Blue Origin bardzo dobrze zaczęło rok. Ich rakieta New Glenn za pierwszym razem osiągnęła orbitę i nawet jeśli wydajność nie była taka jak oczekiwano, a pierwszy stopień uległ zniszczeniu podczas powrotu na Ziemię, to i tak trzeba to uznać za spory sukces. Niestety nie wszyscy pracownicy będą się z niego cieszyć.
![Mieli rzucić wyzwanie SpaceX, zamiast tego zwalniają 1000 osób](https://static.antyweb.pl/img/w_1250,h_550/wp-content/uploads/2025/01/blue-origin-new-glenn-start.jpg)
Historia firmy Blue Origin, założonej przez Jeffa Bezosa, twórcę Amazona, wbrew pozorom jest całkiem długa. Spółka powstała 25 lat temu, jednak dopiero w tym roku zbudowała rakietę zdolną do osiągnięcia orbity okołoziemskiej. Do tej pory ich mniejszy pojazd – New Shepard – oferował jedynie loty nieznacznie poza linię Kármána, pozwalając niewielkiej załodze doświadczyć chwilowego stanu nieważkości. Teraz jednak firma Bezosa zamierza rzucić wyzwanie SpaceX, ale zrobi to w okrojonym składzie.
Nowy szef kończy porządki
Nieco ponad rok temu stery w Blue Origin przejął David Limp, menedżer wywodzący się z Amazona. Zastąpił on Boba Smitha, który miał znacznie więcej doświadczenia w branży kosmicznej, ale przez 6 lat nie był w stanie osiągnąć celów wyznaczonych przez Jeffa Bezosa. W tym czasie zatrudnienie wzrosło z nieco ponad 1500 do 11 000 osób, co jednak nie spowodowało radykalnego przyspieszenia. New Glenn pierwotnie miał polecieć na orbitę w 2020 roku, a jak wiemy, udało się to dopiero w tym roku. Wygląda na to, że nowy szef zaprowadza znacznie poważniejsze porządki i nie tylko zmotywował załogę, lecz także zamierza ją zredukować.
Według najnowszych informacji, Blue Origin już od pół roku wstrzymało nowe rekrutacje i skupiło się na optymalizacji zatrudnienia. W styczniu pożegnano większość pracowników tymczasowych (tzw. kontraktorów), a teraz przyszła pora na zwolnienia wśród stałych pracowników. Zgodnie z informacją przekazaną wszystkim zatrudnionym, Blue Origin pożegna około 10% załogi, czyli ponad 1000 osób, głównie z pionu inżynierskiego, badań i rozwoju, zarządzania projektami oraz kadry menedżerskiej. Ma to na celu optymalizację kosztów, bez szkody dla prowadzonych obecnie projektów.
Blue Origin ma zacząć zarabiać
Dave Limp zatem nie tylko w końcu sprawił, że New Glenn poleciał w kosmos, lecz także chce przekształcić Blue Origin w firmę, która na siebie zarabia. Do tej pory jej istnienie było możliwe tylko dzięki Jeffowi Bezosowi, który wykładał na ten cel nawet 2 miliardy dolarów rocznie. Teraz ma się to zmienić, a nowa rakieta i silniki BE-4 są jednym z kluczowych elementów tej układanki. Z silników BE-4 korzysta nie tylko New Glenn, lecz także rakieta ULA - Vulcan, która po uzyskaniu certyfikacji będzie miała sporo pracy przy rządowych kontraktach. New Glenn również ma kilkanaście umów na wynoszenie ładunków na orbitę dla różnych klientów.
Kluczowa kwestia dotyczy jednak produkcji samej rakiety. Blue Origin musi zwiększyć tempo i zacząć latać w kosmos znacznie częściej. Limp w liście do pracowników potwierdził, że w tym roku wylądują między innymi na Księżycu (w tym przypadku pomógł im SpaceX), a także zrealizują przynajmniej kilka misji swoją największą rakietą. Muszą też opanować technikę powrotu pierwszego członu na Ziemię i lądowania na barce, a także zoptymalizować projekt, ponieważ wygląda na to, że New Glenn ma sporą nadwagę. Miejmy nadzieję, że te wszystkie plany uda się zrealizować pomimo mniejszej załogi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu