Gry

Microsoft i gry niezależne w jednym nie stały domu

Kamil Ostrowski
Microsoft i gry niezależne w jednym nie stały domu
22

Po konferencji Microsoftu, podczas której pokazano światu nową konsolę – Xboksa One, w sieci zawrzało. Na firmie z Redmond wieszano psy (z Call of Duty). Sam się do tego przyczyniłem, wyrażając niepochlebną opinię – mogłem podejść do tematu nieco zbyt emocjonalnie, jednak wszelkie nieścisłości stara...

Po konferencji Microsoftu, podczas której pokazano światu nową konsolę – Xboksa One, w sieci zawrzało. Na firmie z Redmond wieszano psy (z Call of Duty). Sam się do tego przyczyniłem, wyrażając niepochlebną opinię – mogłem podejść do tematu nieco zbyt emocjonalnie, jednak wszelkie nieścisłości starałem się prostować w miarę szybko (polecam rzucić okiem na aktualizacje). Co jednak mogę poradzić, skoro Microsoft w dalszym ciągu się pogrąża?

Od dobrych parunastu miesięcy po gry z tak zwanego „segmentu AAA”, czyli wysokobudżetowe produkcje, sięgam bardzo rzadko. Na średniaki to już w ogóle szkoda mi czasu, podobnie jak na nadrabianie zaległości. Najwięcej radości sprawiają mi gry e-sportowe (LoL, StarCraft) i produkcje niezależne.

Zastanawialiście się może, dlaczego gry „indie” radzą sobie tak dobrze na komputerach osobistych i raczej kiepsko na konsolach? Oczywiście po części jest to kwestia przyzwyczajenia, elastyczności i łatwości w tworzeniu na pecety. Istnieje jednak przecież dobrze rozwinięty rynek dystrybucji cyfrowej w postaci Xbox Live Arcade Marketplace, a także PlayStation Network. Niestety, sprawy nie ułatwiają trudności i dodatkowe obowiązki nakładane przez twórców danych platform, a więc Nintendo (w malutkim stopniu, bo tam cyfrowa dystrybucja raczkuje), Sony i Microsoft. Część z ma rację bytu – jak konieczność stworzenia systemu osiągnięć, które są przecież zunifikowane na PlayStation i Xboksie, w związku z czym nie można ich pominąć, czy chociażbypewne standardy jakościowe. Czegoś jednak nie rozumiem.

Jednak nie rozumiem dlaczego Microsoft upiera się przy tym, żeby producenci niezależni działali za pośrednictwem wydawcy i nie pozwali im działać bezpośrednio. Ani teraz, ani w przyszłej generacji. Domyślam się, że z punktu widzenia producenta sprzętu, jest to rozwiązanie wygodne, a na dodatek ułatwiająca przeprowadzanie kontroli jakości danej gry. Pytanie tylko – czy naprawdę warto w tej chwili następować na odcisk twórcom gier niezależnych?

Od lat podnoszą się głosy, że wydawanie „indyków” na XBLA to mordęga. Sony nie wymaga od twórców, żeby działali za pośrednictwem wydawnictwa. Mało tego – Japończycy zaprosili na swoją konferencję, podczas której zapowiedziano PlayStation 4, Jonathanna Blowa, jednego z najsłynniejszych deweloperów niezależnych. Pojawiły się pierwsze oznaki sympatii dla Sony, w związku z czym często słyszymy o zapowiedziach kolejnych gier niezależnych na PlayStation Vita i PlayStation 3.

Microsoft zmierza w kierunku w którym jego urządzenie pozwoli nam pograć w najbardziej popularne serie od EA i Activision, obejrzeć przedpremierowo serial Halo, porównać statystyki graczy z ligi NBA (tylko w USA) i pobawić się w fitness. Możliwie, że jest to lepsza biznesowo strategia rozwoju, ale mam cholerną nadzieję, że okaże się, że wręcz przeciwnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu