innych. Części aplikacji na desktopy nie ma w ogóle, w żadnej postaci.


Reklama

Mobile to z pewnością przyszłość, ale mobile jedzie w tandemie z naszymi komputerami, które konwertują nieodtwarzane przez telefony i tablety pliki, mają magazyny pamięci wielkości kilku terabajtów. Wreszcie w pracy zwykle siedzimy przed komputerem, jeśli już potrzebujemy ekranu i klawiatury, a nie przed smartfonem czy tabletem. Ograbianie dużych systemów z małych, potrzebnych na co dzień aplikacji jest dla mnie niezrozumiałym procesem. Może Windows Store to zmieni? Jeśli chcecie podzielić się swoim wytłumaczeniem czemu aplikacje są popularniejsze na mobile niż na desktopie, zapraszam do komentarzy.

Partner sekcji mobilnej:


Alternatywna zawartość w przypadku braku flash-a

Patronem sekcji Mobile jest Sony Mobile, producent Xperia™ T – smartfona sprawdzonego przez Jamesa Bonda. Xperia T wyposażona została w najlepszy ekran HD o przekątnej 4,6 cala z technologią Mobile BRAVIA® Engine oraz doskonały aparat fotograficzny o rozdzielczości 13 MP z funkcją fast capture.

Smartfon napędza dwurdzeniowy procesor najnowszej generacji o taktowaniu 1,5 GHz, zapewniający dłuższe życie baterii, szybkie działanie i ultra-ostrą grafikę.


 
 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama