Inwestorzy przychylnym okiem patrzą ostatnio na Microsoft - firma zamyka podium na liście najdroższych biznesów amerykańskiej giełdy (całe podium jest technologiczne) i cały czas rośnie jej wartość. Niedawno akcje osiągnęły cenę, której nie notowano od czasów bańki internetowej. Dlaczego marka cieszy się dzisiaj takim powodzeniem? Przemawiają za tym m.in. wyniki kwartalne.
Microsoft ma swoje pięć minut, akcje firmy robią furorę. Powodem dobre wyniki
Microsoft zaskoczył analityków - wyniki były lepsze od prognozowanych. Przychody wyniosły 20,5 mld dolarów, zysk netto to blisko 4,7 mld dolarów. Mocna poprawa w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego? Niekoniecznie: zysk był wówczas wyższy, a przychody niewiele niższe. Trzeba jednak dodać, że wpływ na wyniki miały zawirowania walutowe - korporacja przekonuje, że zanotowałaby kilkuprocentowy wzrost, gdyby nie ta przeszkoda. Wystarczający powód, by inwestorzy mieli dobry nastrój? Raczej nie. Informacja o tym, że linia Surface zyskuje na popularności pewnie też nie mogła być jedynym motorem wzrostu. Filary ostatniego sukcesu zasadniczo są dwa i mówimy na dobrą o biznesowych podporach korporacji.
Rynek zareagował pozytywnie na wyniki, ponieważ dowiedzieliśmy się z nich, że chmura Microsoftu rośnie w bardzo zadowalającym tempie. Firma z Redmond jest dzisiaj chyba największym konkurentem dla Amazona na tym polu, przychody działu Intelligent Cloud wyniosły w ostatnim kwartale 6,7 mld dolarów, a to oznacza poprawę o 8% w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego. Kolejny raz spore wrażenie robią wyniki Azure: przychody wzrosły tu aż o 116% Informacja warta odnotowania, ale z pewną uwagą: Microsoft często chwali się wzrostami Azure, lecz nie wiemy, ile konkretnie one wyniosły - firma nie podaje wyników tego biznesu. Trudno stwierdzić, czy zarabia na tym solidne pieniądze.
Druga ważna informacja jest taka, że największy interes Microsoftu, dział More Personal Computing, skurczył się nieznacznie - zaledwie o dwa procenty do 9,3 mld dolarów. Nadal obserwujemy tu spore spadki przychodów w biznesie smartfonów i telefonów, ale jest też jasne, że firma wycofuje się tego biznesu, niebawem powinna zamknąć sprzedaż biznesu tzw. feature phone. Dział konsol i gier też się skurczył, ale nadrabiał to poprawiający wyniki Bing. Nie to jednak jest najważniejsze: pozytywną informacją jest to, że poważnych zawirowań nie zaliczył Windows. Owszem, przychody z tego produktu nie rosną, nie nakręcają wyników całej firmy, ale też nie spadają - jest stabilizacja. A trzeba pamiętać, że rynek PC nadal się kurczy i wydaje się mało prawdopodobne, by ten trend miał się odwrócić.
Microsoft wciąż zarabia krocie na Windowsie i pewnie szybko się to nie zmieni. Jednocześnie pozytywne zmiany następują w dziale Productivity and Business Processes (przychody wzrosły o 6% do 6,7 mld dolarów), gdzie Office 365 nakręca wyniki. W połączeniu z przywołaną wcześniej platformą Azure daje to spore nadzieje na solidny rozwój w przyszłości. Perspektywy są z pewnością lepsze, niż na rynku mobilnym, który Microsoft przegrał. Przynajmniej w wydaniu, jakie zaproponował Steve Ballmer - jego następca ma w tym przypadku inną wizję. W tym wszystkim zastanawia jednak, czy chmura, która dla Nadelli ma duże znaczenie, rzeczywiście będzie dla Microsoftu drugim Windowsem? Interes rośnie, zarabia, ale czy w przyszłości będą z tego wielkie pieniądze? Przecież zęby na ewentualne zyski ostrzą sobie także inne duże firmy.
Na razie jest dobrze, inwestorzy wierzą w Microsoft, firma wspina się na historyczne szczyty, niebawem domknięta zostanie transakcja przejęcia LinkedIn - pewnie sporo osób zadaje sobie dzisiaj pytanie o to, jak Microsoft wykorzysta przejmowaną firmę, czy inwestowane miliardy dolarów, pozwolą zwiększyć przychody i zyski. Jeśli nie, byłaby to spektakularna klęska. Na razie jednak wieje optymizmem - oby nie był podobny do tego z końca poprzedniego wieku, gdy Microsoft wspinał się na wyżyny, by potem runąć w przepaść. Wraz z całą branżą...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu