Niedawno postanowiłem dać szansę dość niepozornej grze. Nie sądziłem wtedy, że zostanę "zassany" na dziesiątki godzin. Mirthwood jest na tyle wciągający, że zdarzały mi się sesje do piątej rano.
Niezależnie od tego, o jakim medium będziemy rozmawiali, oprócz wysokobudżetowych produkcji wykorzystujących najnowocześniejszą technologię i najznamienitszą obsadę, znajdziemy wiele takich, które były tworzone latami "w piwnicy" przez pasjonatów, którzy przez cały okres tworzenia w ogóle nie zarabiali. Dotyczy to jednakowo filmów, seriali, książek, czy gier wideo.
Oczywiście, tak samo jak sam nakład pieniężny nie jest miarą arcydzieła, tak fakt, że dzieło tworzone przez pasjonata, nie jest gwarantem, że dostaniemy ciekawy produkt końcowy. Czasem jednak niepozorna na pierwszy rzut oka gra, film, czy serial, potrafią całkowicie wciągnąć odbiorcę. Ostatnio doświadczyłem czegoś takiego po ograniu kolosa, jakim jest Dragon Age: Veilguard, gdy sięgnąłem po niepozorną grę o tytule Mirthwood.
Mirthwood. Świeże podejście do starego jak świat gatunku
Warto już na początku zaznaczyć, że Mirthwood to jest taki trochę gatunkowy miszmasz. Z jednej strony mamy cechy klasycznego RPG, w którym tworzymy własną postać, zdobywamy ekwipunek, rozwijamy statystyki, wykonujemy zadania. Jednak bardzo szybko na wierzch wychodzą elementy typowe dla survivali, w tym zarządzanie zdrowiem, energią oraz dbanie o właściwe odżywianie się. To wszystko posypane jest odrobiną craftingu, umożliwiającą tworzenie najrozmaitszych przedmiotów, ale też upiększanie gospodarstwa.
Grę rozpoczynamy w małej wiosce, gdzie nauczymy się podstaw rozgrywki, jednak bardzo szybko akcja nabiera tempa. W nocy nasza wioska zostaje najechana, a nasza rodzina i przyjaciele wymordowani. Jedyną szansą na przeżycie dla nas jest dostanie się na statek, który zmierza w kierunku innego, niezbadanego kontynentu.
Na miejscu czeka już na nas tajemnicza zamaskowana postać, która oferuje nam stare porzucone gospodarstwo. Jak się można domyślać, nie robi tego wyłącznie z dobroci serca. Bardzo szybko okazuje się, że szereg wydarzeń, który doprowadził do naszego pojawienia się na kontynencie, wcale nie był przypadkowy, a my sami jesteśmy ważną częścią większej układanki. Sam kontynent również nie należy do zwyczajnych. Znajduje się na nim wiele tajemnic do odkrycia, miejsc do zbadania, surowców do pozyskania, ludzi do porozmawiania. Od tej pory, to co zrobimy, zależy wyłącznie od nas.
Na uznanie zasługuje tutaj również szata graficzna. Poruszamy się po ręcznie rysowanych lokacjach, a każda z nich mogłaby zostać uznana za prawdziwe arcydzieło. Dodatkowo twórcy oferują prawdziwą różnorodność od małomiasteczkowej sielanki, poprzez wyjałowiałe pustkowia aż do niebezpiecznych jaskiń czy bagien. Towarzyszy temu wszystkiemu kojąca muzyka, potrafiąca przyspieszyć w momentach zagrożenia. Oprawa audiowizualna w tej grze to prawdziwy majstersztyk i prawdziwa odskocznia od wysokobudżetowych gier tworzonych "na jedno kopyto".
W Mirthwood możesz być kim chcesz
Niezwykle ważne w Mirthwood są elementy symulatora życia. Już nawet zamaskowana postać informuje nas, że pomimo tego, że potrzebuje naszej pomocy, to od nas finalnie zależy, co będziemy robić. A gra oferuje na początku tak wiele aktywności, że na dobrą sprawę nie wiadomo, za co najpierw chwycić. Jesteśmy jednak cały czas zdani na siebie, więc niezależnie od wybranej ścieżki warto zadbać o samowystarczalność. Pożywienie możemy kupować, zdobywać polując na zwierzęta, zasadzić nasiona i zbierać plony, a w późniejszej fazie gry zakupić inwentarz hodowlany. Tak, jeżeli chcemy, to gra może się dla nas zmienić w symulator rolnika. Sprzyja temu również obecność pór roku. Każda z nich trwa dokładnie 30 dni i ma wpływ na to, jakie rośliny będziemy mogli zasadzić.
Pomaga niedalekie sąsiedztwo małego miasteczka, w którym możemy zakupić wiele przydatnych rzeczy, w tym wcześniej wspomniane nasiona, ale także narzędzia, czy schematy budynków. Znajdziemy w całej grze również masę postaci niezależnych i z każdą można rozmawiać, a budowanie relacji z nimi jest rozbudowanym systemem i mini-grą samą w sobie. Podczas rozmowy wybieramy działania i tematy, a nasz rozmówca w zależności od swojego charakteru oraz aktualnego humoru reaguje. Im bardziej ktoś nas lubi, tym łatwiej budować dalsze relacje, zarówno przyjacielskie, jak i romantyczne. Jeżeli chcemy, to możemy zostać najlepszym komikiem na kontynencie lub znanym amantem i łamaczem serc.
Jeżeli jednak zdecydujemy się na pogoń za wątkiem głównym, a naszym głównym zajęciem będzie wojaczka, gra i tak będzie zachęcała do podejmowania innych aktywności. Z początku bardzo trudne jest zarządzanie zdrowiem. Bez dobrego ekwipunku zadajemy śmiesznie mało obrażeń, a groźny dla nas może być nawet szczur. Mikstury życia z początku są rzadkością, a przespanie jednej nocy nie regeneruje całości zdrowia. Trzeba więc dobrze balansować między eksploracją a codziennym życiem.
Sam system walki jest tutaj dość ciekawy. Przeciwnicy są twardzi i biją mocno, ale nie jesteśmy całkowicie bezbronni. Każdy z nich ma dwa typy ataku — lekki i ciężki. Ten pierwszy można zablokować, a przed drugim należy uskoczyć. Jednak odległość i szybkość każdego zmienia się w zależności od przeciwnika. Inaczej będziemy zatem walczyć z wielkim, ale powolnym niedźwiedziem, a inaczej ze skocznym wilkołakiem. Co więcej, walka odbywa się tutaj wyłącznie w płaszczyźnie X, więc na początku dobrym rozwiązaniem jest uciekanie w dół lub w górę i ostrzeliwanie silniejszych przeciwników z łuku.
Mirthwood stoi przed wszystkimi otworem
Świat w grze jest naprawdę spory i stoi dla nas otworem, więc już pierwszego dnia możemy udać się, gdzie chcemy. W praktyce jest jednak kilka mechanik, które nas przed tym powstrzymują. Oczywiście pierwszą z nich są silni przeciwnicy. Jednak nie tylko oni powstrzymują nasz progres. Głównym czynnikiem hamującym są również ceny oraz dostępność surowców.
Do ulepszenia narzędzi będziemy potrzebować bardzo dużo żelaza, jednak nie jest ono takie łatwe do pozyskania. Jednakowo na bagnach i w jaskiniach czeka na nas masa niebezpieczeństw. Samego żelaza potrzebujemy też od groma, by ulepszyć chociaż jedno narzędzie, a rudy odnawiają się dopiero po kilku dniach. Dlatego też zdarzało mi się grać z myślą "jeszcze tylko jedna ruda", po czym kończyłem dopiero kilka godzin później. Każde ulepszenie wymaga odpowiedniego schematu, a te również nie należą do tanich. Warto zatem pomyśleć o stworzeniu sobie solidnego źródła dochodu.
W moim przypadku doskonale sprawdziło się zasadzenie masy winogron, które regularnie zbierałem. W ten sposób mogłem poddać je fermentacji, a następnie zamienić w czerwone wino, które jest całkiem sporo warte.
Do ideału brakuje, ale i tak warto
Aktualnie oceny na platformie Steam są "w większości pozytywne", jednak chwilę po premierze były "mieszane", co mnie osobiście zdziwiło. Byłem wtedy po kilku godzinach gry i zostałem zupełnie przez nią oczarowany. Negatywne komentarze odnosiły się głównie do błędów. Muszę przyznać, że początkowo tego nie rozumiałem, gdyż przez kilkanaście pierwszych godzin nie natrafiłem na żaden. Jednak im dłużej grałem i pchałem wątek główny, tym częściej zdarzało się, że gra sama się wyłączała. Największy problem miałem z wyjściem z jednego z innych światów (tak, w grze możemy zwiedzić kilka innych wymiarów), co było konieczne do kontynuowania rozgrywki.
Udało mi się to jednak poniekąd obejść. Wykonałem najpierw inne zadania powiązane z tą misją i wtedy jakoś się udało. Ogólnie w grze spędziłem ponad 30 godzin. W tym czasie łapałem się dosłownie za każdą aktywność i zadanie, choć przyznam, że nie wszystkie wykonałem. Jednak myślę, że w przyszłości powrócę do Mirthwood, szczególnie że twórcy zapowiedzieli regularne aktualizacje. Gra kosztuje na Steamie 70 złotych i zdecydowanie jest warta swojej ceny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu